5

- Bez zmian. - mruknął jasnowłosy, podnosząc wzrok na Jeremiego tylko po to, by zobaczyć frustrację malującą się na jego twarzy.

- W takim razie nic więcej nie zrobimy. - westchnął, ściągając okulary i przecierając powieki.

- Jesteś tego pewien, Jeremy? - odezwała się Yumi, nie odrywając oczu od Della Robbi, który usilnie starał się udawać, że tego nie zauważa.

- Tak, jestem pewien. Program działa perfekcyjnie. Zrobiliśmy skok trzy razy, a dwa z nich były skupione tylko na niej. - w jego głosie słychać było rosnącą irytację. - Nie rozumiem dlaczego ona wszystko pamięta, ale nie możemy z tym nic zrobić.

- Nie złość się. To nie twoja wina. - wymamrotała Aelita, próbując pocieszyć chłopaka, ale bezskutecznie. Nic tak nie dobijało okularnika, jak niewiedza.

- Racja. Jeśli to czyjakolwiek wina, to Odda. - wycedziła Ishiyama, natychmiast uciszając Della Robbię, gdy ten próbował zaprotestować. - Nie, Odd, to ty ją tu przyprowadziłeś! Nie wiemy kim jest ta dziewczyna, nie znamy jej, a teraz ona wie gdzie znajduje się superkomputer i nic nie możemy z tym zrobić!

- Nie wiedziałem, że tak to się skończy.

- Nie musiałeś wiedzieć, by po prostu z nią tu nie przychodzić. Zresztą, Odd, pomyśl! Przybiegłeś tutaj z nią i spektrami na ogonie, prosto do mnie czy Aelity.

- Bo potrzebowałem pomocy! Widziałaś jak wyglądały? - tłumaczył, wściekły. - Dlatego wy poszłyście do Lyoko, a my mieliśmy się nimi zająć. Gdybym wiedział, że William będzie tak kurwa bezużyteczny, to bym biegł przez miasto.

- Mnóstwo razy przyprowadzaliśmy tutaj Jima, Sissi czy kogokolwiek ze szkoły. - wtrącił Ulrich, próbując choć trochę załagodzić sytuację. - Na miejscu Odda też bym o tym nie pomyślał.

- I teraz mamy tego konsekwencje. - prychnęła, marszcząc brwi. - Czemu w ogóle jej wtedy nie zostawiłeś?

- Bo to nie jego goniło spektrum. Prawda, Odd? - odezwał się Einstein, zaskakując wszystkich zebranych z Della Robbią włącznie. - Widziałem na kamerach.

- Tak. Ogarnąłem to dopiero w fabryce. - wziął głęboki oddech, nim dodał. - A wcześniej próbował ją opętać, ale mu się nie udało.

- Co?! I to ci nie dało do myślenia?!

- Kurwa, jasne, że dało, Yumi! Ale skąd mogłem wiedzieć, że powrót do przeszłości nie wymaże jej pamięci? - argumentował. - Poza tym nie wiedziałem przecież, gdzie wy dwie jesteście! Wyobraź sobie, co by się stało, gdybym dostał kody i zostawił Alex w szkole, bez nikogo z nas. Nie miałem wyboru!

- Stało się i tyle. - wkroczyła Aelita, przerywając kłótnię tych dwojga. - Pomyślmy lepiej co teraz zrobić.

- Nie możemy jej ufać, to jasne. - stwierdziła natychmiast Yumi, a jej zimny wzrok skupił się na Jeremim. - Pojawia się znikąd, zaprzyjaźnia z jednym z nas, a później okazuje się, że jest odporna na opętanie Xany i powrót do przeszłości. W dodatku ją ścigał! To nie może być przypadek.

- No... Wygląda to podejrzanie. - przyznał Stern, zerkając przepraszająco w stronę współlokatora.

- Więc co, jest jakimś szpiegiem? - zażartował, ale gdy zobaczył niepewne miny swoich przyjaciół, posłał im spojrzenie pełne niedowierzania. - Nie no dajcie spokój. To normalna dziewczyna, zauważyłbym, gdyby było inaczej. - przewrócił oczami. - Zresztą, wróg naszego wroga powinien być naszym przyjacielem, no nie?

- Nie znasz jej! - syknęła ciemnowłosa, zirytowana jego nonszalancką postawą.

- Bardziej niż ty! - nie chciał odpuścić. - Ona nawet nie chce mieć z fabryką nic wspólnego!

- Nie możesz być tego pewien!

- Jasne, że nie! I na tym polega zaufanie, Yumi! Poza tym jeśli Xana naprawdę czegoś od niej chce, lepiej, żeby wiedziała, z czym ma do czynienia, no nie?!

- Odd ma rację. - stwierdził Jeremy, przerywając ich krzyki. - Nie możemy jej tak zostawić.

- Dobra i co potem? - mruknął William, krzyżując ramiona na piersi. - Trzymamy w klatce czy od razu rzucamy do Lyoko?

- Na razie spróbujmy z nią porozmawiać i miejmy ją na oku. Przypominam, że to był dopiero który? Trzeci atak, odkąd Xana się zmienił? Może po prostu się zawiesił i dlatego ją gonił? Albo dlatego, że siedziała z Oddem?

- I dlatego też wszystko pamięta?

- Nie wiem, William. Może to przez nieudane opętanie? Może to minie? Zresztą, nie obchodzi mnie kim jest i dlaczego tak się stało. - rzucił stanowczo, zdenerwowany ilością pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. - Jeśli Odd jej ufa, a ja nie mam żadnych dowodów, to nie będę jej skazywał na śmierć. - dodał i wstał od komputera, jako pierwszy ruszając w stronę windy.

***

Jakim kurwa cudem dałam się na to namówić. - pomyślała rozgoryczona, siedząc w pokoju jakiegoś obcego typa, wraz z bandą jego przyjaciół. Nikt się nie odzywał, gdy czekali na właściciela pomieszczenia, który postanowił spóźnić się jakieś dobre dziesięć minut, a jej wzrok już po chwili zaczął mimowolnie błądzić po zgromadzonych.

Po jej prawej siedział ten sam wysoki brunet, który był z nimi wtedy w fabryce. Miał ciemne, rozwichrzone włosy i od stóp do głów był ubrany w czerń, który podkreślał blady odcień jego skóry. Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią z urazą, prawdopodobnie nadal miał jej za złe, że go walnęła. Dalej siedziała dziewczyna o krótkich, nieco falowanych różowych włosach. Była raczej drobna i miała miłą twarz, ale kurwa, nie mogła powstrzymać się od dyskretnego przewrócenia oczami na jej ubiór. Jej kwiecista, różowa sukienka i jasnoniebieski sweterek był tak... różny od tego co sama ubierała, że nie mogła patrzeć na nią dłużej, niż kilka sekund. Następna była trójka naprzeciwko; Azjatka, która miała ewidentny problem z jej istnieniem, wysoki szatyn, którego chyba już wcześniej widziała i cholerny Odd Della Robbia. Ten ostatni próbował złapać z nią kontakt wzrokowy przez cały ten czas, ale stanowczo unikała jego spojrzenia, absolutnie wściekła, że ją tu zaciągnął.

- Mogłabyś wreszcie przestać? - odezwał się brunet; chyba William. Gdy zmarszczyła brwi, ten wskazał na jej nogę, którą niespokojnie podrygiwała w miejscu.

- Czy Xana zyskuje przez to więcej mocy?

- Nie, ale ja na pewno tracę zmysły.

- Skoro tak cię to drażni, to znaczy, że słuch akurat ci się wyostrza, co nie?

- Już wiem czemu tak dogadujecie się z Oddem. - prychnął, przewracając oczami i wstając, by zmienić miejsce. - Jesteś tak samo wkurzająca jak on.

Zamiast odpowiedzieć, uniosła tylko kciuk, na co ten się skrzywił i skrzyżował ramiona na piersi. Ishiyama nadal próbowała ją zabić spojrzeniem, a Ulrich pokręcił tylko głową na zachowanie kolegi, Wreszcie, kiedy już miała sobie pójść, przyszedł właściciel pokoju; ten sam chłopak w okularach, który siedział przy komputerze w fabryce. Uśmiechnął się do niej przepraszająco, nim podszedł i wyciągnął rękę.

- Hej, jestem Jeremy. - przywitał się, co było dla niej pozytywnym zaskoczeniem. Uścisnęła jego dłoń, ale nie odezwała się, czekając na to, co miał jej do powiedzenia. Jasnowłosy zajął miejsce na krześle przy biurku i była to pierwsza osoba po Oddzie, która w jakimś stopniu wydała jej się sympatyczna. - Wybacz, że musiałaś czekać, ale profesor Klotz koniecznie chciał ze mną przedyskutować... A zresztą nieważne. - wymamrotał, sprawiając wrażenie, że cała ta sytuacja była dla niego bardziej niezręczna niż dla dziewczyny. - W każdym razie chciałem ci wytłumaczyć czym się zajmujemy, ale w zamian chciałbym też dowiedzieć się czegoś o tobie. Czy to jest w porządku?

- Spoko.

W przeciągu następnych paru minut dowiedziała się więc, że grupa nastolatków w jej nowej szkole posiadała jakąś niesamowicie rozwiniętą technologię w starej, rozpadającej się fabryce na obrzeżach miasta, której używali po to, aby ratować świat. Od kilku lat walczyli z wirusem, który aktywował wieże (cokolwiek to znaczyło) w świecie zwanym Lyoko, przez co mógł wpływać na rzeczywistość. Jego głównym celem było zniszczenie wojowników, a później opanowanie ludzkości. A i superkomputer zbudował ojciec jednej z dziewczyn, która tak naprawdę nie miała 17 lat a 27, bo spędziła dekadę uwięziona w cyfrowym świecie (Tu różowowłosa jej pomachała), a jego dawny współpracownik stworzył swój własny wirtualny świat, przez co dał możliwość powrotu Xanie. No i podróże w czasie istniały.

To mogła jeszcze zaakceptować.

Jakkolwiek nieprawdopodobnie i śmiesznie to brzmiało, była w stanie to zrozumieć. Zwłaszcza po tym, jak trzy razy powtarzała ten sam poranek. Nie miała więc powodu, by nie wierzyć. Tylko co ona miała z tym wszystkim wspólnego? Im dłużej nad tym myślała, tym miała coraz większy mętlik w głowie. Nie miała pojęcia, dlaczego akurat ona nie była podatna na opętanie przez Xanę. Nie wiedziała też, dlaczego powrót do przeszłości na nią nie działał, ale najwyraźniej było to jakoś powiązane, a przynajmniej tak wywnioskowała ze słów okularnika.

- No więc jakoś tak to wygląda. Masz jakieś pytania? - zapytał, poprawiając swoje okulary, za którymi znajdowały się błękitne, zmęczone oczy. - Bo ja mam ich sporo.

- Tylko jedno. - westchnęła, ciągnąc za luźną nitkę przy rękawie jej bluzy. - Nie masz żadnego sposobu na usunięcie mi tej pamięci?

- Niestety. No chyba, że chcesz spróbować uderzenia w głowę. - wzruszył ramionami, na co prychnęła, a jej kąciki ust uniosły się w mimowolnym uśmiechu. - Okej. A więc pierwsze pytanie. - powiedział, po czym uśmiechnął się szeroko. - Czy jesteś szpiegiem?

Dziewczyna zmarszczyła brwi, zerkając na Odda, który jęknął przeciągle za plecami okularnika i ukrył twarz w dłoniach.

- Jesteś popierdolony. - wymamrotał i ciemnowłosa nie mogła powstrzymać chichotu, widząc jego czerwone policzki.

- Nie. - odparła, a odrobina humoru pozwoliła jej się wreszcie rozluźnić.

- No i świetnie. - stwierdził. - Czy miałaś wcześniej do czynienia z superkomputerem?

- Ta, kiedy mój brat kupił sobie laptop gamingowy. - wzruszyła ramionami. - A poza tym to nie.

- A czy kiedykolwiek wcześniej przeżywałaś ten sam dzień od nowa?

- Już ją o to pytałem. - wtrącił się Odd, a ich spojrzenia na krótki moment się skrzyżowały, nim dziewczyna ponownie skupiła się na swoim rozmówcy.

- Zakładam więc, że nie. Czy nazwiska Hopper lub Tyron coś ci mówią?

- A powinny? - zmarszczyła brwi. Blondyn przyglądał jej się przez chwilę, jakby oceniał, na ile powinien jej wierzyć, nim znów się uśmiechnął, choć tym razem zdecydowanie bardziej powściągliwie.

- Nie. - westchnął. - Ale powiedz mi jeszcze, skąd jesteś, Alex? I dlaczego Cadic? - Te pytania były inne, pozornie błahe, ale to właśnie one miały zadecydować o tym, czy dziewczyna zyska jego zaufanie czy też nie. Widział, że wyraźnie się zmieszała, nie rozumiejąc powiązania, ale podała mu nazwę swojej miejscowości bez zająknięcia.

- A Cadic dlatego, że... - tu kąciki jej ust drgnęły na samo wspomnienie. - Tak jakby wywalili mojego przyjaciela ze starej szkoły. Dyrektor poprosił jego starych, żeby zapisali go do innej, wtedy nie wyciągnie konsekwencji. Jego brat uczył się tutaj, więc wybrał to miejsce. A ja poszłam za nim.

Belpois uśmiechnął się. To co powiedziała, zgadzało się z tym, co znalazł na jej temat za pomocą superkomputera. Może i nie było to stuprocentowe alibi, ale wystarczyło, by chłopak miał jakieś podstawy do zaufania tej dziewczynie i to go zadowalało.

- Co to za pytania o szkołę czy inne pierdoły? - obruszył się William, który przez cały ten czas siedział z wyraźnym grymasem na twarzy. - Kto chciałby ukrywać takie rzeczy?

- Potencjalny szpieg, na przykład? - prychnął Ulrich. Yumi skrzyżowała jedynie ramiona na piersi, podczas gdy Della Robbia znów schował twarz w dłoniach.

- Więc co? Wszystko super, witamy w szeregach wojowników Lyoko, bo tak?

- William, rozmawialiśmy o tym! - wtrącił się Einstein. Mógł przysiąc, że jeszcze trochę i zwariuje. - Nie możesz się choć na chwilę uspokoić?

- Bo to są jakieś jaja i tyle!

- Jesteś po prostu zazdrosny, że ty musiałeś czekać dłużej. - stwierdził Stern z kpiącym uśmiechem na twarzy, od którego w brunecie się zagotowało.

- Słuchaj no...

- Nigdy nie powiedziałam, że chcę być w waszym teamie. - zauważyła ciemnowłosa, skupiając na sobie uwagę wszystkich zebranych. - Super, że ratujecie sobie charytatywnie świat, jestem niesamowicie wdzięczna i w ogóle, ale ja chcę się trzymać od tego z daleka. Przyszłam tu tylko dlatego, że Odd mnie poprosił i zresztą, muszę już iść. - Ruszyła w stronę drzwi, nim słowa Jeremiego zatrzymały ją wpół kroku.

- Obawiam się, że nie masz wyboru. Xana nie atakuje ot tak ludzi, którzy nie wchodzą mu w drogę, jak my. Więc jeśli wziął cię na celownik, możesz być w dużym niebezpieczeństwie i...

- Obawiam się, że chyba jakiś mam. - przerwała mu. - Poza tym sam mówiłeś, że nie jesteście pewni, czy ci goście naprawdę mnie gonili, czy też nie.

- Właśnie dlatego powinnaś trzymać się nas, przynajmniej przez jakiś czas. - stwierdziła ta różowowłosa, chyba po raz pierwszy odzywając się w jej towarzystwie. - Jeśli naprawdę...

- Czy nie wspomnieliście też o tym, że trzymanie się z wami to pierwszy punkt na drodze do eliminacji na liście Xany? - uniosła brwi, usilnie unikając wzroku Della Robbi, który zdawał się wypalać jej dziurę między oczami.

- Nam też nie jest to na rękę. - odezwała się wreszcie Ishiyama, ale ta nawet nie spojrzała w jej stronę.

- Masz rację. Trzymanie się z nami jest ryzykowne, ale bez nas może być śmiertelnie niebezpieczne. - westchnął Belpois, a na jego twarzy malowało się współczucie. - W dodatku cała ta akcja z powrotem do przeszłości...

- Wszystko co mówisz ma sens tylko, jeśli założymy, że wasz wirus naprawdę chce mnie zabić. Z tym, że ja nic nie zrobiłam, więc nie widzę powodu, dla którego miałby to zrobić. Nie wiem też, dlaczego wasz superkomputer na mnie nie zadziałał. Nie znam się na tym, nie chcę się w to mieszać i nie chcę kłopotów, dlatego nikomu nic nie powiem. Po prostu... trzymajcie się ode mnie z daleka. Wszyscy. - dodała, ostatni raz zerkając na Della Robbię, nim wyszła z pokoju, zostawiając wojowników w kompletnej ciszy.

- Cóż. Mogło pójść gorzej. - stwierdził Ulrich, krzywiąc się, gdy Odd zaraz potem wyszedł, trzaskając drzwiami.

***

Trudno było unikać kogoś, z kim miało się oddać wspólny projekt jeszcze tego samego dnia. W dodatku, ze względu na brak wolnych miejsc, była zmuszona usiąść tam gdzie zawsze, obok Della Robbi, przez co czuła się jeszcze bardziej niezręcznie.

Tak jak prosiła, chłopak nie odzywał się do niej od tamtej sytuacji w pokoju, choć mijali się na korytarzu kilka razy. Unikał też patrzenia w jej stronę, choć kilka razy mogła przysiąc, że czuła na sobie jego wzrok. Dziwnym było tak po prostu się do niego nie odzywać po półtora miesiąca dobrze zapowiadającej się znajomości, ale była zdeterminowana, by stać przy swoim. Musiała jednak przyznać, że było jej odrobinę... przykro. Normalnie nie przejmowała się takimi rzeczami. Ludzie przychodzili i odchodzili, ale nie martwiło ją to, bo zawsze miała Charliego u swego boku, stabilną relację, na której zawsze mogła polegać. Więc dlaczego tym razem było inaczej?

No tak. Bo było nudno.

I bez całej tej tajemnicy związanej z ratowaniem świata, blondyn był ciekawy. Wprowadzał coś nowego do jej życia, ekscytującego, wartego poświęcenia uwagi. Był nieprzewidywalny, no i cóż, zdążyła go polubić. A bez niego rzeczywistość dziewczyny znów stanie się szara, skupiona na przetrwaniu szkolnych zajęć od poniedziałku do piątku i na nudnym hobby. Problem był w tym, że zadawanie się z nim równało się niebezpieczeństwu. Nie chciała ściągać na siebie kłopotów, ani okłamywać Charliego, to były jedyne zasady w jej życiu, do których zawsze i bezwzględnie się dostosowywała. A przy nim łamała je obie naraz.

Odd z kolei był absolutnie rozczarowany.

Rozczarowany podejściem swoich przyjaciół, reakcją dziewczyny, ale przede wszystkim samym sobą. Mógł lepiej jej to wszystko wytłumaczyć, wtedy w fabryce. Mógł się odezwać u Jeremiego, mógł ją zatrzymać, mógł zrobić wiele.

Ale nie zrobił nic.

Podczas kłótni z Yumi powiedział prawdę, ale pominął jeden istotny szczegół - jednym z powodów, dla których zabrał Alex do fabryki, były jego własne, egoistyczne pobudki. Był po prostu ciekaw jak dziewczyna się zachowa, gdy zobaczy superkomputer. Musiał jednak przyznać, że to co nastąpiło po skoku w czasie, było tylko i wyłącznie jego winą; chciał, by zdawała sobie sprawę z zagrożenia, ale najwyraźniej posunął się za daleko i tylko niepotrzebnie ją przestraszył. Nie powinien więc mieć pretensji, że ta nie chciała mieć z nimi nic wspólnego. Właściwie, jeżeli teoria Jeremiego okazałaby się prawdziwa, powinien być zadowolony, że tak to się potoczyło. Zwłaszcza, że nie potrafił znaleźć innego wyjaśnienia; Słowa Ishiyamy wywołały u niego wątpliwości, ale nie wierzył, że ta dziewczyna mogła chcieć działać na ich niekorzyść. Nie po tym, jak zareagowała na wieść o niebezpieczeństwie, jakie czyhało zarówno na nią jak i jej przyjaciela. A skoro raczej nie była związana z Lyoko, Odd obawiał się, że w istocie mógł być tym, który ściągnął na nią kłopoty. Właśnie dlatego nie próbował tego naprawiać. Miała rację, że powinni trzymać się od niej z daleka, dlatego uszanował jej prośbę i nie naciskał. Był jej to winien.

- Dobre preparaty, ale jeżeli następnym razem będziecie chcieli kupować zielnik od starszych roczników, radziłabym wziąć go od kogoś, kto chociaż wiedział co robi. Dwója. - odezwała się profesor Hertz, przerywając jego rozmyślania. - Następni będą... Della Robbia i Meyer. - Alex nawet na niego nie spojrzała, gdy podawała mu notatki. Na ich szczęście zdążyli wszystko skończyć dzień wcześniej, a sama Hertz nie wymagała od nich wielkiego przemówienia, a jedynie ogólnej wiedzy o własnym projekcie. - Wasza praca nie jest idealna, ale solidna. Muszę przyznać, że jestem zaskoczona. - stwierdziła i były to najmilsze słowa, jakie chłopak usłyszał od niej od czasów gimnazjum. - Cztery z plusem. Plus za dobrą współpracę.

O ironio.

Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek, żadne z nich nie spieszyło się do wyjścia. Chłopak pakował swoje rzeczy do plecaka, kątem oka obserwując dziewczynę, z nadzieją na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Gdy podniosła głowę i tym razem żadne z nich nie odwróciło wzroku.

- Było miło. - wymamrotała, posyłając mu drobny uśmiech, nim wstała i ruszyła w stronę wyjścia. Blondyn odprowadzał ją wzrokiem, dopóki sylwetka ciemnowłosej nie zniknęła za drzwiami.

- Ta. - westchnął. - Było.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top