Rozdział 20

*Sasuke*

Weszliśmy do firmy, która należała do ojca Akiry. Ominęliśmy recepcję z przerażoną kobietą, ukrywającą się pod biurkiem i weszliśmy po schodach na górę. Przez jakiś czas chodziliśmy po korytarzach, aż w końcu stanęliśmy przed biurem prezesa i za razem właściciela firmy. Zerknąłem na dziewczynę, która wyglądała jakby miała zaraz zemdleć, mimo to, nadal pewnie stała na nogach, dzierżąc w obu dłoniach przeładowany pistolet. 

- Nie musisz tego robić. To wymysł Nagato - powiedziałem z nadzieją, że to ją uspokoi.

- Nie mogę się wycofać - powiedziała z mocą i dotknęła klamki. To ona miała wejść do środka jako pierwsza, a ja zaraz za nią. Akira przekręciła klamkę i pchnęła lekko drzwi. Wparowaliśmy do środka tak, jak ją uczyłem. W końcu nie mogliśmy mieć pewności, że wewnątrz ktoś nie mierzy do drzwi z broni.

Jednak wewnątrz była tylko jedna osoba. Za biurkiem siedział mężczyzna koło czterdziestki w garniturze. Od razu rozpoznałem w nim tego podłego chuja, który chciał nas oszukać.

- Aki? - zapytał i podniósł się z krzesła, potem uraczył mnie 'przyjaznym' spojrzeniem, które odwzajemniłem.

Akira nie była w stanie wymówić choćby słowa, widok ojca musiał być dla niej druzgoczący. Zastanowiło mnie, czy w ogóle wie, co tak właściwie ma zrobić, czy może już zapomniała. Musiałem być przygotowany, że nagle weźmie ją poczucie winy i to we mnie wyceluje pistolet. Jednak, lufa jej broni powędrowała w stronę starszego mężczyzny, do którego miała ogromny żal. 

- Co ty tu robisz? - mina naszego "mafiozo" była bezcenna. Pierwszy raz widziałem tak zmieszanego i zszokowanego człowieka.

- Chciałam... - zaczęła cicho, jednak pociągnęła nosem, tak jakby znów miała zacząć płakać. - Chcę cię o coś zapytać - powiedziała już bardziej pewnie. - Czy ty uderzyłeś mamę?

Tylko jedno słowo wystarczyło, by opisać jego minę - konsternacja. Swoją drogą, było to całkiem zabawne. Kilkunastoletnia dziewczyna potrafi tak zmieszać doświadczonego w manipulacji biznesmena, że ten zapomniał języka w gębie.

- Skąd takie pytanie? - zaczął mężczyzna. Czyżby nie wiedział, że jego córka widziała się z jego żoną przed śmiercią?

- Aki... Nie wdawaj się w dyskusję z nim - powiedziałam do jej ucha, za co zostałem zgromiony jego krzywym spojrzeniem. Nie spodziewał się, że przekabacimy córkę na swoją stronę i napuścimy ją na niego. 

- Akiro. Córciu... Chodź do taty - powiedział, a mi, jak na zawołanie zachciało się śmiać i rzygać. Za dużo cukru w jednym dniu.

Jednak on postanowił działać, pozwoli zmierzał w naszą stronę rozkładając ręce, tak jakby chciał ją przytulić. Zatrzymał się dopiero, gdy wycelowałem pistolet prosto w jego głowę.

- Nie... - wyszeptała dziewczyna i spojrzała na pistolet, w dłoni która swobodnie zwisała wzdłuż jej tułowia. Przeładowała ją i wycelowała prosto w niego.

- Akira - powiedział ostrożnie, licząc, że łagodnym tonem przemówi do rozumu swojej córce, jego twarz zrobiła się już całkowicie blada niczym kartka papieru.

- To koniec - dziewczyna pociągnęła za spust. Po chwili na podłodze leżał trup, z którego sączyła się krew.

Akira odwróciła się do mnie i wtuliła w mój tors. Pogłaskałem jej włosy by dodać jej trochę otuchy. Jednak nie umiałem powstrzymać uśmiechu satysfakcji. Czułem bardziej niż dotychczas, że dziewczyna jest moja.

- Chodź już. Za niedługo ktoś tu może przyjść, dlatego trzeba upozorować samobójstwo - powiedziałem i pociągnąłem ją w kierunku wyjścia. Po chwili już mknęliśmy przez ulice miasta do domu.

*Akira*

Gdy tylko weszliśmy do domu poszłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Czułam się, jakby uciekła ze mnie cała siła życiowa, jaką posiadałam.

Leżałam tak może z pół godziny, gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Nie miałam nawet ochoty zobaczyć, kto śmiał wejść do pokoju, ale nagle poczułam, że ktoś mnie przytula od tyłu. Mimowolnie odwróciłam głowę i skrzyżowałam wzrok z pięknymi czarnymi oczami. Nie docierało do mnie jakim cudem kiedyś te oczy budziły we mnie obrzydzenie. 

- Sasuke? - zapytałam, gdy zobaczyłam jego spokojną twarz. On nic nie powiedział tylko przytulił mnie mocniej. Byłam w stanie rozpłynąć się w jego ramionach, gdy przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. 

- Dlaczego jesteś tak smutna? - zapytał, gdy już moja głowa wylądowała na jego torsie, wczuwając się w bicie jego serca.

- Zabiłam własnego ojca - powiedziałam boleściwie, tak jakby tego nie widział, jednak chciałam, by wiedział, jak ciężko jest mi z tą myślą. 

- On był zły - Sasuke zabrzmiał, jakby mówił do małego dziecka. - Nie zasługiwał na coś takiego jak życie po tym jak cię traktował. 

- Każdy zasługuje na życie - powiedziałam pełna nadziei, że to prawda.

- Na pewno? Złodzieje, gwałciciele, pedofile i ludzie bijący swoich bliskich również? - zapytał, a ja mocniej wtuliłam się w niego. Czułam, że ma rację. - Jesteśmy po to, by ukrócać takie coś.

- Może masz rację - powiedziałam i poczułam jak całuje moje czoło.

Z każdym dniem czułam, że coraz bardziej go kocham. Czy on to odwzajemnia? Czasem jest tak oschły, a czasami dzielił się swoimi uczuciami. Dzielił się namiętnością, którą miał w sobie. Na wspomnienie naszego zbliżenia, poczułam przyjemne mrowienie w dole brzucha. Tak jakbym chciała powtórki. 

*Sasuke*

Leżeliśmy na łóżku, wtuleni w siebie. Chciałem żeby poczuła, że ma we mnie oparcie, zwłaszcza, że to co zrobiła wymagało ogromnej odwagi i trzymania nerwów na wodzy. 

Pamiętam jak sam na pierwszej misji byłem przerażony. Trudno było mi przezwyciężyć strach, który czułem w sercu, ale teraz to co innego. Takie akcje były dla mnie na porządku dziennym. Obawa o własne życie stała się czymś w rodzaju narkotyku, który pchał do działania i powodował frustrację, gdy nie było atrakcji przez dłuższy czas. 

Pamiętałam, jak wraz z Itachim i Sasorim obserwowaliśmy tę dziewczynę, by wyłapać jej odruchy i zachowania. Już wtedy, wraz z nimi dostrzegałem, jak ten plan jest niedoskonały, a Nagato chwyta się każdego możliwego triku, by utrzymać swoją władzę, a Kakashi zwyczajnie mu na to pozwalał. Mimo to, plan się udał, a Akira była teraz wtulona w moje ramiona. 

Chęć zaopiekowania się rosła z dnia na dzień, patrząc na jej cierpiące ciało. Było to o tyle niesamowite, że do tej pory nawet jeśli byłem, a raczej miałem jaką dziewczynę na wyłączność, to był to jedynie pociąg fizyczny, który miał zaspokoić moje ciało. Jak mógłbym zapewnić ją o prawdziwości swoich uczuć nie wiedząc, co tak naprawdę jej dać? Moje rozmyślania przerwał jej delikatny głosik. 

- Muszę odnaleźć mamę.

Przygryzłem wargę od wewnątrz. Ona nadal nie pamiętała, a ja nie miałem serca mówić o jej śmierci. 

- Znajdziemy ją, ale może minąć trochę czasu. Jeśli twój ojciec nie żyje, mama mogła się ukryć z obawy przed nami - powiedziałem i pogłaskałem ją po włosach. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top