rozdział czternasty
Od autorki: Wybaczcie za przerwę w dodawaniu rozdziałów, wiele rzeczy dzieje się w moim życiu w ostatnim czasie, nie zawsze pozytywnych, przez co pisanie nie było moim priorytetem. Dodatkowo sytuacja w Polsce również nie jest zbyt ciekawa i zdecydowanie zajęła moje myśli, ale w końcu udało mi się dokończyć pisanie więc mam nadzieje, że rozdział się Wam spodoba oraz, że czytanie go oderwie Was przez moment od myśli o tym jak beznadziejnie teraz dzieje się w kraju, tak jak mi pomogło pisanie go.
Dodam jeszcze, że jeżeli wybieracie się na strajki lub inne demonstracje - błagam, uważajcie na siebie. Nie chodźcie na protesty sami, zawsze z kimś znajomym. Nie tylko policji odbija i nadużywają władzy i siły, ale zwykli ludzie również atakują osoby, które wyłącznie walczą o swoje prawa. Więc jeszcze raz proszę, uważajcie na tych strajkach jeżeli się wybieracie, na twitterze czy instagramie jest wiele poradników jak przygotować się na takie wyjście więc koniecznie sprawdźcie. A jeżeli nie czujecie się pewnie z wyjściem na strajk, to nic złego, możecie pomóc udostępniając informacje o protestach i tym co się dzieje w Polsce. I pamiętajcie - jebać pis, jebać i się nie bać.
•
Oderwałem wzrok od zdjęcia, przenosząc go na twarz detektywa. Zastanawiałem się jakie mam opcje. Mimo iż nie wiedziałem zbyt wiele, to wydaje mi się, że gdybym powiedział im cokolwiek na temat Liama, on tym razem bez wahania by mnie zabił. I jestem pewien, że nawet policja by mnie przed nim nie ochroniła.
A co oni mogliby mi zrobić? Nie mieli dowodów na to, że go znałem.
Zacisnąłem wargi i potrząsnąłem głową.
- Pierwszy raz widzę tego mężczyznę - skłamałem z szybko bijącym sercem. Na twarzy Tomlinsona pojawił się uśmiech, który określiłbym niepokojącym. Miałem wrażenie, że wie o wszystkim i tylko czeka aż pęknę i wykrzyczę mu wszystko co wiem. Jakby siedział mi na ramieniu przez ostatni tydzień i obserwował każdy mój ruch, by teraz móc mi to wszystko wyrzucić i pokazać jakim idiotą jestem.
- Jesteś pewien? - spytał, spoglądając znów na zdjęcie, mimo iż dobrze wiedział kogo przedstawiało. Byłem pewien, że przyglądał mu się godzinami, zastanawiając się co dzieje się w głowie Liama. Też nie mogłem przestać o tym myśleć, za każdym razem, gdy spoglądałem mu w oczy, chciałem wiedzieć co zamierza, co o mnie myśli. Zacisnąłem wargi, patrząc jak sięga po kolejną fotografie - Bo to chyba z nim idziesz do samochodu pod klubem Moonlight - powiedział, robiąc krok w moją stronę z fotografią w wyciągniętej ręce, bym dobrze widział siebie tuż obok Liama.
Tak właściwie nie pamiętałem powrotu z klubu, ale najwyraźniej jechałem z brunetem, który w drodze do samochodu obejmował mnie ramieniem. Byłem naprawdę pijany, więc pewnie wyłącznie to uchroniło mnie przed upadkiem na chodnik.
- Poznałeś go w klubie - odezwał się nagle Niall, a ja zerknąłem w jego stronę, starając się ukryć zaskoczenie - Byłeś już pijany i flirtowałeś z nim, a gdy poszedłem do łazienki, ty już z nim wyszedłeś i chyba spędziłeś z nim noc - powiedział, na co rozchyliłem wargi.
Nie podobało mi się sugerowanie tego, że pieprzyłem się z Liamem, ale musiałem przyznać, że to świetna alibi. Przecież często wychodzi się z klubu z obcymi ludźmi, prawda? Poza tym, rzeczywiście spędziłem noc w jego mieszkaniu, oczywiście w innym pokoju.
- Oh, tak, tak właśnie było - pokiwałem głową - Znaczy - spojrzałem na policjantów, choć teraz żaden z nich się już nie uśmiechał - Nie jestem pewien, bo byłem bardzo pijany - dodałem, zaciskając wargi i wyginając je w bezzębnym uśmiechu.
Szatyn wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę. Domyślił się, że kłamiemy, wiedziałem to.
- Coś świętowaliście? - spytał, chowając oba zdjęcia do kieszeni i spoglądając na nas z uniesionymi brwiami. Był inteligentny, może nie znał całej prawdy, ale zdawał sobie sprawę, że nie łączy mnie z Liamem tylko seks. Jednak z jakiegoś powodu zdecydował się na razie o tym nie wspominać. Może wiedział, że brakowało mu dowodów, by powiązać mnie i Nialla z nimi.
- Nie. Typowa sobota - odparłem, co było właściwie prawdą. Oczywiście dopóki nie poznaliśmy Liama i jego ludzi - Dlaczego szukacie tego mężczyzny?
- Jest w kręgu podejrzanych o morderstwo oraz przynależność do grupy przestępczej.
Przełknąłem ślinę, patrząc w oczy szatyna.
Morderstwo?
Nie powinienem być chyba zaskoczony, bo można się tego po nim spodziewać, a jednak byłem. Mój oddech zamarł na małą chwilę, na myśl, że Liam kogoś zabił. Był mi obcy, nie powinienem się tym przejmować, więc dlaczego mnie to tak poruszyło?
- Powinien nam Pan to mówić? - zapytał Niall, a ja nie podejrzewałem, że będzie bardziej opanowany ode mnie będąc twarzą w twarz z policją. Szczególnie, że naprawdę mieliśmy z nimi coś wspólnego.
Najwyraźniej naprawdę idealnie się uzupełnialiśmy jako przyjaciele, jednak tym razem to ja wpakowałem nas w kłopoty, a Niall nas z nich wyciągał. A przynajmniej odwlekał nieuniknione.
- Uznajcie to za ostrzeżenie, w przypadku gdybyście znowu na niego trafili. Zostawie Wam numer do mnie, byście w tej sytuacji mogli się do nas zgłosić. Lub gdyby coś się Wam przypomniało - powiedział, posyłając nam uprzejmy uśmiech, na który aż skręciło mnie w żołądku. Był taki fałszywy.. Położył mały biały kartonik na komodzie, tuż obok mojego laptopa, zawieszając na nim przez chwilę wzrok. Zacisnąłem wargi, dobrze wiedząc co w nim jest - Ten mężczyzna jest niebiezpieczny, więc proszę, uważajcie na siebie - dodał, a ja kiwnąłem tylko głową.
Liam nas nie skrzywdzi, jeżeli go nie sprowokujemy. A nie mieliśmy raczej tego w planach.
- Odprowadzę Panów - odparł Horan, unosząc się z kanapy i ruszając szybko na korytarz w stronę drzwi. Policjanci wpatrywali się we mnie jeszcze dłuższą chwilę, zanim ruszyli z miejsca.
Niższy zawahał się, przystając, gdy jego partner, ruszył za Niallem. Spojrzał na mnie, zasysając lekko dolną wargę, myśląc o czymś.
- Do zobaczenia Harry - szatyn kiwnął do mnie.
Nie chciałem się już z nim widzieć, nigdy więcej nie chciałem czuć na sobie tych niebieskich oczu. Jednak byłem świadomy tego, że będzie z nim tak jak z Liamem. Nie odczepi się, póki nie dostanie tego, czego chce.
- Cześć - mruknąłem, opuszczając głowę, w której szalały mi myśli. Słyszałem jak odchodzi, a wstrzymywane powietrze wypuściłem, dopiero, gdy za dwójką mężczyzn zatrzasnęły się drzwi.
Nie mogłem uwierzyć, że gościłem w mieszkaniu policję. Pieprzonych detektywów.
Podeszwy butów Nialla odbiły się głośnym echem w korytarzu, gdy szybkim krokiem wrócił do salonu. Uniosłem na niego wzrok i zobaczyłem jak opiera się plecami o framugę po czym zsuwa się i siada na podłodze.
- Co do cholery?! - sapnął, przenosząc na mnie swojego szeroko otwarte niebieskie oczy - Jakie morderstwo? Skąd mieli Wasze zdjęcie?
- Nie wiem - wyszeptałem, kręcąc głową. Schowałem twarz w dłoniach, wypuszczając głośny, sfrustrowany jęk - Może go obserwują - wymamrotałem, przecierając twarz i w końcu unosząc wzrok. Przygryzłem mocno dolną wargę.
- Nie wierzę, że okłamałem policję.
Spojrzałem na mojego przyjaciela. Objął ramionami kolana, opierając na nich brodę.
- Przyznam szczerze, że ja też, ale byłeś świetny Ni - pokiwałem głową, uśmiechając się słabo - Dziękuję - dodałem, na co zmarszczył brwi.
- Za co?
- Nie poradziłbym sobie bez ciebie. Jeszcze chwila i wypaplałbym im o tej karcie czy, że Liam ma gang i że porwali mnie dwa razy. Trzy, jeżeli liczyć to jak zabrali mnie z klubu.
- Powinniśmy im powiedzieć? O tym, że policja u nas była w ich sprawie? - zapytał, a ja zamrugałem zaskoczony. Nie pomyślałem o tym. Powinienem był.
Dlaczego miałem w głowie jednocześnie pustkę i zamieszanie? Gdzie podział się mój zdrowy rozsądek i logiczne myślenie? Przecież tak naprawdę nie zrobiliśmy nic złego, nie należeliśmy do gangu, nikogo nie zabiliśmy.
- Tak - wyszeptałem, kiwając głową - Ale nie teraz. Ci detektywi mogą być w pobliżu, może spodziewają się, że jeżeli mamy z nimi coś wspólnego, to od razu do nich pójdziemy. Później zejdę do auta Andrew i pogadam z nim. Dwie godziny nic nie zmienią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top