Epilog
Sasuke siedział przed drewnianym stolikiem. Nad nim jarzyła się żarówka, która zwisała na samym kablu. Oprócz niej, w pomieszczeniu nie było innego źródła światła. Brunet powoli zaczynał się denerwować, z nudów wybijał butem na podłodze jakiś nieznany rytm. W końcu drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Kakashi.
Ostatnimi czasy musieli przenieść się do starego budynku, który ewidentnie nadawał się tylko do rozbiórki. Usiadł na niewygodnym krześle naprzeciw swojego współpracownika.
- Co chciałeś, że musiałem fatygować się przez pół miasta? - zapytał nadzwyczaj spokojnie i przechylił się do przodu.
- Gdzie zaszyłeś się po śmierci Sakury i Kiby? Szukałem cię pół roku... - odpowiedział lider i przeczesał i tak potargane siwe włosy.
- Musiałem na jakiś czas odpuścić, Akira jest w ciąży - Sasuke powiedział to z nieskrywaną dumą. Pominął jednak fakt, że ciąża jest zagrożona, to dlatego większość czasu spędzał przy dziewczynie pilnując, by niczego jej nie brakowało.
- To gratuluję - siwowłosy uśmiechnął się, przypominając sobie jak niegdyś ta dwójka siebie traktowała.
- Za cztery miesiące termin, będę miał syna! - Uchiha jeszcze nigdy nie był tak pozytywnie nastawiony do świata.
- Jesteś tego pewny?
- Stu procent nie ma, bo Aki nie chciała znać płci dziecka, ale ja jestem pewny, że to chłopiec - oboje zaśmiali się po tej wypowiedzi.
- W takiej sytuacji na razie muszę poczekać. Chociaż szykuje się lepszy skok na kasę. - Sasuke uniósł brew z zainteresowaniem. Kakashi uśmiechnął się. - Trzeba się zemścić za to traktowanie. Naszym celem będzie klub Prime należący do Kimimaro.
Zasadniczo pieniędzy im nie brakowało od kiedy Akira przejęła rodzinną firmę i to właśnie Sasuke, z pomocą swojego brata, zajął się jej rozwojem, pozostając jednocześnie w cieniu, by nikt nie poznał jego tożsamości. Takie życie nie było jednak dla niego, wolał poczuć trochę adrenaliny, dlatego niczym pies na smyczy czekał na uwolnienie. Dodatkowo, słysząc kto miałby być ich celem, uśmiechnął się.
Wieczorem Uchiha wrócił do domu. Już od korytarza dopadła go cisza, której tak nie znosił. Przeszedł do salonu i zobaczył swoją piękność. Niegdyś brunetka, teraz jej włosy zdobił blond. Dziewczyna spała na kanapie okryta kocem. Mężczyzna ostrożnie wziął ją na ręce i zniósł do sypialni na koniec całując jej czoło.
- Śpij moja diablico.
I koniec opowieści. Jak wam się podobało? Proszę zostawcie coś po sobie, to zawsze bardzo miłe!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top