Rozdział 19
Wczoraj był pogrzeb Liam'a. Od tamtej pory nie wychyliłam nosa poza łóżka. Czuję jego obecność dookoła mnie, jakby tak naprawdę nie odszedł. Wylałam całe morze łez, a nowe pojawiają się znowu. Dlaczego złe rzeczy, przytrafiają się dobrym ludziom? Co takiego Liam zrobił, że mi go odebrano? Co takiego zrobiłam ja? Prawda jest taka, że zdarzało się kilka rzeczy przeskrobać, ale jeśli to by coś zmieniło, chciałabym cofnąć czas, odmienić przeszłość. Stworzyć nową przyszłość.
- Ava, musisz w końcu wstać z łóżka. - słyszę głos Caluma.
Po chwili materac po prawej stronie zapada się. Najwyraźniej usiadł na nim ten grubas. Nie mam zamiaru mu nawet odpowiadać. Od kilku dni nie wypowiedziałam ani słowa. Załamałam się. Nie ma przy mnie już mojego obrońcy, brata. Liczę tylko na to, że teraz mam naprawdę dobrego anioła stróża. Chciałabym, żeby Bóg zabrał go o wiele później, ale ten nigdy mnie nie wysłuchuje.
Łzy znowu cisnęły mi się do oczy, gdy tylko pomyślałam o przyjacielu. Kiedyś marzyłam, ze może będziemy razem. nawet kilka razy o tym rozmawialiśmy. Obydwoje wiedzieliśmy, że naszą rzeczywistością będzie wieczna ucieczka. Wyobrażałam sobie kiedyś, że jak któreś z nas miałoby umrzeć, to byłabym ja, albo jako nastolatka, albo jako babcia. Nigdy on nie był pierwszy.
Dlaczego ona nas nie mogła zostawić w spokoju ?
Czemu musiała zabić Liam'a ?
Czy jesteśmy następni na liście ?
Te i wiele innych pytań zaprzątało moją głowę. Najwięcej dotyczyło oczywiście blondyna, które pochowaliśmy, a reszta James'a. Nie wiem, jakim cudem, ale dowiedział się o pogrzebie i był na nim. Wyróżniał się w tłumie. Jedyny był taki poukładany, wśród ludzi ulicy. Widziałam, jak próbował się dostać do trumny i potem oddał hołd mojemu przyjacielowi. Chwilę później poczułam jak bierze mnie w ramiona, a ja się rozsypuję na małe kawałeczki.
Nie pamiętam, jednak, jak znalazłam się w domu, w łóżku. Lecz odkąd się obudziłam, nic już nie jest takie same. Nie usłyszę już śmiechu, ani narzekać Liam'a. Nie ujrzę jego twarzy. Nie poczuję jego skóry. To wszystko zostało mi odebrane.
Były takie chwile, że chciałam popełnić samobójstwo, ale wystarczyły sekundy, abym zmieniła zdanie. Nie mogę zostawić Daniela i Caluma.
Na początku było nas pięciu. Wspaniała piątka. Tak się nazywaliśmy.
Potem zostało czterech. Byliśmy muszkieterami.
Teraz jest tylko trójka. Zrozpaczona trójka.
Stacy nie zdołała przyjechać i pożegnać Liam'a. To była kolejna rzecz, która mnie załamała.
- Nie chcę. - wychrypiałam. Nie poznawałam własnego głosu. Nieużywany od kilku dni, brzmiał okropnie, ale nie przejmowałam się tym.
- Musisz się wziąć w garść ! Liam by nie chciał, abyś przez niego leżała jedynie w łóżku i pomału się zabijała ! - Calum, chyba po raz drugi w życiu podniósł głos.
Nigdy nie słyszałam, aby krzyczał, poza tym cholernym razem, kiedy, aż wrzeszczał, że Liam nie oddycha. Zawsze był z nas wszystkim najspokojniejszy i rozwiązywał większość dramatów.
Jest to drugi raz przy mnie mówił podniesionym tonem. Wiedziałam, że to oznacza, że już koniec mojego użalania się nad sobą. On na to nie pozwoli.
- Wiem, ale nie potrafię. - wyszeptałam, bo mówienie głośniej bolało.
- Rozumiem. Był też moim przyjacielem. Każdemu z nas go brakuje. - powiedział i przytulił się do moich pleców. Obróciłam się tak, aby twarzą wtulić się w jego klatkę piersiową i wczuć się w bicie jego serca.
- Wstajemy? - zapytał.
- Okey.
Chciałam już podnieść się do pozycji siedzącej, kiedy zostałam porwana na ręce i zaniesiona do łazienki. Calum postawił mnie w piżamie pod prysznicem i podał czysty ręcznik.
- Czy to oznacza, że śmierdzę ? - wychrypiałam ze śmiechem.
- Nie żeby coś, ale tak. - odparł, również się uśmiechając.
- Dziękuję. - powiedziałam już poważnie.
Cal zrozumiał o co chodzi.
- Nie ma za co. I pośpiesz się, bo naszemu gościowi, musi się już nudzić.
- Jakiemu gościowi? - zapytałam.
- Z tego co pamiętam, może mieć na imię Jake? A może Jack? - zastanawiał się.
Spojrzałam na niego, jak na idiotę i po chwili otworzyłam szeroko oczy.
- James ?! - wrzasnęłam.
- O właśnie ! Tak miał na imię. - chłopak uśmiechnął się złośliwie, kiedy w pośpiechu wyganiałam go z łazienki.
James jest u mnie w domu, a ja wyglądam, jak tysiąc nieszczęść. Trzeba coś ze sobą zrobić ! I jakoś zakryć nowe blizny...
**************************
KOMENTUJCIE !
GWIAZDKUJCIE !
ŚLIJCIE DALEJ !
Next= 15 gwiazdek + 10 komentarzy ( standardowo ) :D
Pozdrawiam,
Klaudia :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top