Rozdział 37
Krok po kroku zaczęłam wprowadzać mój plan w życie. Najważniejsze to dowiedzieć się, kto jest zabójcą Liam'a. Potem trzeba domyślić szczegóły zniszczenia pani Green. A na sam koniec żyć długo i szczęśliwie. Oczywiście zawsze musi być jakieś " ale ". Tym razem jest to spowodowane sprowadzeniem James'a. Przecież nie wystarczy, że podejdę do niego i powiem, że ma ze mną pójść.
Dlatego leżę teraz na kanapie i pożeram żelki. Gdy kolejna smakowa twarzyczka trafiła do moich ust, ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie zwlokłam swój tyłek z najwygodniejszego miejsca na świecie i ze słodyczami w buzi ruszyłam otworzyć.
- Tak ? - zapytał. Po chwili dopiero dotarło do mnie, że krok ode mnie stoi James. Chłopak, o którym właśnie myślałam. Byłam pewna, że moje oczy muszą być szeroko otwarte, a o ustach już nie wspomnę.
- Możemy pogadać ?
- Wejdź. - dalej byłam w szoku.
Wyglądał wspaniale. Czarna koszulka opatulała jego ciało, jak druga skóra, a dżinsy podkreślały seksowny tyłek. Sposób w jaki chodził, pokazywał, że nie jest pewny. Nie wiedział co go tu czeka. Jedna część mnie błagała, abym skoczyła na niego i zerwała tą koszulkę wraz ze spodniami, lecz druga podpowiadała, abym opanowała hormony i zdobyła informacje. Przyszedł tu z własnej woli, to musi coś znaczyć, ale z drugiej strony ostatnio uciekł i nie dał znaku życia.
Poprowadziłam chłopaka do kuchni i kazałam usiąść przy blacie. Z grzeczności zapytałam, czy chce się czegoś napić, lecz odmówił. Nawet lepiej, bo nie mogłam się skupić.
- Dlaczego ? - wydusiłam w końcu.
- Co ? - spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Dlaczego tu jesteś ? Dlaczego patrzałeś na śmierć Liam'a ? Czemu mnie oszukiwałeś ?
James głęboko westchnął.
- Nie wiem od czego zacząć...
- Od początku. - odparłam.
Najwidoczniej nie wiedział od czego zacząć. Otwierał i zamykał usta co chwilę. Był to śmieszny widok, ale bardziej interesowały mnie odpowiedzi.
- Dobrze. Powiem ci wszystko co wiem. Ale będziesz miała jeszcze więcej pytań niż teraz.
Słowa, którymi zakończył, wcale nie podniosły mnie na duchu.
- Wiesz chociaż kim był mężczyzna, który zabił moje przyjaciela ? - wydusiłam.
- Nie do końca.
Jak można nie wiedzieć ?! Pytanie krążyło mi ciągle w głowie. Nagle drzwi otworzyły się na oścież, a w nich ukazali się chłopacy. Calum i Danny nie wyglądali na najszczęśliwszych, natomiast Vince uśmiechał się od ucha do ucha.
*************************
Króciutki rozdział, ale postaram się dodać dziś jeszcze jeden :D
Jednak nic nie obiecuję ^^
KOMENTUJCIE !
GWIAZDKUJCIE !
Pozdrawiam,
Klaudia :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top