Rozdział 22


Mój mózg nie umiał przetworzyć informacji, jaką udało mi się zdobyć. Niby jedna rzecz, ale zniszczyła cały mój plan na przyszłość. Jak mogłabym teraz najzwyczajniej w świecie zabić wujka James'a? Czy wybaczyłby mi? Zapewne nie.

Sposób w jaki odnosił się do tego mężczyzny, mówił, że zależy mu na nim. Nie podobało mi się to, ale taka była prawda. Ile tysięcy razy musiało coś się spieprzyć, aby w końcu inna sprawa poszła dobrze.

Wychodzi na razie, że jest zero do iluś tam. Straciłam rachubę po pierwszej setce.

Nie mam zamiaru już się mazać. Koniec wylanych łez. Koniec wściekania się na siebie. KONIEC.

Moje nogi same niosą mnie przed siebie, a w tym czasie myśli krążą jak szalone. Nawet nie zauważam, kiedy docieram na cmentarz. Powolnym krokiem udaję się, aż na sam koniec do gorszej części. Jest tam od groma grobów. Niektóre z nich nie mają nawet miesiąca, a inne stoją tam od lat. Żadne nie jest z cegły, wszystkie są oznaczone drewnianymi krzyżami. Ludzi z moich dzielnic nie stać na marmur, czy tym podobne. Sami tworzymy ostatnie znaki Boga dla naszych bliskich. Jest to smutna, ale za razem piękne. Czujemy wtedy, że pozwalamy im odejść dalej. Dajemy błogosławieństwo na dalszej drodze.

Zbijałam deski, które teraz stanowią cześć ostatniego krzyża Liam'a. Całość została wykonana z naszego ukochanego drzewa. Była to niewielka sosna, ale znaczyła wszystko. Teraz zostanie z nim do końca. Ma cząstkę nas.

- Cześć Liam. - szepnęłam, gdy uklękłam nad jego grobem. - Już dawno z tobą nie gadałam. Przepraszam, ale miałam dużo na głowie. Postanowiliśmy się zemścić, a jak na razie nic nie idzie po naszej myśli. Wszystko jest na opak. Dużo się działo odkąd cię nie ma... Danny i Cal się starają i to bardzo, aby mnie podnieść na duchu. Przez długi czas byłam w depresji, ale teraz jest lepiej. Postanowiłam wziąć się w garść, tak jak ty byś to zrobił. Tęsknię za tobą. Wszyscy za tobą tęsknimy. Jeśli mnie słyszysz, albo patrzysz na mnie z góry i zastanawiasz się co taka idiotka robi na cmentarzu o takiej godzinie, to powiem ci, że za cholerę nie wiem. Samo tak wyszło. Bałam się tu przychodzić, bo czułam się winna. Ciągle nachodziły mnie myśli, że to moja wina. Teraz już wiem, że nie. Mam nadzieję, że tam gdzie teraz przebywasz, jesteś szczęśliwy i, że zajmiesz nam dobre miejsca. Chociaż w duszy liczę, że minie jeszcze kilka dobrych lat, zanim tam przybędziemy. Muszę już iść. Pewnie chłopacy się martwią. Postaram się przyjść niedługo.

Na drżących nogach wstałam z wilgotnej ziemi i udałam się do domu. Chłopcy już na mnie czekali zmartwieni. Nie dość, że ostatnie co do nich powiedziałam, to to, że już wracam do domu i podałam informację kim jest szef pani Green. Nie wiedzą jeszcze najważniejszego.

- Hej... - powiedziałam na wstępie.

- Hej? Hej ! - wrzeszczy Danny. - Wiesz jak ja, znaczy my się martwiliśmy ?!

- Wiem, ja... - zaczęłam.

- Nie ! Nic nie mów ! Teraz moja kolej na gadanie ! Mam dość twojego zachowania. Wiem, że po śmierci Liam'a masz dość życia, ale jeszcze my tu jesteśmy. Dla ciebie ! Nigdzie się nie wybieramy ! Czekaliśmy na ciebie kilka godzin, dzwoniliśmy, pisaliśmy, a nawet cię szukaliśmy ! Gdzie ty do kurwy cholernej byłaś ?!

- Tak, ale... - próbowałam znowu wtrącić zdanie, ale na nic.

- Żadnych ale ! Koniec użalania się nad sobą ! Koniec !

- Wiem ! Byłam u Liam'a ! - krzyknęłam.

W pokoju zapadła cisza.  Moje słowa zawisły w powietrzu, jak gęsta mgła. Nikt już nic nie powiedział. Patrzeliśmy na siebie w milczeniu i czekaliśmy. Nie wiem na co. Po prostu tak było.

- I? - w końcu Calum zabrał głos.

- I nic. Koniec ze łzami. Liam by tego nie chciał. - wzruszyłam ramionami.

- Wróciłaś. - odparł poważnie Danny.

- Tak.

Patrzyłam na chłopaka z lekkim uśmiechem na ustach. Z prędkością światła Cal owinął wokół mnie ręce i przytulił. Jego chłopak po chwili poszedł w jego ślady. Teraz cała nasza trójka ściskała się w najlepsze i czuliśmy się idealnie. Byliśmy rodziną. Byliśmy jednością.

Dziękuję Liam, pomyślałam.


*******************************************

Nie mam dzisiaj najlepszej weny, ale coś naskrobałam xxx

KOMENTUJCIE !

GWIAZDKUJCIE !

Pozdrawiam,

Klaudia :***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top