Rozdział 17
Po kolejnych kilkunastu dniach spędzonych na bezsensownym oczekiwaniu koszmaru, postanowiłam wziąć się w garść. Nie po to uciekłam, aby się ukrywać. Chciałam być wolna i właśnie będę spełniać moje marzenie. Dziś nadejdzie chwila, w której wyjdę na dwór i najzwyczajniej w świecie przejdę się po mieście. Nie będę zaszywała się w ciemnych dzielnicach, ani przebiegała zaułkami, aby nikt mnie nie zauważył. Teraz po prosty spędzę czas na słońcu.
Nie minęła godzina, a spełniłam swoje marzenie. Akurat opalam się na jednej z licznych plaż w mieście. Miałam na sobie biały, dwuczęściowy strój kąpielowy. Nie zakrywał za wiele, ale osłaniał najważniejsze miejsca. Chciałam się równomiernie opalić i wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że nagle zaszło słońce.
- Kurwa. - przeklęłam pod nosem.
- Nie ładnie tak mówić. Jeszcze pójdziesz do piekła. - usłyszałam nad sobą męski głos.
Wydawało mi się, że moja wyobraźnia płata mi figle.
Powoli otworzyłam oczy i jednak to nie były przesłyszenia. Nade mną stał James. Wyglądał cudownie. Jego półnagie ciało błyszczało od kropel wody, a zawadiacki uśmiech, nakłaniał do grzechu.
- Już tam byłam. - odpowiedziałam na jego zaczepkę.
Jego mina nagle spoważniała, a sam usiadł obok mnie na ręczniku. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyniósł tutaj swoje rzeczy. Najwidoczniej tajnym agentem nie zostanę, ani szpiegiem, lub nikim takim, skoro tak łatwo mnie podejść.
- Wspaniale cię znowu zobaczyć. - powiedział po krótkiej chwili milczenia.
Nie wiedziałam co na odpowiedzieć. Przecież nie wykrzyczę na całą plażę, że jest mega seksowny, uroczy i seksowny. Jednak on najwidoczniej próbuje mnie do tego skłonić. Co chwila nachyla się w moją stronę i tym samym napina mięśnie. Widzę, że coś mówi, ale mój mózg tego nie przetwarza. Przyglądam się jego ustom i zastanawiam, jaki mają smak.
- Ciebie też. - odparłam lekko zachrypniętym głosem.
Cholera, pomyślałam. Działa na mnie.
- Co u ciebie? - zapytałam bezsensownie.
W podświadomości strzeliłam sobie facepalma. James natomiast wybuchł donośnym śmiechem. Na moich ustach sam uformował się cień radości.
- A dobrze, ale opowiadaj co z wami. Z tobą?
- Nie jest źle. Dajemy sobie radę. - odpowiedziałam i zamilkłam.
Nie miałam już nic do dodania. A on o nic nie pytał. Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy i przyglądaliśmy się falą.
- Ava? - usłyszałam swoje imię.
- Tak?
- Chciałabyś może wyjść gdzieś razem? - zapytał niepewnie.
Na zewnątrz wyglądałam na niewzruszoną, ale wewnątrz skakałam z radości. Gdy uczęszczaliśmy razem do szkoły, nienawidziłam go, ale z biegiem czasu zrozumiałam, że był interesujący.
- Chętnie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Spojrzałam mu w oczy i zaczęliśmy się do siebie przybliżać. Niestety romantyczny moment przerwał dźwięk mojej komórki. Niechętnie odsunęłam się od chłopaka i sięgnęłam po urządzenie. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Caluma. Niepewnie odebrałam.
- Halo?
- Ava ?! Boże, gdzie jesteś ? Mamy problem. - powiedział bez wstępu.
- Co? Już idę do domu. Co się dzieje?
- Green nie odpuściła. Tylko czekała. Liam oberwał. Wracaj szybko.
Gdy dotarł do mnie sens jego słów, zerwałam się prędko na nogi i zebrałam swoje rzeczy. Chciałam już odejść, ale odwróciłam się po raz ostatni.
- Pa James. To się, jednak nie uda. - odparłam i odeszłam.
Nie mogłam go mieszać w swoje problemy. Jego cudowny świat musiał takim pozostać, ja bym była zwykłym problemem.
******************************
Komentujcie :D
Gwiazdkujcie :D
Ślijcie dalej :D
Pozdrawiam,
Klaudia :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top