rozdział czterdziesty
- Wybacz, nawet nie wiem jak to się stało.
Liam westchnął cicho, z ramieniem owiniętym wokół mnie, wpatrując się w trójkę osób siedzących w loży, którą miałem zajmować tego wieczoru wyłącznie z nim.
W barze, który jakimś cudem kojarzyłem, panował pół mrok, a nad paroma stołami bilardowymi wisiały duże lampy, było niewiele ludzi. Chociaż nasza uwaga skupiona była na Avery, Niallu i Andrew, którzy przyszli wraz ze mną.
- W porządku - wymruczał, obracając głowę w moją stronę. Spojrzałem w jego ciemne i dobrze wiedziałem, że kłamie.
- Ale to miała być randka.. - burknąłem, przybliżając się do niego i opierając głowę na jego piersi. Czułem jak drży od cichego śmiechu - Byłem u Andrew, żeby sprawdzić jak Ave się miewa i z jakiegoś powodu był tam Niall. Wspomniałem o tym, że idziemy dzisiaj na drinka i nie zdążyłem wspomnieć, że to randka, ale on zdążył się już podekscytować i powiedzieć Andrew, nie minęły dwie minuty, a Avery się dołączyła.. A gdy zobaczyłem tej jej uśmiech i przypomniałem sobie, że była rok porwana, nie mogłem już tego sprostować - wymamrotałem, wzdychając i przymykając oczy, zaciągając się zapachem Liama. Gdy zdałem sobie sprawę co robię, odsunąłem się szybko i odchrząknąłem, wciąż jednak zostając przy boku mężczyzny.
- Zawsze możemy wypić drinka czy dwa w towarzystwie, a potem zmienić miejsce. Na przykład na moje mieszkanie - powiedział, pocierając mój bok, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Nie byłem pewien czy przez ten dotyk, czy propozycję.
- To dobry plan - uśmiechnąłem się, spoglądając na Payne'a i łapiąc go za nadgarstek w ostatniej chwili powstrzymując się przed złapaniem go za rękę. Pociągnąłem mężczyznę w stronę loży i zająłem wolne miejsce obok Nialla, napierając na niego by przesunął się. Liam usiadł obok mnie, sięgając po jedną z kilku butelek piwa, stojących na środku stolika.
W trakcie jednego czy dwóch drinków, popijałem piwo, trzymając dłoń na udzie Liama, uśmiechając się pod nosem. Gdy śledziłem opuszkiem palca linię szycia jego spodni, przykrył moją dłoń swoją, a ja zerknąłem na niego kątem oka.
- Harry, nie słuchasz!
- Słucham Niall - mruknąłem, spoglądając na niego, czując jak Liam ściska lekko moją dłoń. Starałem się ukryć uśmiech, upijając łyk piwa z butelki, którą trzymałem w drugiej dłoni.
- Co on tu robi? - rzucił Andrew, opuszczając lekko głowę, a ja zmarszczyłem brwi. Spojrzałem pytająco na mężczyznę, który z kolei wskazał na stolik oddalony od nas o parę metrów.
Każdy kto siedział przy stoliku, obrócił głowę w tamtą stronę, a Liam znów ścisnął moją dłoń tym razem w napięciu, gdy poznaliśmy kto to. Detektyw Louis Tomlinson siedział w barze, popijając drinka i obserwując ludzi kręcących się wokół szukających znajomych, idących potańczyć pod wpływem alkoholu w miejscu, który wcale nie był parkietem.
- Powinniśmy stąd iść? - spytał Andrew, spoglądając na szefa, który puścił moją dłoń, a ja z trudem powstrzymałem zawiedzione westchnienie, chcące opuścić moje wargi. Patrzyłem jak sięga po butelkę z piwem i pociągnął z niej łyk.
- A robimy coś złego? Nie - pokręcił głową, patrząc w oczy blondyna, który zacisnął wargi - Po prostu spędzamy miło czas jako grupa znajomych - wzruszył ramionami - Przyszliśmy tylko napić się piwa, a przecież podejrzanym by było jakbyśmy nagle stąd wyszli, gdy zauważyliśmy policjanta, który też może przyszedł tylko napić się piwa - wymruczał, a ja zerknąłem znów przez ramię na Tomlinsona, który teraz wpatrywał się w nas. Nawet z daleka widziałem uśmiech wkradający się na jego wargi, gdy uniósł lekko swojego drinka w geście pozdrowienia w naszą stronę.
- Jasne - mruknąłem, krzywiąc się lekko i spoglądając na Payne'a - Czyli jednak tak szybko stąd nie wyjdziemy - powiedziałem cicho, wyłącznie do niego.
- Po prostu wypijemy więcej niż jeden czy dwa drinki - odparł, przykrywając moją dłoń, która wciąż tkwiła na jego udzie, znów swoją. Zassałem dolną wargę, a moje ciało wypełniło ciepło przez ten mały gest. Dopiero gdy widziałem, że on był spokojny w takiej sytuacji, ja potrafiłem się uspokoić. Ufałem mu, że wie co robi.
Dopiero po około godzinie, opuściliśmy bar, wsiadając do auta za którego kółkiem siedział jeden z pracowników Liama. Tomlinson nawet na sekundę nie ruszył się z miejsca, siedząc wciąż nad jednym drinkiem, obserwując nas. Payne powiedział, że ten spodziewał się, że będzie świadkiem jakiegoś z jego interesów lub, że chociaż wprowadzi niepokój.
- Odwieźć cię do domu czy..
- Nie - sapnąłem, odwracając gwałtownie głowę w jego stronę. Przecież mieliśmy inne plany! Payne zaśmiał się cicho, rzucając kierowcy, by zawiózł nas do niego. Sięgnąłem do pasa bezpieczeństwa, zapinając go i układając dłonie na udach. Oparłem głową o szybę, śledząc wzrokiem lekko rozmazany widok za oknem, gdy Liam sięgnął nagle po moją rękę, splatając ją ze swoją.
Moje serce w jednej chwili biło niesamowicie szybko, by za chwile leniwie uderzać o moje żebra i to wyłącznie przez to, że Liam był tak blisko, że robił takie rzeczy. Tak zwykłe rzeczy, które jednocześnie tak wiele dla mnie znaczyły.
Nie rozmawialiśmy w drodze samochodem czy windą, ale nie było między nami krępującej ciszy. Muskał kciukiem wierzch mojej dłoni, wpatrując się w widok za oknem auta, pogrążony w swoich myślach tak jak ja.
Gdy zamknął za nami drzwi od mieszkania, przyciągnąłem go do pocałunku. Ułożyłem dłoń na jego karku, smakując jego warg i rozpływając się w jego ramionach, gdy owinął je wokół mnie.
- Może powinniśmy czy za drzwiami nie ma Tomlinsona - wymruczałem w usta bruneta, a ten zaśmiał się cicho - Albo do lodówki - dodałem, gdy przerwał nasz pocałunek, by spojrzeć na mnie rozbawiony.
- Już bym chyba nie wytrzymał i go zastrzelił.
- Zastrzeliłbyś glinę?
- Gdyby znowu przeszkodził nam w randce? Bez wahania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top