Rozdział 28


Przez całą noc musiałam wysłuchiwać niedorzecznych pytań chłopaków. Zresztą to nie było najgorsze. Około drugiej rano postanowili dać mi dobre rady na temat seksu, to już było za wiele. Kazałam im się odczepić i iść spać, bo jest późno. Niestety wyszło na to, że posiedzieli jeszcze ze dwie godziny, a ja byłam coraz bardziej zszokowana. W jednej chwili siedziałam na łóżku, a w następnej na ziemi w szoku. Albowiem moi wspaniali przyjaciele postanowili zaprezentować mi pozycję seksualną, w której ich zdaniem będzie mi najwygodniej. Wychodzi na to, że największe doznania będę czuła, gdy James będzie za mną, a ja na czworaka.

Otwierałam usta, jak ryba, nie wiedząc co odpowiedzieć. Oni już chyba niczym mnie nie zaskoczą. Na szczęście byli w ciuchach, lecz pokazywanie mi pozycji przerodziło się w ich gorąco uniesienie. Z piętnaście minut nie zwracają już na mnie uwagi pochłaniając swoje twarze.

- Wiecie co... Może ja pójdę do sypialni i położę się. - powiedziałam do nich, ale nie dostałam odpowiedzi. - Świetnie. - mruknęłam pod nosem i wstałam.

Poszłam do siebie i rzuciłam się na łóżko.

- Kocham cię. - powiedziałam do poduszki i przytuliłam się bardziej. - Już nigdy cię nie opuszczę. - to było ostatnie co powiedziałam przed zaśnięciem.

Miałam cudowny sen. Leżałam pośrodku jakiegoś wzgórza i patrzałam w niebo. Nade mną było pełno gwiazd, niektóre spadały, a inne po prostu świeciły. Nagle jedna mocno rozbłysła i jakaś cząstka jej leciała w moją stronę. Usiadłam i chciałam to dosięgnąć, moja ręka była już bardzo blisko. Jeszcze tylko kawałek...

Buuum.

W wielkim szoku zaczęłam się rozglądać. Byłam na podłodze zwinięta w pościel, a na moim łóżku siedziało dwóch debili. Najwidoczniej naszła ich ochota na śmierć.

- Już po was. - wysyczałam.

Danny i Calum zerwali się szybko w nogi i zaczęli uciekać. Chciałam pójść w ich ślady, ale moje nogi zaplątały się w kołdrze i z powrotem upadłam.

Nic poza leżeniem mi nie pozostało. Debile zapewne już się ukryli i w najbliższym czasie nie raczą się pokazać. Dobrze wiedzą, że mnie się nie budzi.

- Widzę, że dobrze się bawisz. - usłyszałam nagle męski głos.

Czym prędzej podniosłam głowę i w drzwiach pokoju zauważyłam Vincenta. Nad jego głową znajdował się zegar i wskazywał trzynastą czterdzieści. Nie dosyć, że ledwo słońce wzeszło, to już on się pojawił.

- Czego ?! - warknęłam.

- Czyżby księżniczka wstała lewą nogą.

Gdyby podszedł trochę bliżej, tylko trochę. Już bym go dopadła.

- Spieprzaj !

- Wyrażaj się młoda damo. - próbował naśladować głos pani Green.

- Podejdź bliżej, to sobie pogadamy. - przywoływałam go ręką.

- Głupi nie jestem. Czekamy w salonie. Znalazłem coś. - odparł i wyszedł.

Czym prędzej podniosłam się i nie zważałam na swój wygląd. Pobiegłam do chłopaków.

- Co macie ?! - od razu zapytałam, gdy ich ujrzałam.

Cała trójka siedziała na sofie i spoglądali w laptopa.

- Nooo...  - popędzałam ich.

- Ava... - zaczął Danny.

- Czy James jest w to zamieszany ?! - zażądałam odpowiedzi.

Wszyscy spojrzeli po sobie, a potem na mnie.

- Mówcie !

- Tak. - powiedział Calum.

Nogi prawie się pode mną ugięły, ale wzięłam się w garść.

- A więc dobrze. - odparłam. Nie wiedziałam co jeszcze mogę dodać, zrobić...

- Ava to nie wszystko... - zaczął Danny.

- Jak to? - zapytałam. - Co jeszcze?

- Wychodzi na to, że to on zabił Liam'a. - wydusił w końcu chłopak.

Nagle zakręciło mi się w głowie. Wszystkie wspomnienia wróciły. Liam. James. Wczorajsza randka. Potem wszystko zniknęło poza jednym słowem.

MORDERCA.



***************************************************

KOMENTUJCIE !

GWIAZDKUJCIE !

Pozdrawiam,

Klaudia :***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top