Rozdział 40
Z moim ojcem nie spędziłam tak dużo czasu w całym swoim życiu, jak teraz. Przychodzi do mnie trzy razy dziennie i przynosi posiłki oraz zaprowadza do łazienki. Jednak nie jest, jak w bajce. Jestem pewna, że mam złamaną rękę i co najmniej dwa żebra, ale kto by tam liczył. Nie będę wspominać o co rusz nowych siniakach tworzących się na mojej jasnej skórze. Oczywiście o każdą ranę mogę posądzić siebie. Nie należę do pokojowo nastawionych ludzi, ani w sumie pokornych również. Lubię się kłócić i jestem pyskata. Za mój niewyparzony język zarobiłam cios, już nie jeden raz.
Gdzie wy do cholery jesteście, pomyślałam.
Siedzę już w tym pomieszczeniu od sześciu dni i jak na razie nie zanosi się na zmianę zakwaterowania, chyba, że na trumnę. Po spędzeniu tutaj tylu godzin, sama dowiedziałam się, gdzie jestem. Nie sądziłam, że wybierze to miejsce. Może jest jakoś emocjonalnie przywiązany? Nigdy nie sądziłam, że jest tu taka ładnie zagospodarowana piwnica.
Przysięgałam sobie, że moja noga nie postanie już w tym domu. Czy można kochać miejsce, gdzie się patrzyło, jak matka ćpa, a ojciec planuje kolejne zabójstwo?
- Córeczko, tatuś przyszedł. - oznajmił mężczyzna stojący w drzwiach.
Posłałam w jego stronę piorunujące spojrzenie i lekceważąco prychnęłam. Dostałam w nagrodę mocny cios w twarz.
- Na nic więcej cię nie stać ? - zadrwiłam.
- Mógłbym cię zabić już teraz. Wchodzisz mi tylko w drogę. - odparł.
- To czemu tego nie zrobisz ?
- Jesteś mi potrzebna. Masz coś, co jest moje.
- Co? - zapytałam niezrozumiale.
- Znasz hasło do komputera. - odpowiedział. - Podasz mi je tylko i to wszystko się skończy.
Wiele lat temu ojciec zapisywał wszystkie swoje transakcje, plany i dane w podręcznym laptopie. Gdy przyszła do nas policja, aby go aresztować, zmieniłam hasło. Nie mogłam pozwolić, aby to kiedyś do niego wróciło. Były tam zapisane rzeczy, warte kilka milionów. Przydałyby mi się te pieniądze, ale nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
- Nie podam ci go. Znajdź sobie hakera.
- Myślisz, że nie próbowałem. Nie wiem, jak ty to zrobiłaś, ale to jest nie do złamania.
Internet na coś się przydał, tylko nie sądziłam, że wyszło mi to tak dobrze.
- Pieprz się. Nic ci nie powiem. - zaśmiałam się.
- Skoro tak chcesz się bawić, to dobrze. - powiedział, a mi nagle przeszła chęć do śmiechu.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na torbie w rogu pokoju. Podszedł do niej i wyciągnął pręt. Myślałam, że mnie nim uderzy, jednak on zrobił coś innego. Położył go obok siebie i zaczął wyciągać inne rzeczy i je składać. Po pewnym czasie zorientowałam się co to za machina. Miniaturowy palnik.
Ojciec odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął. Chwilę później odpalił płomień i ustawił pręt nad nim. Gdy nagrzał się już do czerwoności, zaczął się do mnie z nim zbliżać.
- Zabawę czas zacząć. - warknął i przytwierdził mi rozgrzany metal do skóry.
Wrzeszczałam.
****************************
KOMENTUJCIE !
GWIAZDKUJCIE !
Pozdrawiam,
Klaudia :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top