Rozdział XIII
Odd
- Jim, już nigdy nie zrobię Ci żadnego psikusa! Przyrzekam! - zawołałem rozpaczliwie.
- Znów Ci te obiady zaszkodziły? Bo albo mi się wydaje, albo bredzisz!
- Lepiej zacznijmy się modlić o cud. - zwróciłem się do siedzącego naprzeciw mnie Jeremiego, co nie uszło uwadze nauczyciela.
Muszę, coś zrobić...
- Jim, tu jesteś. Wszędzie cię szukam. - do pomieszczenia wkroczyła pani Hurts. - Obiecałeś mi pomóc z doświadczeniem na następną lekcję.
Blondyn spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Wiesz ja teraz nie mogę, ale..
- Nie chcę słyszeć sprzeciwu. - przerwała mężczyźnie.
Po chwili chwyciła go za przed ramię ciągnąc w stronę wyjścia.
- Macie tu czekać, zaraz wrócę! - krzyknął zamykając za sobą drzwi.
Jeremi
Wuefista ledwie co wyszedł, a chłopak już stał przy jednym z okien.
- Rusz tyłek. - dopiero kiedy się odwrócił zobaczył, że stoję za jego plecami.
Wczołgałem się na parapet aby po chwili wylądować na ziemi.
Ruszyliśmy biegiem w stronę lasu.
Niespodziewanie chłopak zatrzymał się przy ostatniej prostej do kanału.
- Co ty wyprawiasz? - zdziwiłem się.
- Mamy towarzystwo. - z zarośli zaczęli wychodzić nasi znajomi ze szkoły. Sądząc po spiralach w oczach i minach nie mieli przyjaznych zamiarów.
Yumi
Drzwi windy rozsuneły się ukazując puste miejsce po laboratorium.
- Co teraz? - zapytałam niepewnie.
Bez słowa ruszyła przed siebie. Nagle zatrzymała się jakby napotkając przeszkodę.
- Superkomputer tu jest! - zawołała z szerokim uśmiechem na ustach.
Niespodziewanie jak na monitorze pojawił się prostokąt z aktywowaną wieżą. Wyglądało to dość dziwnie..ale wtedy wszystko zaczęło się wyłaniać.
- Odjazd. - Wyglądało na to, że Urlich też jest pod wrażeniem naszej "przyjaciółki" Xany.
- Musimy iść do fabryki! - zaczęła coś pisać na komputerze.
- A co z chłopakami? - mina bruneta nie wskazywała na nic dobrego.
- Spróbuje ich złapać. - wyglądała jakby próbowała opanować gniew. - Wy tymczasem idźcie, i tak jest zbyt dużo potworów, jak skończcie ja dołączę pewnie już z chłopakami.
Brzmiało to rozsądnie, ale i tak nie mogłam się jakoś przekonać do tego planu.
- Okey. - chłopak odpowiedział za mnie.
Urlich
Ponownie przekroczyliśmy próg windy.
Dobra raz kozie śmierć...
- Yumi?
- Tak? - dziewczyna ilustrowała mnie spojrzeniem.
- Bo jak wtedy, no, ten, wiesz... - serio?! Serio?! Teraz to nawet wysłowić się nie potrafię.
- Ta wiem... - Czyżby zrozumiała o co chodzi? - Wiem też, że "ingerencja" była potrzebna...
Czy ona właśnie nazwała nasz pocałunek INGERENCJĄ!!!
Czyli wychodzi na to, że zrobiłem to tylko dlatego aby odzyskała wspomnienia...Jasna cholera, wcale nie o to chodziło!
- Tak, właśnie zrobiłem to tylko dla dobra sprawy. - sam się pogrążasz debilu. - Nie chciałem aby były jakieś niejasności czy coś.
- I nie ma. - dziewczyna już jakiś czas temu odwróciła wzrok, tylko teraz wyglądała jakby...posmutniała.
Po chwili bez słowa zajęliśmy miejsca w skanerach czekając na proces wirtualizacji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top