rozdział trzydziesty dziewiąty

Moje serce biło szybko, gdy licznik pięter zbliżał się do ostatniego. Minął tydzień, od kiedy byłem uratowaliśmy Avery. Dwa dni, od kiedy byłem w mieszkaniu Liama ostatni raz. Dziś szedłem tam, ściskając w dłoni gruby plik kartek z wydrukowanymi notatkami Waterforda.

Przetłumaczonymi słowo w słowo.

Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, na pewno nie o tamtym pocałunku. Po tym jak przestałem płakać, powiedział wyłącznie jedno słowo, przeprosił mnie. Nie byłem pewien czy za to wszystko co się stało czy za pocałunek.

Drzwi od windy się otworzyły, a tuż przed nimi stał jeden z ochroniarzy Liama. Otworzyłem szeroko oczy na jego widok, cofając się na krok. Spodziewałem się, że ktoś może być na korytarzu, zawsze jest, ale żaden z nich nigdy nie był tak napastliwy.

- Hej - rzuciłem, marszcząc brwi, przyciskając do klatki piersiowej notatki Waterforda, patrząc w szare oczy mężczyzny, ubranego w przylegającą czarną koszulę i skórzaną kurtkę - Przyszedłem do Liama.

- Naprawdę? Kto by pomyślał, szczególnie, że wjechałeś na piętro na którym tylko on mieszka - sarknął, a ja skrzywiłem się. Trzymał dłoń w miejscu w którym drzwi windy wysuwały się, blokując je by nie mogły się zamknąć, gdy wciąż w niej byłem.

- Możesz mu powiedzieć, że przyszedł Harry? - spytałem, mając już dość tego kolesia. Członkowie gangu Liama zwykle nawet ze mną nie rozmawiali, nie licząc Andrew czy Zayna - Mam mu coś do przekazania.

- Ja mogę mu to dać.

Zmarszczyłem brwi i pokręciłem głową, zaciskając dłonie na kartkach tak mocno, że boleśnie wbiły się w moją skórę. Błądziłem wzrokiem po jego twarzy, ostrych rysach, kolczyku w uchu, czarnych jak nos włosach opadających mu na czoło i tatuażach na szyi.

- Nie - sapnąłem, bo prędzej oddałbym mu lewą nerkę niż te notatki. Za wiele wycierpiałem przez nie, zbyt wiele straciłem a jednocześnie przeżyłem tak wiele, by teraz tak po prostu mu je przekazać. Więc sam dam je Liamowi albo nie dam ich wcale - Zrobię to osobiście.

- Skąd pomysł, że cię wpuszczę? Nie znam cię.

Może zbyt wysoko się ceniłem, ale byłem pewien, że wszyscy ludzie Liama mnie kojarzą przez to jak wiele czasu z nim spędziłem.

Wpatrywałem się w mężczyznę dłuższą chwilę, aż wziąłem głęboki oddech.

- Liam! - zawołałem, patrząc ochroniarzowi w oczy. Przekrzwił głowę, patrząc na mnie zmrużonymi szarymi oczami - Liam! - krzyknąłem ponownie, aż usłyszałem jak drzwi w korytarzu otwierają się.

- Dziecinne - prychnął mężczyzna, na co przewróciłem oczami.

- Co się dzieje? Oliver? - stanąłem na palcach, by wychylić się ponad ramieniem ochroniarza i spojrzeć na Payne'a, który stał w korytarzu - Wpuść go.

Facet przesunął się bez słowa, nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego. Zdecydowanie nie był moim ulubionym pracownikiem Liama. A ja najwyraźniej nie byłem jego ulubionym gościem Payne'a.

- Dzięki, Oliver - uśmiechnąłem się do niego, mijając go i ignorując zirytowane spojrzenie. Moje serce zabiło szybciej, a policzki pokryły się gorącym rumieńcem, gdy ciemne oczy Liama spoczęły na mnie - Hej - powiedziałem cicho, przygryzając dolną wargę, stając dwa kroki od Payne'a - Przyniosłem.. sam wiesz co - wyciągnąłem w jego kierunku dokumenty - Moją egzekucję planujesz na ósmą, dziewiątą czy po północy? - spytałem uśmiechając się lekko, mając nadzieje, że będzie to tylko żart. Jednak po tamtym pocałunku wnioskowałem, że raczej nie będzie chciał mi zrobić krzywdy..

Liam parsknął cichym śmiechem i potrząsnął głową, a ja poczułem ogromną ulgę. Opuścił wzrok na notatki, jednak szybko przeniósł go znów na mnie. Moje serce zabiło szybciej, bo wiedziałem ile dla niego znaczą, jednak w tym momencie najważniejszy chyba byłem ja.

- Chcesz wejść? - spytał kiwając w stronę otwartych drzwi do jego mieszkania.

- Może bym chciał, ale planowałem jeszcze dzisiaj pojechać do Avery i sprawdzić jak się czuje.

- Więc może o dziewiątej? Przyjadę po ciebie.

- Czy to randka? - wyszeptałem, patrząc w jego piękne ciemne oczy. W kącikach jego oczu pojawiły się małe zmarszczki, gdy uśmiechnął się, przekrzywiając lekko głowę.

- Tak - odparł bez wahania, a ja przygryzłem dolną wargę, starając się powstrzymać szeroki uśmiech.

- Czyli widzimy się o dziewiątej - wymruczałem z uśmiechem na wargach, którego nie byłem w stanie kontrolować. Chciałem odejść, jednak on złapał mnie za rękę przyciągając do siebie. Stanąłem na palcach, przyciskając wargi do tych jego. Tkwiłem długo w jego ramionach, gdy składał pocałunki na moich ustach, aż odsunąłem się, całując go po raz ostatni zanim zrobiłem krok do tyłu.

- Oliver.

- Nie to chciałem usłyszeć po pocałunku - prychnąłem, spoglądając przez ramię na ochroniarza, który stał wciąż przy windzie, z ramionami splecionymi za plecami - Na imię mam Harry, gdybyś zapomniał - mruknąłem, wracając wzrokiem do Liama, który przewrócił oczami.

- Odwieź go do Andrew.

Rozchyliłem wargi i spojrzałem znów na kolesia, z którym naprawdę nie chciałem spędzać więcej czasu niż byłoby to konieczne. On również nie wyglądał na zachwyconego tym pomysłem.

- Nie trzeba naprawdę-

- Nie mogę zostawić szefa samego-

Zacisnąłem wargi, zdając sobie sprawę, że odezwaliśmy się z Oliverem jednocześnie.

- Poradzę sobie sam przez pół godziny - prychnął Payne, a ja westchnąłem, niechętnie zmierzając w kierunku windy, którą równie niezadowolony Oliver przywołał guzikiem - Do zobaczenia później Harry.

- Do zobaczenia Liam - rzuciłem z uśmiechem, zanim drzwi windy, w której stałem, zdążyły się zamknąć. Opuściłem głowę, wciąż uśmiechając się do siebie, gdy powoli zaczęliśmy zjeżdzać w dół. Spojrzałem kątem oka na Olivera. Jego twarz wykrzywiona była w wyraźnym niezadowoleniu. Westchnąłem cicho, a mój dobry humor bardzo szybko się ulotnił - Zwykle Andrew mnie woził. Ale teraz zajmuje się Avery. Od kiedy Zayn wyjechał, to on jest naj-

- Nie obchodzi mnie to - warknął mężczyzna, a ja zacisnąłem wargi, wpatrując się w niego.

- Jaki jest twój problem? - sapnąłem, zakładając ramiona na piersi. Oliver przewrócił oczami, co zirytowało mnie jeszcze bardziej.

- Ty jesteś moim problemem - rzucił nagle, na co zmarszczyłem brwi.

- Dopiero co się poznaliśmy!

- Oh, ja cię dobrze znam - prychnął - Może nie byłem tak blisko szefa jak Zayn czy Andrew, ale widziałem jak się przy nim zachowujesz. I to jak nagle się w nim zakochałeś i zawróciłeś mu w głowie.

- Nie zakochałem się w nim nagle - wykrztusiłem, a po chwili dotarło do mnie, że nie chodziło o to, że nie stało się to nagle, a o to, że w ogóle to się stało. Zakochałem się w Liamie..

Oliver zrobił krok w moją stronę, a ja cofnąłem się bez wahania, wpatrując się w niego z niepewnością. Bałem się go.

- Chcesz zawrócić mu w głowie i wykorzystać go tak jak zrobił to Michael, a ja ci na to nie pozwolę - warknął. Zamrugałem kilkukrotnie, aż na moich wargach pojawił się uśmiech, gdy zrozumiałem czemu się tak denerwował. Dlaczego ściskał wargi tak mocno, że zmieniły swoją różową barwę na prawie białe, a dłonie zaciśnięte miał w pięści, a z oczu biła mu niesamowita determinacja.

- Jesteś o niego zazdrosny - wyszeptałem, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Parsknąłem cichym śmiechem - Jesteś zakochany w swoim szefie.

Prawie nie zauważyłem, jak odsunął się na milimetr, mrugając dwukrotnie oczami, co mogłbym uznać za twierdzącą odpowiedź. Zaśmiałem się cicho i skorzystałem z okazji, gdy na szóstym piętrze ktoś chciał wsiąść do windy i sam z niej wyszedłem, zostawiając w niej oniemiałego Olivera. 

Z uśmiechem podążyłem do drzwi prowadzących na schody, a przez sekundę przez moje myśli przeszło to, że Oliver mógłby być dla mnie konkurencją. Niedługo potem jednak zalał mnie spokój, bo to mnie Liam zabierał na randkę, a nie jego. I to do mnie coś czuł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top