Rozdział 16

*Konan*

- No. Wyglądasz całkiem nieźle - powiedziałam poprawiając kołnierzyk skórzanej kurtki Akiry.

- Dzięki za pomoc - powiedziała dziewczyna krzywiąc się przez ból spowodowany ranami. Chyba nie była w nastroju do rozmów na temat mody, ale w końcu czasem trzeba było rozluźnić atmosferę w tej grupie.

- Uśmiechnij się - powiedziałam do niej i zaczęłam delikatnie ciągnąć za jej policzki, co spowodowało delikatny uśmiech na jej ustach.

Nagle nasza przyjemna atmosfera zniknęła, gdy w pokoju pojawił się Sasuke ze swoim naburmuszonym wyrazem twarzy. Ten to potrafi spieprzyć humor każdemu, kogo nawiedzi.

- To co? Idziemy? - zapytał i popatrzył na nas wyczekująco. Mieli jechać tylko we dwoje, ponoć wszystko jest załatwione, ale mimo to, bardzo się martwiłam o powodzenia tej 'misji'. Brzmi trochę abstrakcyjnie, nawet jak na nasze pomysły, jednak chciałam wierzyć w Sasuke. 

*Akira*

Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Sasuke był skupiony na drodze, a ja nie chciałam rozpraszać go jakimś głupim gadaniem, choć chciałam wytłumaczyć mu, po co chce się spotkać z mamą. Co chwilę na niego zerkałam, od samego początku był taki tajemniczy. Co chwilę pokazywał inne emocje. Tak chciałabym go zrozumieć, ale póki co, było to zbyt trudne.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytał nagle, a ja zorientowałam się, że od pięciu minut patrze w jego przystojny profil. Momentalnie spuściłam wzrok na swoje kolana.

- Przepraszam, zamyśliłam się - wyszeptałam i już do końca drogi wpatrywałam się w materiał spodni, które wczoraj wybrała dla mnie Konan. 

W końcu stanęliśmy przed dużym, starym opuszczonym budynkiem w lesie. Na postoju były jeszcze dwa auta. Sasuke wysiadł z samochodu, po chwili ja uczyniłam to samo. Nagle ktoś wyszedł zza krzaków. Prawie pisnęłam ze strachu, ale brunet zasłonił mi usta ręką. Dopiero teraz zorientowałam się, że to był Itachi.

- I jak? - zapytał chłopak puszczając mnie.

- Jeszcze jej nie ma. Wszystko jest przygotowane, jeżeli będzie miała wsparcie, damy radę - powiedział czarnowłosy, rzuciwszy w naszą stronę krótkofalówkę, uśmiechnął się do mnie na przywitanie.

- Ok. Idziemy na miejsce - powiedział Sasuke przyczepiając urządzenie do paska spodni na plecach, a później poprowadził mnie do środka budynku.

*Itachi*

Popatrzyłem jak ich sylwetki znikają w budynku. Prędzej strzelałbym, że zginą przez zawalenie się tej ruiny niż poprzez rozstrzelanie, ale każdy patrzy na to inaczej. Rozejrzałem się jeszcze, czy przypadkiem nikt nie przyjechał za moim młodszym bratem, a gdy byłem pewny, że teren jest czysty, wróciłem na swoją pozycję, która znajdowała się w krzakach. Miałem z niego dobry widok na popękany budynek z roztrzaskanymi oknami.

Wbrew pozorom to ja miałem najważniejsze zadanie. Ja miałem informować resztę o tym, kto przybył na miejsce spotkania. To ode mnie zależy życie wszystkich w tym zasranym budynku i wokół niego. Gdy zobaczyłem samochód wyjąłem lornetkę i zacząłem wszystko obserwować. Z samochodu wyszła kobieta, z pewnością była sama.

- Uwaga. Jest na miejscu - wyszeptałam do krótkofalówki i uważnie przyjrzałem się starszej kobiecie.

- Przyjąłem - usłyszałem, a następnie szybko musiałem, niezauważalne przejść do budynku i tam zająć pozycję taką, by obserwować czy ktoś jeszcze nie przyjechał, a również, by w razie czego pomóc innym bronić się przed atakiem wroga.

*Akira*

Zaraz po dostaniu informacji od swojego brata, Sasuke rzucił urządzeniem o ścianę. Krótkofalówka rozbiła się na setki małych kawałków.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam, ale on tylko przekręcił oczami, tak jakby ten gest nie był oczywisty.

- Ponieważ krótkofalówkę ma także Hidan, który ma w zwyczaju przez przypadek naciskać guziki tego małego gówna, co byłoby równoznaczne z informacją dla wroga, że nie jesteśmy sami - wytłumaczył dość spokojnie i poprawił kurtkę, by nie było widać broni.

- Ah... No dobrze - powiedziałam trochę zmieszana tym wszystkim.

Nagle zza zakrętu wyłoniła się postać. Po krótkiej analizie uznałam, że to moja mama. Mimowolnie na moje usta wkradł się delikatny uśmiech na widok rodzicielki. Na włosach miała chustę, a na nosie duże okulary przeciwsłoneczne, tak jakby nie chciała by ktoś ją rozpoznał. 

- Mamo... - powiedziałam i podbiegłam do kobiety, którą po chwili wtulałam w siebie, ale ona zamiast odwzajemnić mój uścisk tylko jęknęła z bólu. Za to ja zignorowałam ból w ramieniu i obojczyku. 

- Akira - powiedziała, odciągając mnie na długość swoich ramion i przyjrzała się mi, po czym wzrok przeniosła ze mnie na Sasuke. - Jak się czujesz? Nic ci nie zrobili? 

- Jest... już lepiej - powiedziałam uważnie się jej przyglądając. Zachowywała się dość dziwnie, jakby nasze spotkanie nie było przez nią długo wyczekiwanym wydarzeniem. 

-Wczoraj przyszła do mnie Kin - ton mamy zmienił się na trochę bardziej zły i pretensjonalny. - Stwierdziła, że jesteś szczęśliwa i, że nie chcesz wracać do, jak to ujęła, 'poprzedniego życia'.

- Ona to wszystko źle zrozumiała - wybroniłam się, a kobieta obserwowała mnie uważnie.

- Źle? Ponoć znalazłaś miłość - kobieta poprawiła okulary, które zaczęły się zsuwać z jej nosa, gdy nachyliła się do mnie. Odniosłam wrażenie, że jest na mnie zła. 

- Ja chciałam ci pomóc... - wyszeptałam i spuściłam wzrok na buty. Zaczęłam szybciej mrugać, żeby do moich oczu nie napłynęły łzy. Tym razem nie mam zamiaru ukazywać swojej słabości.

- Pomóc? W takim razie wróć do domu lub nie nazywaj mnie swoją matką - powiedziała kobieta i odwróciła się żeby wyjść, ale złapałam ją za ramię i gwałtownie odwróciłam w swoją stronę, przez co z jej oczu spadły okulary ukazując ślad po uderzeniu pod okiem.

- A więc cię bił - wyszeptałam ze zrezygnowaniem. W tym momencie wszystko stało się dla mnie jasne.

- Co?! - mama próbowała się jeszcze bronić, ale ja już wiedziałam jaka jest prawda. - Ja po prostu upadłam i uderzyłam się. To wszystko. 

- Nie kłam! Wiem, że to ojciec cie uderzył! - krzyknęłam przez nagły wzrost emocji. Miałam dość tego, że matka zawsze go broniła, ona zawsze będzie go kochać, mimo, że był najgorszym draniem w jej życiu. 

- Ty... Ty... - wydyszała kobieta i niespodziewanie uderzyła mnie w policzek - uważaj o kim mówisz! To twój ojciec! - zawołała i skierowała się do wyjścia, gotowa zakończyć to spotkanie. Chęć wyciągnięcia jej z piekła, jakie urządził jej ojciec, poszła w niepamięć. 

Nie wytrzymałam. Podbiegłam do Sasuke i wyjęłam jego broń, zaczepioną za pas spodni. Po szybkim przeładowaniu, skierowałam lufę broni w matkę i krzykiem rozkazałam jej stanąć. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top