Rozdział 44
Zagryzam zdenerwowana wargę i mocno zaciskam oczy. Dociera do mnie co właśnie zrobiłam i chyba dostaję ataku paniki. Nie do końca wiem, jak on wygląda, ani jakie ma objawy. Moje serce bije z podwójną prędkością, twarz jest czerwona, a w brzuchu dzieją się prawdziwe akrobacje. Do tego wszystkiego nie mogę złapać powietrza w płuca i czuję, jak pokój się kurczy.
- Boże. Co ja zrobiłam? - szepnęłam do siebie.
Czułam się, jak idiotka. Powiedziałam to wszystko przy Vincencie i uciekłam. A to drugie nie udało mi się bezszelestnie. Zaalarmowani hałasem, Danny i Calum wybiegli ze swojego zacisza i spostrzegli mnie lecącą na twarz. Na szczęście pierwszy z nich zareagował dość szybko i mnie złapał. Nawet nie podziękowałam, tylko ukryłam się w swoim pokoju. A teraz, jestem jednym, wielkim kłębkiem nerwów.
*James*
Nie wierzę, że ona to zrobiła. Gdy weszła do salonu, mój dzień stał się o wiele lepszy. A już kilka minut później byłem w niebie. Przyznała, że mnie kocha. Tak sługo czekałem na ten moment, że teraz nie wiem, jak mam się zachować. Po pocałunku, który odebrał mi zdolność mowy i ruchy, przed dłuższą chwilę siedziałem wmurowany w kanapę i gapiłem się w ekran telewizora. Widziałem kątem oka, że Vince jest tak samo zszokowany, jak ja. Jemu nawet szczęka opadła, a pad leżał na ziemi.
Spędziłem tak dobre piętnaście minut, na doprowadzeniu siebie do porządku. Musiałem przyznać, że dała mi posmakować tylko swoich ust, a ja już stałem się twardy. Nie mogłem pójść do niej z erekcją, tylko bym się ośmieszył i zepsuł, to co chciałem powiedzieć.
Wstałem i spokojnym krokiem udałem się do Avy. Pod drodze trochę sprzątnąłem po brunetce. Gdy byłem już pod drzwiami, zawahałem się. Jednak, to, że ona mnie kocha zmotywowało moje ciało do zapukania.
Odczekałem kilka sekund i nacisnąłem klamkę.
Nic się tu nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Te same ściany, meble, łóżko, tylko jedna rzecz się zmieniła. Wielki kokon z pościeli na środku materaca. Mogę założyć się o milion, że to cel moich poszukiwań.
- Ava? - podszedłem do kobiety. - Porozmawiaj ze mną.
Jej odpowiedzią było jakieś mruknięcie.
- Co? - zapytałem.
- Zbłaźniłam się. - odparła już głośniej.
- Nie zbłaźniłaś.
- Zbłaźniłam. - dalej trzymała się swojego zdania i nie pokazała swojej twarzy.
Nie mogłem już tego dłużej znieść, więc pociągnąłem za rogi pościeli o odwinąłem swoją piękność. Gdy tylko spojrzała w moje oczy, zarumieniała się i odwróciła wzrok w bok. Delikatnie złapałem ją za podbródek i skierowałem w swoją stronę.
- Jesteś cudowna. Kocham cię. Uwielbiam, jak się rumienisz i to, że w końcu odwzajemniasz moje uczucia. Wiem, że spieprzyłem sprawę, ale będę się starał i nie pozwolę, aby ktoś zepsuł, to co jest między nami. - odparłem i pocałowałem ją.
Dzięki Bogu, pozwoliła mi na to. Nie śpieszyłem się, powoli badałem jej ciało. Z każdym kolejnym pocałunkiem, robiliśmy krok na przód. Długo zajęło mi poznawanie jej warg. Były takie słodkie i ciepłe. Nie spostrzegłem nawet, kiedy ściągnęła moją bluzkę i ułożyła się na plecach. Poczułem jej paznokcie jeżdżące po moich łopatkach, wciągnąłem głęboko powietrze i odsunąłem się od niej.
Brązowe oczy spojrzały na mnie z zapytaniem. Uśmiechnąłem się drapieżnie i złapałem dół jej podkoszulki, aby jednym szybkim ruchem pociągnąć ją w górę. Teraz oboje byliśmy półnadzy i szczęśliwi.
Ponownie pochłonąłem jej usta.
- Moja. - szepnąłem pomiędzy pocałunkami.
- Mój. - usłyszałem jej urwany głos.
Jedną ręką złapałem jej dłonie u umieściłem nad nią, a drugą przesunąłem w dół jej brzucha, do centrum podniecenia. Miałem już odpiąć guzik jej spodni, kiedy drzwi od pokoju walnęły w ścianę, a w wejściu ukazały się dwie męskie głowy.
Zabiję ich, pomyślałem odsuwając się od Avy i zarzucając na nią pościel.
- Ups... - odparł Calum.
- Macie trzy sekundy, albo was zabiję. Mam nadzieje, że macie dobry powód, aby tu wpadać. - warknąłem.
- Yyy... Chcieliśmy zapytać, czy Ava jest głodna, ale najwyraźniej akurat ją zaspokajasz. - powiedział Danny i szybko uciekł z pokoju wraz ze swoim partnerem.
Zrezygnowany przyparłem czoło do czoła Avy i westchnąłem.
- Zepsuli moment, prawda? - zapytałem i pocałowałem ją w nos.
- Tak. - szepnęła i mnie zepchnęła.
- No zabiję ich.
- Chodźmy coś zjeść. - powiedziała zakładając bluzkę.
Wstałem z łóżka i złapałem za dłoń dziewczynę. Następnie wyszliśmy z pokoju i skręciliśmy w lewo do kuchni. Wszyscy już tam siedzieli i zajadali się kanapkami.
Posłałem dwóm gejom spojrzenie ciskające pioruny, a Vincentowi kiwnąłem głową. Nie miałem chęci na rozmowę. Jednak wszystko musieli zepsuć idioci.
- I co? Zaspokoiłeś naszą małą dziewczynkę? - zapytał Danny i zarozumiale się uśmiechnął.
Prawie zadławiłem się piciem, które akurat próbowałem przełknąć.
- Danny! - krzyknęła Ava.
To będzie długi wieczór.
**********************************
W końcu mamy rozdział. Coś trudno się pisało... dokładnie 3 godziny i 29 minut ! Ale jest !
KOMENTUJCIE !
GWIAZDKUJCIE !
Pozdrawiam,
Klaudia :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top