Rozdział 20
James jest wspaniały, czuję do niego coś więcej, ale wiem, że nie mogę na to liczyć. Patrzy na mnie, tak jakbym była jakąś boginią. Jednak nie chcę go plątać w swoje życie. Jesteśmy z innych światów. On nigdy nie zasmakował ubóstwa i nienawiści, ani bólu. A ja nigdy nie zaznałam rodzinnej miłości, relaksu, ani spokoju. Nasze życia różnią się diametralnie. Z trudem oddzielam moje uczucia od racjonalnego myślenia. Muszę pamiętać, aby go sobie odpuścić.
Późnym wieczorem, po wyjściu James'a, obgadaliśmy z chłopakami, co dalej robimy. Zrobiliśmy szczegółowy plan. Znalazły się na nim jedynie trzy punkty. Natomiast bardzo ważne.
1. Wybadać wroga.
2. Pomścić Liam'a.
3. Próbować przeżyć.
Niby takie proste, a za razem ledwo wykonalne. Nasza grupka pomniejsza się coraz szybciej. Jeszcze dwa miesiące temu, nigdy nie pomyślelibyśmy, że będziemy rozdzieleni, że nie będzie już Wspaniałej Piątki, a teraz co? Zostaliśmy tylko we trójkę.
Żeby zakończyć to wszystko, zabijanie i prowadzenie tego cholernego sierocińca, trzeba by było zlikwidować szefa. To, jednak nie będzie proste zadanie. Nikt nigdy go nie widział, poza panią Green. A ona nie należy do naszego fanklubu. Cały plan trzeba doszlifować, co do najdrobniejszego szczegółu, nie możemy popełnić żadnego błędu. To oznacza niechybną śmierć, a my nie chcemy tak szybko witać się z Liamem.
- To co robimy? - zapytał Danny.
- Czekamy. - odpowiedziałam po dłuższym namyśle.
- Na co? - tym razem zadał pytanie Calum.
- Aż ta dziwka popełni błąd. A uwierz, to się niedługo stanie. Przysięgam. -wyszeptałam w przestrzeń. Nie należę do osób, które rzucają słowa na wiatr.
Chłopaki zamilkli, a ja zamyśliłam się. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór, jak James czekał spokojnie na mnie w salonie.
- Hej. - powiedziałam nieśmiało zauważając ciemnookiego.
- Cześć. - odparł. - Jak się czujesz?
- Dobrze. - odpowiedziałam. Czułam się lekko zdenerwowana, chociaż nie rozumiem dlaczego. Przecież nienawidziłam tego faceta, a teraz każda pojedyncza myśl krąży dookoła jego osoby.
Później nastał moment krepującej ciszy. Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć, co zrobić. Usiadłam, wiec koło niego i czekałam, aż wykona pierwszy ruch. Gdy zauważyłam, że nie śpieszy mu się, wzięłam głęboki wdech i nachyliłam się nad chłopkiem.
Czułam jego niespokojny oddech na policzku, gdy zbliżałam się coraz bardziej do jego ust. Jak tylko nagle nasze wargi się złączyły, wybuchły fajerwerki. Niestety pocałunek szybko się skończył.
Przeszkodziły nam dwa młokosy.
- Avaaaa... Sorry, chcieliśmy zapytać, czy się nie nudzicie, czy coś, ale najwidoczniej nie. - powiedział z uśmiechem Calum.
Miałam w tamtej chwili wielką chęć zapaść się pod ziemię, albo utopić w łyżce wody przyjaciela. Najważniejsze, aby zniknąć.
*****************************************
Przepraszam, że taki krótki, ale jestem prosto po szkole i postanowiłam coś dodać, bo nwm jak to będzie wieczorem :D
Ale spróbuję dziś dodać jeszcze jeden xD
Komentujcie !
Gwiazdkujcie !
Ślijcie dalej !
Pozdrawiam,
Klaudia :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top