rozdział trzydziesty piąty
Liam nie mógł zmyć krwi z rąk.
Ponad kwadrans stał przy umywalce swojego pustego, cichego mieszkania, szorując pokryte tatuażami dłonie, na których wciąż były czerwone ślady.
Wspomnienie przez jednego z jego pracowników o Michealu uderzyło go jak pieprzona ciężarówka.
To nie tak, że o nim nie myślał. Często go wspominał, ale wyłącznie te dobre chwile, dzień w którym się poznali czy poranki, gdy budzili się w swoich objęciach.
Chodziło raczej o sposób w jaki Ryan przywołał Michaela. To, że Liam musiał go zabić w chwili, gdy zrozumiał, że ten go nie kocha i wyłącznie wykorzystuje. Do tego porównując go do sytuacji, która jest teraz między nim a Harrym.
Jednak to nie było to samo. Jedyne co Harry i Michael mieli wspólnego to to, że Liam stracił dla nich głowę mimo iż nie powinien.
Nie powinien był zgadzać się na rozwiązanie Andrew z zostawieniem Harry'ego przy życiu, tak jak wtedy nie powininen był wracać z Michaelem z tego klubu.
Od kiedy pierwszy raz zobaczył zielone oczy Michaela minęło ponad pięć lat. Przecież od zawsze miał słabość do tego koloru. On też miał być wyłącznie przygodą, jednak wszystko zmieniło się już następnego dnia po ich wspólnej nocy. Payne wysunął się z pościeli zaskoczony brakiem kochanka obok, zwykle któryś z jego ludzi musiał ich wypraszać, jednak najwyraźniej ten wyszedł sam.
Liam nie mógł się bardziej mylić, szczególnie, że chłopak przygotował dla niego śniadanie, witając go z szerokim uśmiechem i jego koszulką na sobie. Wtedy Payne przepadł, przyciągnął niższego do siebie, wbijając się w jego wargi i mrucząc zadowolony, czując na języku smak kawy, którą dopiero co wypił Mikey i jego dłonie na brzuchu.
Wtedy jeszcze nie wiedział, że chłopak w którym się zauroczył miał problem z narkotykami. Poza tym był bardzo inteligentny, szybko zdał sobie sprawę z tego kim był Liam i co mógł zyskać trzymając się u jego boku. A szczególnie w roli kochanka.
Byli ze sobą prawie trzy miesiące, gdy Payne nakrył go wraz z jednym z dilerów, którzy dla niego pracowali. Nie był wtedy pewien czy gorsze było to, że przyłapał go na braniu narkotyków czy jakby przyłapał go na zdradzie. Pokłócili się o to, ale następnego dnia Michael zarzekał się, że już nigdy nie weźmie.
A Payne mu uwierzył, kochał go tak mocno, że wierzył we wszystkie kłamstwa. Nie wierzył za to w prawdę i sugestie pracowników, że z dostaw znikają pojedyńcze działki i że mógł to być Mikey, który często kręcił się z Liamem w jego pracy. Tamci często kończyli w szpitalu, podczas, gdy para kochała się całą noc, nie wiedząc, że jeden z nich jest pod wpływem.
Michael potrafił znikać na parę dni, nie mówiąc nic starszemu. Szukała go połowa gangu Liama, gdy ten oddawał się używkom i wykorzystywał fakt, że jest chłopakiem Payne'a by zdobyć darmowe narkotyki od przestraszonych dilerów. Ale Liam szybko mu wybaczał.
Dopiero, gdy z jego konta zniknęło parę tysięcy, ocknął się. Oprócz pieniędzy, zniknął też Michael. Payne szukał go tydzień, aż dostał informacje, że ukrywa się w jakiejś melinie z innymi ćpunami.
Nie chciał tego robić, przecież go kochał. A może kochał wyobrażenie Michaela i ich związku, skupiał się wyłącznie na tych dobrych chwilach, których było niewiele w porównaniu do złych. Było tak wiele kłamstw, tak wiele oszustw, które Liam mu wybaczał, aż Zayn w końcu przemówił mu do rozumu, że jego chłopak wyłącznie go wykorzystuje.
Michael klęczał na podłodze z łzami płynącymi po jego policzkach, jasne włosy jak zawsze były w nieładzie, opadające na jego jasne czoło pokryte potem. Wpatrywał się w swojego partnera, w kółko go przepraszając, zarzekając się, że odda mu pieniądze i nigdy już nie tknie narkotyków. Liam jednak wiedział, że to same kłamstwa i powiedział to.
I nagle przed nim już nie było tego uroczego chłopaka, na brudnej podłodze nie klęczał Mikey, który budził go tysiącem pocałunków, ale wściekły młody mężczyzna. Zaczął rzucać wyzwiskami i poniżać Liama przy jego ludziach, kpiąc z jego uczuć.
Pistolet Payne'a wycelowany w Michaela wystrzelił, zanim ten zdążył zranić go jeszcze bardziej. Liam nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego ręce drżą, póki Zayn nie wyjął mu z ręki broni. Odchrząknął tylko i uniósł wysoko brodę, chcąc zachować choć trochę dumy przed pracownikami po tym wszystkim co usłyszeli. Tego dnia zdecydował, że nie da się znów ponieść uczuciom.
Myślał, że może pozwolić sobie na coś z Harry'm, szczególnie, że ten się go bał i sam twierdził, że go nienawidzi, jednak to uczucie szybko zbladło, powoli zamieniając się w sympatię.
Dlatego Payne przestraszył się tego co zaczął czuć do Harry'ego i gdy ten to wytknął. Dreszcz przeszedł po jego kręgosłupie, kiedy kędzierzawy stwierdził, że musi coś dla niego znaczyć, skoro przyjechał do niego w środku nocy z innego miasta. Miał rację. A Liam bał się, że znów zostanie zraniony, mimo iż Styles nie był w ogóle podobny do Michaela.
Liam nie chciał go zabijać, nie chciał przechodzić tego co po zabójstwie Mikey'a, to było za wiele nawet dla takiego człowieka jak Payne. Dlatego chciał wrócić do dawnych relacji ze Stylesem, do tego by ten go nienawidził, chciał skupić się na interesach i tym, że Harry miał coś czego on potrzebował czyli notatki Waterforda. Ale nie potrafił.
Między innymi dlatego następnego wieczoru siedział w aucie pod budynkiem w którym mieszkał Harry wraz z Niallem. Nie wszedł na górę, nie wiedział co miałby mu powiedzieć.
Styles nagle wybiegł z budynku, pospiesznie zapinając pełen rzeczy plecak. Liam zmarszczył brwi i otworzył drzwi od auta, przekonany, że młodszy chce uciec, jednak on przystanął przy Payne'ie, sapiąc ze zmęczenia.
- Możesz prowadzić? - spytał zielonooki, a gdy nie dostał od razu odpowiedzi od zdezorientowanego bruneta, wypuścił zirytowane sapnięcie - Musimy jechać, szybko. Proszę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top