Rozdział 43


Daniel zawsze wiedział, kiedy wejść do pomieszczenia i zepsuć chwilę. Chłopak nie miał żadnego instynktu samozachowawczego. Gdybym mogła, kupiłabym mu go na psim bazarze, albo oddała swój. Jednak problem jest w tym, że nie potrafiłam ocenić czy jestem zadowolona, że się pojawił, czy wściekła. Z jednej strony bałam się usłyszeć słowa miłości z ust James'a. A z drugiej moje serce pragnęło tylko tego. Niestety samą miłością nie da się żyć. Nie nakarmi cię. Nie sprawi, że będziesz miała dach nad głową, albo w co się ubrać. Co prawda pieniądze, które posiada James mogłyby coś dać, ale nie potrafiłabym ich przyjąć. Czułabym się winna, albo jak dziwka, która jest z nim dla pieniędzy. Spojrzenia, które już sobie wyobrażałam, jak wwiercają się w moją głowę przy każdym kroku, jaki bym postąpiła przy Jamesie, są nie do zniesienia.

On jest mężczyzną, na którego kobiety zwracają uwagę.

Ja jestem kobietą, na którą nikt nie zwraca uwagi, chyba, że zboczeńcy.


Jesteśmy tak różni, lecz za każdym razem, gdy na niego patrzę, uśmiech ciska mi się na usta, a w brzuchu latają motyle. Jak mam to nazwać? Miłością? Pożądaniem?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedzę na dywanie i zastanawiam się nad swoim życiem. W ten weekend wszystko się zakończy. Zostało pięć dni i będę wolna. Nic mnie nie zatrzyma. Będę mogła chodzić po ulicach bez strachu o własne życie, albo przyjaciół. Ale mogę stracić James'a. Bo czy mógłby wybaczyć śmierć najbliższych?

Tym razem nie idziemy na żywioł. Zebraliśmy wystarczającą liczbę zwolenników, aby stworzyć małą armię. Mamy listę celów. Trzy osoby. Trzy strzały. Koniec.

1. Amanda Green.

2. Tristan Holmes.

3. Victor River.

Upewniłam się, aby nie dopisać do listy rodziców James'a. Nie chciałam mu odbierać matki, ani ojca, ale jeśli byliby w to zamieszany, nie ukryli by się przede mną.

- Co tak rozmyślasz? - wyrwał mnie z transu głos Caluma.

Odwróciłam głowę w jego stronę i spostrzegłam, że jest w samym ręczniku. Zapewne podskoczyłabym przerażona, albo zarumieniłabym się, gdyby u moich przyjaciół nie było to na porządku dziennym. Tym razem chociaż miał coś na sobie. Wcześniejszego dnia miałam zaszczyć oglądać, jak robił jajecznice, nago. Uznał, że nie trzeba się ubierać, jeśli i tak zaraz Danny zerwie z niego ciuchy i będą się pieprzyć, jego słowa, nie moje.

- Zastanawiam się, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. - dalej miałam lekkie wątpliwości, czy coś pójdzie nie tak.

- Wszystko jest idealnie. Zmarnowaliśmy na to trzy tygodnie, od czasu, gdy się obudziłaś. Mamy ludzi. Broń. I nawet James'a. Co może pójść nie tak?

- Lepiej nie pytaj, bo jeszcze zapeszysz. I właśnie James'em się martwię. - westchnęłam zrezygnowana.

- Myślisz, że mógłby nas zdradzić? Jeśli tak, to od razu odsunę go od tej sprawy.

- Nie. Nie o to chodzi. Ufam mu, że nam pomaga. Tu raczej chodzi o nas. Albo raczej mnie i niego. - wydusiłam w końcu.

Zamknęłam oczy i skuliłam się. Czułam, jak ramiona Caluma oplatają mnie w pasie i już po chwili byłam przytulona do męskiej klatki piersiowej. Trwaliśmy w uścisku przez dłuższą chwilę, aż byłam gotowa odsunąć się.

- Dziękuję. - posłałam mu mój firmowy uśmiech. - Potrzebowałam tego.

Zazwyczaj to Liam w takich momentach tu był, ale Cal świetnie spełnia jego rolę.

- Nie ma za co. Zresztą sam skorzystałem. Masz świetne cycki i nie założyłaś stanika. - błysnął zębami.

- Osz ty... - rzuciłam się na niego. Chłopak leżałam ziemi, a ja siedziałam na nim okrakiem i próbowałam okładać go pięściami, ale zatrzymały mnie jego dłonie.


Śmiał się w niebo głosy, kiedy jedyne co ja mogłam zrobić to szarpać się. Chciałam w jakiś sposób go oszukać, ale on się nie dawał. Kiedy miałam już uszkodzić jego ukochany przyrząd do pokoju wszedł Danny i przystanął w pół kroku.

- Czy coś mnie omija? No cóż... Nie sądziłem, że ty Ava lecisz na mojego chłopaka, ale rozumiem cię. Jest seksowny. Jednak ty Cal? Serio? Było mnie zaprosić, a nie zabawiacie się beze mnie. - odparł ze śmiechem Daniel.

- Wielkie dzięki. - powiedziałam sarkastycznie. - Karz tej przerośniętej małpie mnie puścić, albo będziesz mógł się pożegnać z twoją ulubioną zabawką w jego ciele.

- Ej mój Orangutanku. Puść Jane i chodźmy do pokoju po banany.

W mgnieniu oka znalazłam się na ziemi, a Calum wstał na równe nogi, wziął Daniela za rękę i aż wybiegł z pomieszczenia. Nic nie mogłam poradzić na śmiech, który wydobył się z mojego gardła. To było warte uwiecznienia, szkoda, że tego nie nagrałam.

Jednak miałam jeszcze jedną rzecz do zrobienia. Od dłuższego czasu mieszka z nami James, abyśmy mieli go na oku. Bardzo zaprzyjaźnił się z Vincentem, czego kompletnie nie potrafię zrozumieć. To przecież podły, niewdzięczny, głupi, arogancki idiota. Ale cóż mogę poradzić, przeciwieństwa się przyciągają.

Wstałam z podłogi i otrzepałam kolana z niewidocznego pyłku. Byłam gotowa na kolejny wielki krok w moim życiu. Czym prędzej udałam się do salonu, gdzie wiedziałam, że zastanę bruneta i jego najnowszego przyjaciela. Musiałam to zrobić teraz, inaczej stracę całą odwagę, którą nagromadziłam na tą okazję.

Chłopaki aktualnie grali w jakąś grę. Stanęłam przed telewizorem, zasłaniając im cały widok i wzięłam oddech.

- Weź odejdź. No nie widzisz, że gramy. Ojciec szklarz? - warknął na mnie Vince.

- Nie, matka szyba. - odpyskowałam. - Zaraz pójdę, tylko muszę coś zrobić i powiedzieć.

- Mów i spadaj. - Vince dalej był zły, ale miałam jego słowa i nastroje głęboko gdzieś. Odwróciłam głowę w stronę James'a, który spoglądał na mnie z zaciekawieniem rysującym się na jego twarzy i zrobiłam kilka kroków do przodu, aż stałam bezpośrednio przed nim.

Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech dla zrelaksowania i spojrzałam mu w oczy.

- Kocham cię. - wydusiłam szybki i pocałowałam, aby następnie uciec z powrotem do swojej jaskini, jak batman, niezauważenie, ale nie do końca mi się to udało, bo po drodze uderzyłam się w rękę, zwaliłam jakiś talerz i potknęłam o własną nogę.

Najważniejsze, że w końcu mu to powiedziałam.


*******************************

Udało mi się ! Napisałam ! Zmobilizowałam się i macie rozdział :>

Pisany 4h, ale jest ^^

Liczę na waszą opinię :D

KOMENTUJCIE !

GWIAZDKUJCIE !

Pozdrawiam,

Klaudia :***

Ps. Wszystkim maturzystą życzę szczęścia :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top