Rozdział 22

*Akira*

Byłam w szoku. W głowie miałam istny mętlik. Czy Sasuke kazał mi zabić własną matkę? O co w tym chodzi? Moje ciało zaczęło się nerwowo trząść, a z oczu poleciały łzy. Sakura kończyła zakładanie bandaży.

- Lepiej zrób coś już teraz - usłyszałam z jej ust, gdy wychodziła z łazienki. - Chyba nie chcesz być manipulowana przez wszystkich w koło?

Siedziałam tak jeszcze koło 15 minut, aż w końcu wróciłam do pokoju. W mojej głowie pojawiało się wiele obrazów dotyczących spotkania z mamą. W końcu przypomniałam sobie ciało matki, które leżało na ziemi, to spowodowało moje łzy. Usłyszałam, jak do pokoju ktoś wchodzi. Podniosłam głowę i zobaczyłam Sasuke.

- Wyjdź stąd! - wrzasnęłam łapiąc się za głowę, ten gest wywołał u niego spore zdziwienie, pewnie dlatego stanął przy framudze obserwując mnie uważnie.

- Akira, coś się stało? - zapytał i mimo moich sprzeciwów, podszedł i usiadł na łóżku z zamiarem przytulania mnie, ale odskoczyłam od niego i wybiegłam z pokoju.

Na korytarzu wpadłam na jakiegoś czerwonowłosego mężczyznę, ale szybko go wyminęłam i wybiegłam z domu.

- Akira! Zaczekaj! - usłyszałam krzyk Sasuke, jednak biegnąc przed siebie tylko zerknęłam upewniając się, że on i Pain podążają za mną.

Wbiegłam do pobliskiego lasu. Zatrzymała mnie dopiero kilkumetrowa rozpadlina, na której krawędzi cudem się zatrzymałam. Za sobą słyszałam niewyraźne krzyki obu mężczyzn, którzy za mną biegli.

Dopiero teraz zaczęłam myśleć co tak właściwie usłyszałam od Sakury. Moja głowa sama zaczęła podpowiadać scenariusz, w którym Sasuke chciał się tylko ze mną przespać. Chociaż było to widać po jego obojętnym zachowaniu do mnie, które ukazywał do dnia dzisiejszego. Czemu w ogóle pomyślałam o tym, że mogę być 'tą' jedyną?! To jest bezwzględny gangster. Morderca.

Osoba, którą chciałam chronić, nie żyje i to za sprawą osoby, którą zaczęłam kochać i której się oddałam. Cóż za absurd!

Wyjęłam broń, którą od akcji nosiłam przy sobie. Odbezpieczyłam pistolet z zamiarem skończenia tego zasranego życia, ale usłyszałam głos za sobą.

- Akiro! Przestań! Co ty robisz? - zapytał Pain zbliżając się do mnie.

- Mam wszystkiego dość! Wszyscy bawią się moimi uczuciami! Nie mogę pozwolić, by wszyscy mną manipulowali! - krzyknęłam z trudem panując nad głosem.

- Dlaczego tak uważasz? - lider za wszelką cenę chciał mnie uspokoić. Powoli przesuwał się w moją stronę z rękoma uniesionymi do góry. Chciałam wierzyć, że on nie ma złych intencji wobec mnie.

- Moja matka nie żyje! Dlaczego nic o tym nie wiem?! - cały czas krzyczałam, a z moich oczu na nowo zaczęły lecieć łzy.

- Byłaś w szoku. Zemdlałaś. Nie chcieliśmy cie dodatkowo martwić - Sasuke stał niedaleko Paina, a do mnie zaczął zbliżać się czerwonowłosy mężczyzna, który jako jedyny wydawał się panować nad emocjami w stu procentach. Brunet wyglądał, jakby był w szoku.

- A może zmusiliście mnie do tego?! - oskarżyłam ich i przysunęłam pistolet do swojej skroni. - Może daliście mi jakiegoś specyfiku licząc, że zapomnę?

- Akira! Nie rób niczego pochopnie! - powiedział w końcu Sasuke.

- Chciałeś mnie wykorzystać! Traktowałeś jak dziwkę! - krzyknęłam. Już nawet nie powstrzymywałam łez.

- Akiro, to nie tak! Nie mógłbym cię tak traktować - te słowa mnie całkowicie zatkały. Jak to potraktować?! Co zrobić?! Czy on może powiedzieć prawdę? Kto ma rację?

- Nie prawda! Od samego początku... - mój głos z chwili na chwile stawał się coraz mniej pewny, łzy zamazywały mi obraz.

- Przekonałem się o tym, gdy zobaczyłem twoje pokrzywdzone ciało. Tak, żałuję tego, co do tej pory robiłem - powiedział Sasuke, a ktoś wytrącił mi broń z pistoletu i złapał za nadgarstek odciągając kilka kroków od rozpadliny. Mój przerażony wzrok utwierdził go, że jestem w totalnej rozsypce.

- Nie bój się mnie - powiedział i wzmocnił uścisk na moim ramieniu, gdy próbowałam się wyrwać.

- Mam się nie bać? - zapytałam z kpiną, a czerwonowłosy przyjrzał się mi uważnie.

- Jestem Sasori Akasuna i wiem, kto tobą manipulował - powiedział cicho, a ja zaprzestałam walki.

Spuściłam wzrok na ziemię, a z moich oczu jeszcze mocnej pociekły łzy. Sasuke zbliżył się w moją stronę i przytulił mnie, naszeptując mi do ucha 'nie rób już tak nigdy więcej'. Stałam jak słup soli chcąc znać prawdę, jednak nie byłam zdolna to wypowiedzenia choćby słowa. 

*Sakura*

Gdy tylko zobaczyłam, jak Akira wybiega z domu, a wszyscy mężczyźni biegną za nią, musiałam powoi pójść za nimi.

Szłam przez las i po jakimś czasie odnalazłam ich. Akira znalazła doskonałe miejsce do popełnienia morderstwa, stojąc na skraju urwiska. Krzyczała, że Sasuke kłamie. Wszystko szło tak jak powinno. Zaraz ta głupia istotka przestanie istnieć strzelając sobie w głowę. Schowałam się za drzewem i obserwowałam to, co dzieje się nad skarpą.

Niestety, musiał wtrącić się w to wszystko nasz szlachetny Sasori, nie wiem, co jej powiedział, jednak uspokoił ją i odebrał jej pistolet. Wtedy wszystko zaczęło się chrzanić,  Sasuke podszedł do dziewczyny i ją przytulił. Co oni jej do cholery powiedzieli, że pozwoliła mu do siebie podejść?! Uderzyłam pięścią o korę drzewa raniąc swoją dłoń. To jeszcze nie koniec.

*Sasori*

Obserwowałem, jak Sasuke przytula naszą byłą zakładniczkę i nagle coś skłoniło mnie, żeby odwrócić się w lewo. Nagato szedł  w naszą stronę.

- Kiba - powiedział między kolejnymi ciężkimi wdechami spowodowanymi podupadaniem na zdrowiu. - Zdradził nas!

*Sasuke*

Pierwszy raz chciałem, żeby coś trwało dłużej. Ten moment był cudowny, niestety, Nagato skutecznie zniszczył całą przyjemną aurę.

- Mamy ogon. Trzeba się zbierać - powiedział i ruszył do bazy. Otuliłem Akirę ramieniem i poprowadziłem za nim.

Gdy tylko przeszliśmy przez próg mieszkania do Akiry podeszła Konan i obejrzała brunetkę z każdej strony, później zaproponowała dziewczynie rozmowę dlatego zostawiłem je w korytarzu i wszedłem do salonu, Pain miał już ze sobą biznesową torbę i pakował do niej pieniądze, które zabrali z firmy Phantomhive. 

*Akira*

Gdy Konan mówiła do mnie, ja po prostu wtuliłam się w jej klatkę piersiową. Chciałam porozmawiać z tym całym Sasorim, jednak on wydawał się być zajęty innymi sprawami. 

- Będziemy musiały wyjechać - powiedziała nagle, a ja uniosłam na nią wzrok.

- Musiały? Tylko my dwie? - zapytałam, a ona jedynie pokiwała twierdząco głową. - Czemu?

- Ktoś nas zdradził, chłopaki sprzątną po nas ślady, a my pojedziemy do Ameryki Południowej, tam, gdzie będziesz bezpieczna - wyjaśniła, a ja pokiwałam przecząco głową. Nie chciałam wyjeżdżać gdzieś bez Sasuke, dodatkowo nie mając wiedzy, którą chciałabym posiadać. W porę na korytarz wszedł chłopak, o którym myślałam. Podał kobiecie jakąś czarną walizkę.

- Zaraz odwiozę was na lotnisko - powiedział, a ja objęłam go w pasie. Nie odwrócił mnie, tak jak początkowo myślałam, po dłuższej chwili otoczył moje ciała swoimi umięśnionymi ramionami.

*Konan*

Stałam na płycie lotniska i skrzyżowałam ręce na piersiach. Bilety  na lot do Brazylii były już załatwione przez Sasoriego. Sasuke musiał już wyjechać, nie mając czasu na sterczenie tu z nami i w pełni go zrozumiałam. Bardziej potrzebny był innym. Musiał wybadać także zachowanie Sakury. 

Z zamyślenia wyrwała mnie brunetka, która pomachała mi biletami przed nosem.

- Możemy już iść - powiedziała, więc poszłyśmy w odpowiednie miejsce, gdzie oddałyśmy nasz skromny bagaż. W końcu przeszłyśmy do strefy bezcłowej.

- Gdzie tak w ogóle lecimy? - zapytała, a ja spojrzałam na bilet.

- Argentyna - skomentowałam i uśmiechnęłam się delikatnie poprawiając okulary przeciwsłoneczne sterczące na nosie. - Zawsze chciałam tam polecieć.

Dziewczyna nie podzielała mojego udawanego entuzjazmu. 

Musiałam jednak udawać, by nie wydać się, że martwię się o wszystkich wokół. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top