Rozdział 3


*Akira*

Obudziłam się w jakimś nieznajomym mi pokoju. Powoli wracałam do świata żywych. Jak to się stało, że zasnęłam? Bolała mnie głowa, ale nie mogłam jej dotknąć ręką. Spojrzałam co takiego blokowało moje ruchy. Moje ręce przewieszone były przez ramę łóżka, na którym leżałam, i zablokowane kajdankami. Bez skutku zaczęłam ciągnąć ręce w moją stronę, ale były zbyt mocne. Za to narobiłam hałasu i do pomieszczenia wszedł jakiś facet.

- Obudziłaś się? - zapytał. Poznałam ten głos. To ten, który wczoraj patrzył jak się przebieram, prowadził mnie także do samochodu. Dalej miał maskę na twarzy.

- Dlaczego to robicie? - rzuciłam z wyrzutem, próbując ukryć przerażenie, które powodował we mnie ten człowiek.

- Chcemy pieniędzy, które wisi nam twój tatuś za sprzątnięcie jego konkurencji - wytłumaczył i sięgnął po szklankę z wodą - napij się - rozkazał i przyłożył mi naczynie do ust.

Szybkim ruchem głowy odrzuciłam szklankę, wytrącając naczynie z jego rąk, woda rozlała się na podłodze. Mężczyzna spojrzał na to obojętnie i wzruszył ramionami.

- Widocznie nie chce ci się pić - stwierdził i usiadł na łóżku blisko mnie - bądź spokojna, a nic ci się nie stanie - powiedział i dotknął mojego policzka. Wszystkie mięśnie we mnie zastrajkowały, tak jakbym była pod wpływem jakiegoś paraliżu. - Jesteś urocze - szepnął mi do ucha, wstał i wyszedł. 

Przez chwilę próbowałam unormować oddech, który stał się urywany i płytki przez stres związany z przybyciem mojego porywacza. Gdy mi się to udało, rozejrzałam się po pokoju. Wyglądał na taki, w którym od dawna już nikt nie mieszka. Jakby budynek, w którym jest ten pokój, nadawał się już tylko do rozbiórki. Przez brudną szybę wpadały delikatne promienie słońca. Jak ktokolwiek ma mnie tu znaleźć? 

Leżałam w ciszy przez cały dzień. Od czasu do czasu próbowałam się uwolnić bez skutku, jedyne co robiłam, to zdzierałam sobie nadgarstki. Gdy na dworze zrobiło się ciemno, do pokoju wszedł ten sam mężczyzna o czarnych oczach, miał coś w rękach. Zamknął za sobą drzwi na klucz i odłożył na stolik jak się okazało talerz z jedzeniem i szklankę wody. Usiadł obok mnie i odpiął moje ręce z kajdanek. Dotknęłam obolałych nadgarstków, były zakrwawione i opuchnięte, a po chwili wcisnęłam się w kąt łóżka, starając się, by ten obrzydliwy osobnik nie mógł mnie dotknąć.

- Napij się - powiedział i podał mi szklankę z cieczą. Po chwili zastanowienia wzięłam od niego szklankę i napiłam się łyk. Była niesamowita, tak pomogła na moje spragnione wody gardło. W jednej chwili wypiłam całą szklankę.

Mężczyzna podstawił talerz z jedzeniem na łóżku tuż przede mną. Leżało na nim kilka kanapek. Coś mi mówiło, żeby tego nie jeść. Odwróciłam głowę w geście buntu i usłyszałam, że talerz wylądował z powrotem na stoliku.

- Jeżeli chcesz żyć musisz być grzeczna - usłyszałam, a następnie poczułam jego dłoń na moich włosach. - Inaczej stracisz swoje walory, a wtedy nie będzie z ciebie pożytku - dodał spuszczając wzrok na moje moje piersi. 

Wykorzystałam ten moment jego nieuwagi, szybkim ruchem odwróciłam się i ściągnęłam maskę z jego głowy, a moim oczom ukazała się twarz dwudziesto kilku letniego azjaty. Był niebywale przystojny. Jego oczy... duże oczy, w których przez chwilę chciałam się zatopić. Intensywna odcień czerni sprawiała, że nawet najbardziej zlodowaciałe serce mogłoby się roztopić pod wpływem tej "iskry" w nich zawartej. Teraz wydawały się pociągające. Przyłapałam się nawet na tym, że rozważałam, do czego można porównać tę głęboką czerń...  Cała jego twarz była tak delikatna, a za razem zarysowana. Linia szczęki tworząca literę V, delikatnie zarysowane kości policzkowe i niegłębokie dołeczki, gdy się uśmiechnął, widząc zapewne moje zdziwienie.

Po chwili znów patrzył na mnie obojętnie, jednak ten błysk w oku pozostał.

- Dlaczego to robisz? - zapytałam dążącym głosem, nie rozumiejąc, dlaczego ktoś tak przystojny posuwa się do terroryzowania zwykłych obywateli naszego kraju. - Dlaczego akurat moja rodzina?!

- Wiesz kim jest twój ojciec? - zmienił temat. Popatrzyłam na niego jak na kretyna.

- Jest właścicielem korporacji - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi krótkim prychnięciem.

-Gdyby tylko... Chciał się bawić w wielkiego mafiozo, a teraz zbiera plony swoich działań - powiedział z kpiną w głosie - nieźle się ukrywa, skoro nawet córka tego nie wie - zironizował i znów prześwietlił moje ciało.

- Jesteś nienormalny! - krzyknęłam próbując się skulić w tym nieszczęsnym kącie jeszcze bardziej, a jego mina nagle spoważniała.

- Uważaj na słowa - odpowiedział z grozą w głosie.

- Ej! Chodź na chwile! Jest problem! - krzyknął ktoś zza drzwi, ten ktoś próbował dostać się do pokoju bezskutecznie, ponieważ drzwi były zamknięte.

Chłopak wstał i wyszedł zamykając za sobą drzwi na klucz. A ja pierwszy raz zdałam sobie sprawę, że mogę mieć problem z utrzymaniem mojego ciężkiego charakteru.

*Sasuke*

Wyszedłem na korytarz, gdzie czekał na mnie Naruto.

-Czego młotku? - warknąłem, a chłopak pomachał przede mną dwoma kopertami.

- Świeże wiadomości - powiedział z satysfakcją, a ja odebrałem od niego kartki.

- Pain i Kakashi już to widzieli? - zapytałem otwierając pierwszą z kopert.

- Nie - odpowiedział Naruto z satysfakcją, a ja kiwnąłem głową i rozwinąłem list jak się okazało od matki naszej zakładniczki.

'Akira. Bardzo Cię przepraszam. Powinnam działać tak, żeby do tego nie doszło, a teraz Ty jesteś gdzieś zamknięta. Niestety ojciec chce negocjować cenę. Mam nadzieje, że zrezygnuje z tego. Postaram się naprawić to, co się wydarzyło. Kocham Cię. Mama'

Włożyłem z powrotem list do koperty i wyjąłem drugą wiadomość.

'chyba was popierdoliło. Nie jestem w stanie teraz dać wam tyle pieniędzy. Mogę zaoferować 50 000 dolarów i na razie nic więcej. Dlaczego go cholery wpakowaliście w to gówno moją córkę?!'

- Pojeb - powiedziałem do siebie i podałem list od matki Akiry w ręce Naruto - zanieś to jej - powiedziałem i wyjąłem z kieszeni klucz do drzwi. Następnie skierowałem się w stronę biura. Chłopaki będą zainteresowani drugim listem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top