Rozdział 8
*Akira*
- Stój - usłyszałam i stanęłam jak wryta. Po chwili wolno odwróciłam się do niego. Nadal siedział na kanapie i celował we mnie pistolet. Moje nogi zaczęły zachowywać się, jakbym zamiast kości i mięśni miała tam jedynie watę.
Przełknęłam ślinę i patrzyłam na niego z przerażeniem. Czy zaraz mnie zabije?
- Gdzie się wybierasz? - zapytał.
- Do... Pokoju - powiedziałam ostrożnie obawiając się zrobić jakikolwiek fałszywy ruch, a chłopak zrobił zdziwioną minę.
- Naprawdę? Twój pokoik jest na przeciw łazienki, więc to trochę dziwne, że się pogubiłaś i łazisz nie tam, gdzie powinnaś - zauważył dość słusznie, a ja przeklęłam na siebie w myślach za głupie myśli.
- Już pójdę - powiedziałam i już chciałam pójść, gdy znów się odezwał.
- Nie. Stań tutaj. - Sasuke wskazał swoją bronią miejsce na dywanie przed sobą.
Podeszłam we wskazane miejsce. Byłam może dwa metry od niego. Trzęsłam się ze strachu, bo on nadal celował we mnie z broni.
- Pocałuj mnie - zarządzał niespodziewanie, a ja wybałuszyłam oczy i spojrzałam na niego jak na największego idiotę na świecie. Już nawet broń przestała mieć znaczenie. Tego było za wiele. Mimo poprzednich chęci, by okazał mi jakieś zainteresowanie, moja duma nie pozwalała mi, by zrobić coś takiego w stosunku do niego.
- Nigdy - powiedziałam ze zdecydowaniem, a na twarzy Sasuke pojawił się bezczelny uśmiech pełen pewności siebie.
- A już myślałem, że jesteś posłuszną dziewczynką - powiedział i pokręcił pistoletem. Po jego minie było widać, że dobrze się bawi - proszę o buzi - dodał i na znak tego delikatnie oblizał językiem swoje wargi.
- W życiu - powtórzyłam, choć moje ciało ewidentnie tego chciało, gotowe było samo nachylić się do niego i to zrobić. Tylko duma trzymała mnie w miejscu. Sasuke odbezpieczył broń.
- To nie jest już prośba, masz to zrobić - powiedział i wycelował wylot lufy w moją głowę.
- Nie... - powiedziałam już nie tak pewnie jak wcześniej.
Nagle chłopak pociągnął za spust. Kula przeleciała zaraz obok mnie i zatrzymała się na ścianie za mną. Wstrzymałam oddech, a całe moje ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść.
- Aish... Nie trafiłem... - powiedział i przeładował ten przeklęty pistolet ponownie - a więc? - zapytał i przymierzył się do strzału przymykając jedno oko.
- D... Dobrze - wydukałam. Byłam tak bardzo zła, że przegrałam. Brunet uśmiechnął się i spuścił ze mnie pistolet.
Powoli podeszłam do niego i zajęłam miejsce obok niego. Poczułam złość nie na niego, a na siebie, zdradziło mnie moje własne ciało. Przesunęłam swoje usta do jego i delikatnie musnęłam jego wargi. Odsunęłam się od niego, a jego twarz wykrzywiła się w złości.
- I tyle? - zapytał ze zdziwieniem. - To nazywasz pocałunkiem? - żachnął się, a ja odsunęłam się.
- Ja nigdy nie... - zaczęłam. Głupio było mi przyznać, że nigdy się nie całowałam. A przynajmniej nie tak jak on tego oczekiwał. Rodzice dusili moje związki w zarodku. Nigdy nie osiągnęłam nic więcej, niż zwykły całus.
- To tak jakby stara, wysuszona jaszczurka musnęła moje usta ogonem. Spróbuj jeszcze raz, tak jakby zależało od tego twoje życie. Musisz bardziej się postarać albo będę zły - powiedział i dotknął mojej skroni chłodnym pistoletem.
Zagryzłam delikatnie wargi i nachyliłam się nad nim.
~ Od tego zależy moje życie ~
Zbliżyłam twarz do jego twarzy. Zobaczyłam, jak zamykają się jego ciemne, rozbawione oczy.
zanim spuściłam powieki i pocałowałam go ponownie.
Delikatnie zaczęłam jeździć językiem po jego wargach. Poczułam jak Sasuke rozchyla usta, a mój język styka się z jego. Bardzo szybko przejął inicjatywę i zaczął penetrować wnętrze moich ust.
Muszę przyznać. Całował świetnie. Nie wiem kiedy chłopak położył mnie a sam zajął miejsce nade mną. Otworzył usta szerzej, wepchnął język w sekretne zakamarki moich ust, wycofał go i lekko ugryzł mnie w koniuszek języka, aż jęknęłam. Był tak namiętny. Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele pod koszulką. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia, ale on wydawał się tego nie dostrzegać.
Powoli przestało mi się to podobać. Zaczęłam go odpychać od siebie, ale był zdecydowanie silniejszy. Położyłam ręce na jego nagim torsie i poczułam twarde, napięte mięśnie. Jeszcze gorsze było to, że moje mięśnie same odmawiały mi posłuszeństwa. Nie miałam sił i nie wiedziałam, czy to przez niedożywienie w ostatnim czasie czy może jednak przez podświadomą chęć, by tylko on dotykał każdego zakamarka mojego ciała.
Chłopak cały czas całował moje usta. Potem zszedł do szyi zaczął delikatnie lizać miejsce, gdzie jeszcze niedawno zrobił mi malinkę. Poczułam jak obok niej robi kolejną. Zszedł na dekolt, był gotowy rozedrzeć moje ubranie.
- Błagam - wyszeptałam. Nie chciałam tego pierwszego razu teraz. Tym bardziej w takim miejscu.
Jego chyba jednak nie obchodziło moje zdanie i tylko dźwięk uderzania pięścią o drzwi doprowadził go do porządku.
- Kurwa - rzucił chłopak i podniósł się potem pociągnął mnie i zaprowadził do mojego 'pokoju'. Zamknął drzwi na klucz, później usłyszałam głosy z korytarza. Jeden z nich należał do Naruto.
- Heh. Mamy ciekawe łupy.
- Zapłacili 500 000 dolarów.
Czyżby ojciec zapłacił?! Czy jestem wolna? Cały czas nasłuchiwałam mając nadzieję, że jeszcze dziś wrócę do domu.
- Co jeszcze macie?
- Jakąś biżuterię, dziesięć sztuk broni i jakieś inne głupoty. Łącznie koło 1 200 000 będzie.
- Ilu przeciwników?
- Ośmiu.
Co się tam dzieje? Czy zaraz mnie wpuszczą? Moja nadzieja z sekundy na sekundę rosła.
- A co z ojcem naszej małej? - ten głos należał do Sasuke.
- Z jego strony cisza. Tylko matka próbuje ją odzyskać.
Opadłam na podłogę i znów zaczęłam płakać. Nie lubiłam tego w sobie. Tej słabości, która ujawniała się zawsze, gdy się bałam, gdy byłam bezsilna.
*Sasuke*
Chłopaki pokazali mi co zyskali po ostatniej wizycie. Zacząłem przeglądać wszystkie łupy z zainteresowaniem. Z pewnością przydadzą się w naszych magazynach. Nagle Kakashi zawołał mnie i wskazał głową biuro. Po chwili byliśmy w pomieszczeniu.
- Słucham? - zapytałem siadając na jednej z kanap i obserwując Nagato, który siedział za biurkiem.
- Co z nią zrobimy? Jeżeli ojciec nie chce jej ratować to będzie trzeba odzyskać naszą zapłatę samodzielnie. Bez pośredników i zakładników - Kakashi wypowiedział te słowa tak, że od razu zrozumiałem o co chodzi.
- Przemycimy ją na naszą stronę? - zapytałem z lekkim uśmiechem żeby upewnić się czy dobrze go zrozumiałem. Jeden z liderów tylko pokiwał głową. - W zasadzie, po śmierci rodziców to właśnie ona przejęłaby cały majątek.
- Planujesz coś? - zapytał Nagato zerkając na mnie znad papierów, a ja pokiwałem tylko głową twierdząco i wskazałem papiery, które były odpowiedziami jej ojca. Czerwonowłosy szybko załapał, o co mi chodzi, więc poszedłem do jej pokoju. Leżała na ziemi i płakała.
- Wstań - poprosiłem miękko. Zrobiło mi się jej trochę szkoda. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, jej oczy były spuchnięte. - Szybko - dopowiedziałem i delikatnie podciągnąłem ją do góry, by się nie przewróciła.
*Akira*
Podniósł mnie wyjątkowo delikatnie i wyprowadził z pokoju. Cały czas trzymał moje ręce za plecami i prowadził przez korytarz. Po drodze zobaczyłam kilku mężczyzn, w tym Naruto, którzy siedzieli w jednym pomieszczeniu. W środku był stolik, a na nim mnóstwo pieniędzy, złota biżuteria i wiele innych cennych rzeczy. To zapewne te łupy, o których wcześniej mówili.
Weszliśmy do pokoju, a Sasuke usadził mnie na krześle przed biurkiem. Po drugiej stronie siedział jakiś czerwonowłosy mężczyzna, jego twarz była tak blada, że wydawał się chory.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top