Rozdział 12
*Akira*
Byłam zszokowana jego słowami. Właśnie ktoś wprost powiedział mi, że chce mnie w szeregach takiej organizacji. Co oni kombinują? Czego tak na prawdę chcą? Może to wszystko miało w sobie inny, ukryty sens? Może cała ta popieprzona historia ma mnie czegoś nauczyć?
Ale przecież mój charakter nie nadaje się do czegoś takiego. Jestem zbyt słaba.
- Hej! Nie myśl tak, bo się spocisz! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Hidana, który od jakiegoś czasu uporczywie wpatrywał się we mnie z rozbawieniem.
Zrobiłam naburmuszoną minę i odwróciłam od niego wzrok. Wyglądało to jakbym miała tak zwanego 'focha'. Mężczyzna jednak tylko się zaśmiał.
- Urocza jesteś - powiedział i zmusił mnie do spojrzenia na siebie. Wyglądał dość pociągająco, jak każdy w tej przeklętej mafii. Pierwszy raz w życiu zdałam sobie sprawę, czego oczekuję od potencjalnego partnera. Osoby z charakterem były zdecydowanie bardziej atrakcyjne w moich oczach.
Każdy z nich miał w sobie pewnego rodzaju urok, który przyciągał ich ofiary. Tak jak mnie. Mimo, że Sasuke momentami traktował mnie tak okropnie, ja nie potrafiłam opisać swoich uczuć do niego, a nawet odnosiłam wrażenie, że lgnęłam do niego jak mucha. Było w nim coś tajemniczego, co chciałam odkryć i poczuć całą sobą. Od momentu, w którym przyszedł do mnie zakrwawiony, moje uczucia do niego zmieniały się, albo może wyszły na jaw.
Teraz siedziałam z Hidanem, kolejny członek bezwzględnej mafii. Równie pociągający co Sasuke, choć brunet miał zdecydowaną przewagę, był przystojnijeszy. Z zamyślenia wyprowadził mnie znajomy głos.
- Co wy tu, kurwa, robicie?! - warknął Sasuke, a siwowłosy jak oparzony odskoczył ode mnie i zmierzył bruneta przeciągłym spojrzeniem. Zamiast jednak wdawać się z nim w kłótnie, wyszedł z pokoju. - Idziemy - rozkazał i pociągnął mnie za ramię w stronę korytarza.
Po chwili znalazłam się w biurze. Na kanapie siedziała Konan, przy biurku siedział zapewne Pain, a o ścianę oparty był siwowłosy mężczyzna, którego twarz pozostała zasłonięta czarną maską, była tu również jakaś dziewczyna, której nie widziałam jeszcze nigdy. Sasuke usadowił mnie na krześle, znajdującego się na samym środku pomieszczenia, a sam usiadł na jednej z wygodnych kanap.
- Akiro... Sytuacja robi się poważna. Musisz się zdecydować - powiedziała Konan starając się przybrać miękki, spokojny ton głosu. - Nie można dalej czekać! - Mimo to, próbowała wywrzeć na mnie presję.
- Co się dzieje? - zapytałam i rozejrzałam się po biurze. Różowowłosa dziewczyna patrzyła na mnie uważnie, jakby oceniała moją osobę. Wszyscy byli uzbrojeni bardziej niż zwykle. Czy zaraz dokonają egzekucji?
Nagle usłyszałam w głębi mieszkania jakieś zamieszanie i hałas. Do pokoju wpadł Naruto.
- Odkryli naszą pozycję! - krzyknął i wbiegł do biura zamykając uprzednio drzwi na zamek. Wyjął broń, którą od razu odbezpieczył.
- Konan! Broń jej! - zawołał Pain i przeładował broń przechodząc przed biurko i celując w drzwi. Dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę szafy, za którą chwile później się schowałyśmy. Obok nas stanął Sasuke ze skupieniem wpatrywał się w drzwi, do których cały czas ktoś się dobijał. Zamknęłam oczy.
Gdy drzwi wyleciały z zawiasów, usłyszałam odgłos strzałów. Zaczęłam drżeć ze strachu. Nagle poczułam przeraźliwy ból w lewym ramieniu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ranę, z której sączyła się krew. Moja własna krew. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a cały obraz zaczął się rozmazywać. Po chwili moje ciało zaczęło bezwładnie spadać na podłogę, jednak ktoś mnie złapał.
*Naruto*
Zająłem dogodną pozycję i czekałem na atak. Wszystko było ustawione jak w grze. Czekaliśmy w napięciu, aż wróg dostanie się do środka i zaatakuje. Trudno było zrozumieć, że w ciągu dwóch tygodni odkryto dwie nasze kryjówki, jednak dzięki młodszemu z braci Uchiha wiedzieliśmy, że to ludzie Orochimaru.
Gdy rozległy się strzały, odruchowo spojrzałem w stronę Aki i Konan. Po wyrazie twarzy brunetki można było się spodziewać, że jest przerażona. Podbiegłem do nich, wtedy ktoś strzelił w naszą stronę i niefortunnie, trafił w ramię naszej "zakładniczki". Dziewczyna zemdlała, a ja szybko ją złapałem, jednak po chwili odepchnął mnie Sasuke i uklęknąwszy, wziął ją na ręce. Ukrył się za dość dużą szafą na dokumenty. Tam zerwał trochę materiału i przewiązał ranę. Zrezygnowany faktem, że to on się nią zajmie, wróciłem do walki. Musiałem ich osłaniać, ponieważ w tym momencie i Uchiha był bezbronny.
Po chwili było już po wszystkim. Nasz przeciwnik po raz kolejny nie postarał się tak jakbyśmy tego oczekiwali. Wysłał tylko piętnastu ludzi, najwidoczniej bez rozpoznania terenu. Normalnie żal dupę ściska...
*Sasuke*
Starałem się ją ukryć przed kulami, które latały w powietrzu. Dlaczego, w zasadzie, to zrobiłem? Przez całe życie nie martwiłem się o nikogo, w teraz pojawiła się ona. Taka delikatna i bezbronna.
Gdy wszystko ucichło wziąłem ją na ręce i położyłem na kanapie, z której chwile później zaczęła kąpać krew. Pierwszy raz w życiu nie widziałem co zrobić. Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu, gdy się odwróciłem zobaczyłem Sakurę. Dziewczyna odepchnęła mnie delikatnie od poszkodowanej i przystąpiła do tamowania krwotoku. W naszej grupie była jedną z najlepszych 'medyków', dlatego pozwoliłem jej na działanie.
Wpatrywałem się w nią obojętnie. Gdy krwawienie ustało Haruno popatrzyła na mnie ze złośliwym uśmiechem.
- Czyżby Sasuń się zakochał? - zakpiła, a ja posłałem jej pełne pogardy spojrzenie.
- Nie wymyślaj i nie bądź zazdrosna, Sakura - powiedziałem i odszedłem od kanapy, na której leżała poszkodowana, niewinna istota. Za sobą usłyszałem już tylko stłumiony śmiech landryny, która poszła za mną.
*Itachi*
Przy drzwiach leżało kilka trupów. To cud, że udało nam się odeprzeć atak. Wśród ludzi z zewnątrz tylko Hidan trochę oberwał, ale nie wydawało się to groźne. Siwowłosy zakpił ze swoich obrażeń i zaczął maltretować jedne ze zwłok tłumacząc, że ma ochotę nieco się wyżyć. Wycinał na martwej skórze jakieś symbole, babrał krwią wszystko wokół.
Wszedłem do biura, w pomieszczeniu wszyscy stali nad jedną z kanap. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem naszą 'zakładniczkę' leżącą bezwładnie na meblu. Wszyscy dyskutowali, co zrobić teraz. Czy można przetransportować tak poszkodowaną osobę czy może lepiej zostać tu jeszcze dopóki dziewczyna się nie obudzi.
- Nie ma co ryzykować. Naruto, bierzesz ją - zadecydował Nagato. Blondyn od razu wziął dziewczynę na ręce, a ja zmarszczyłem brwi. Mój brat jasno dawał do zrozumienia, że to on zajmie się zakładniczką. Czyżby zmienił zdanie?
*Sasuke*
Po krótkiej rozmowie z Sakurą wróciłem do biura i zobaczyłem, jak Naruto bierze Akirę na ręce. Od razu można było usłyszeć oburzony krzyk Sakury.
- Zwariowaliście?! Dostała trzy śruty w ramię i obojczyk, w tym jeden jest jeszcze w niej. Jeżeli nie wyjmę tego w tej chwili, ona umrze przez krwotok!
Stanąłem jak wryty. Ona umrze?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top