Rozdział 8

Czekałam, aż ten cholerny dzwonek zadzwoni i będę mogła zdać egzamin z rozszerzonej historii. Jeszcze nigdy żaden test nie brzmiał tak bardzo zachęcająco. Jak już wszyscy uczniowie opuścili klasę, moje oczy od razu podążyły w kierunku profesora Tackersa. Podszedł on do drzwi i delikatnie je zamknął, aby następnie odwrócić się w moją stronę.

- A więc Avo... - zaczął, powolnie do mnie podchodząc. - Muszę Cię przetestować. Nie chcę mieć słabej uczennicy na swoich zajęciach. - powiedział, a jego oczy od razu skierowały się na moje piersi.

- Rozumiem proszę pana. - odparłam zalotnie i złapałam cienkie pasmo włosów, aby się nim pobawić.

- Podejdź do mnie. - zażądał.

Uczyniłam to co kazał. Był tak cholerni seksowny i dominujący. Wszystko w nim mnie pociągało. Jego oczy, usta i to ciało. Diabeł wiedział co robił, kiedy go stworzył. Bo na pewno nie był to Bóg. W jego spojrzeniu mogłam dostrzec pożądania i bardzo mi się to podobało. Złapałam ręką za jego bluzę i pociągnęłam go w dół. Wykonał moje żądanie, a gdy tylko jego usta były blisko moich, wyszeptałam pięć słów.

- Nie wolno sypiać z uczennicami. - powiedziałam i po prostu podeszłam do drzwi.

- Słucham? - zapytał zdezorientowany.

- Jeśli jeszcze raz zrobi pan w moją stronę chociaż jeden zły ruch odbije się to na panu. - odpowiedziałam i wyszłam.

Jak tylko znalazłam się za drzwiami pozwoliłam sobie wziąć głęboki wdech. Gabriel był wspaniały, ale ja nie wdaję się w romanse z nauczycielami. Lekki flirt owszem, ale nie seks. Ciekawe co teraz zrobi oraz ile uczennic zaliczył. Z takim wyglądem, zapewne było ich dość sporo, jeśli nie większość szkoły. Nie dziwię się, że prawie cała moja grupa na historii to kobiety, a resztka to trójka facetów, na dodatek są gejami. Widziałam ich zazdrosne spojrzenia, gdy tylko profesor kazał zostać mi po lekcji. To było tak kurewsko zabawne, że niemal wybuchłam śmiechem.

We wspaniałym nastroju udałam się na stołówkę w poszukiwaniu Liama. Na szczęście od razu go dostrzegłam. Był otoczony grupką dziewczyn, jak dla mnie dość sporą. Zastanawiało mnie w jaki sposób dostać się do niego. W tym czasie ustawiłam się w kolejce po lunch. Był to jeden z plusów uczęszczania do tej szkoły. Pięć razy w tygodnie dostanę jedzenie. To o wiele więcej niż miałam możliwość dotychczas.

- Cześć Ava. - usłyszałam znajomy głos za sobą.

O nie, jęknęłam w myślach.

Postanowiłam go zignorować. Może zniknie. Jednak tak bardzo się myliłam.

- Avaaa..... Porozmawiaj ze mną. - mówił James.

- Nie. - powiedziałam jedynie i mocniej złapałam swoją tackę.

W głowie miałam wspaniały scenariusz, jak ową tacą walę chłopaka w głowę.

- Dlaczego nie? - zapytał.

Odmawiałam sobie odwrócenia się w jego stronę, ale to było tak cholernie trudne, że, aż niemożliwe. W pewnym momencie się poddałam i spojrzałam na Jamesa. Pierwsze co się rzuciło w oczy to jego usta, na których igrał uśmieszek.

Czy on nigdy nie przestaje się uśmiechać? - zapytałam siebie w myślach.

Zapewne nie. - odparła moja podświadomość.

- Czy ty kiedykolwiek się smucisz? - nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytania.

Chłopak wybuchnął śmiechem. Był to wspaniały dźwięk, mógł się stać moim ulubionym. Zwrócił uwagę całej szkoły. Dostrzegłam wiele zdziwionych spojrzeń. Nie rozumiałam tego. Czyżby nikt nigdy nie słyszał jego śmiechu. Cholernie mnie to dziwiło. Przecież zawsze jak go widzę jest radosny. Nigdy nie widziałam go poważnego, ani tym bardziej zasmuconego. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że miałam nadzieję, że nigdy go takiego nie ujrzę.

- Rzadko się śmieję. - odpowiedział na moje pytanie.

- Jakoś nie zauważyłam. Gdy tylko cię widzę, zawsze, ale to zawsze jesteś uśmiechnięty. - odparłam pewna siebie.

- Może to w tobie jest coś wyjątkowego. - powiedział i zbliżył się do mnie.

Był za blisko mnie. Nie miałam za dużo możliwości do ruchu.

- I co na to odpowiesz panno River. - szepnął mi do ucha.

- Może ja odpowiem. - warknął znajomy głos.

- Liam ! - wykrzyknęłam uszczęśliwiona.

- Cześć maleńka. A ty gościu mógłbyś się z łaski swojej od niej odsunąć. - kontynuował mój przyjaciel.

- A jeśli nie mógłbym? - odpyskował James.

- To ja cię przesunę, ale wtedy nie będę już taki milutki.

Widziałam, że Liam jest już u kresy cierpliwości. Musiałam coś zrobić. Jedyne co przyszło mi do głowy, to jak najszybsza ewakuacja. Najgorsze jest to, że nie mogliśmy wpadać w kłopoty, a teraz się na to zanosi. Mój przyjaciel miał "maleńkie" problemy z kontrolą gniewu. Zazwyczaj pomagałam mu w takich momentach i teraz był jeden z nich.

- Li... - szepnęłam i pociągnęłam go lekko za rękę.

Chłopak nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Spróbowałam ponownie.

- Li, wielkoludzie. Spójrz na mnie. - prosiłam.

Widziałam jak jego mięśnie się napinają i jak przygotowuje się do ataku na Jamesa. A tamten chłopak nic sobie z tego nie robił, jedynie podsycał jego gniew. Zrobiłam ostatnią rzecz jaka przyszła mi do głowy i był to zapewne jeden z najgłupszych pomysłów. Stanęłam pomiędzy chłopakami i ręce oparłam na klatce piersiowej Liama.

- Chodźmy stąd. - spróbowałam ostatni raz.

W końcu zyskałam jego uwagę, oczywiście nie tylko jego. Czułam spojrzenia wszystkich, a w szczególności Jamesa. Li wziął głęboki wdech i złapał moje dłonie, aby je opuścić. Następnie złapał jedną z nich i splótł nasze palce. Bez żadnego słowa udaliśmy się w kierunku wyjścia. Zrezygnowaliśmy z jedzenia.

- Ej ! Kochanie, a kiedy korepetycje !? -  wykrzyknął jeszcze James.

Obejrzałam się prędko za siebie i nie widziałam już w wyrazie jego twarzy tej słodkości, tylko ten protekcjonalizm. Teraz czułam się jak śmieć, którym w porównaniu do niego byłam.

- Spierdalaj. - warknęłam i odeszłam.



******************************************************************************

No więc, macie swój rozdział :D

Liczę na wasze opinie :D

Pamiętajcie o komentarzach, one bardzo pomagają :)

Chcę wiedzieć co sądzicie o moim opowiadaniu.

Zauważyłam, że jest Was coraz mniej, co mnie boli :(((

KOMENTARZ=POWIADOMIENIE

Pozdrawiam,

Klaudia :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top