#4
Ostrożnie położyłem chłopaka na kanapę. Teraz mogłem przyjrzeć się lepiej jego zranionej nodze.
Pobiegłem do kuchni po apteczkę, której oczywiście nie mogłem znaleźć.
- Gdzie to było... - warknąłem, przeszukując jedną z szafek.
Wstając, przywaliłem głową o blat kuchenny.
- Kurwa... - mruknąłem, masując obolałą głowę - Wiem! - krzyknąłem, biegnąc do przedpokoju.
Otworzyłem szafę, odgarnąłem wiszące na wieszakach ubrania i zmarszczyłem brwi, wbijając wzrok w wielkie pudło.
Złapałem je i odłożyłem na bok stare rzeczy, przeszukałem dno szafy półki i inne, aż w końcu kopnąłem starą deskę do prasowania, która wyleciała z szafy wprost na mnie.
- Zaraz to ja będę potrzebował apteczki - prychnąłem ze złością, odrzucając na bok deskę.
Kątem oka ujrzałem czerwone pudełko. Wstałem, podpierając się o drzwi szafy i złapałem czerwone pudło.
- Wreszcie - krzyknąłem, trzymając apteczkę w dłoniach.
Znalazłem się znowu przy chłopaku i zacząłem opatrywać jego rane.
Po założeniu opatrunku usiadłem obok zielonowłosego, sam nie wiem czemu patrząc na jego urocze piegi. Zastanawiałem się kto to może być i skąd się tu wziął .
Nie wiem, może wypadł za burtę podczas sztormu?
Lekko ospały położyłem głowę na oparciu kanapy.
- Jak glony... - zaśmiałem się pod nosem, bawiąc się delikatnie kosmykiem jego włosów.
*
Siedziałem obok chłopaka jakieś dwie godziny, aż wreszcie zielonowłosy się obudził, cicho coś mamrocząc pod nosem.
- Hej... Jestem Shoto Todoroki, jesteś u mnie na wyspie. Miałeś jakiś wypadek? Znalazłem cię na plaży nieprzytomnego... - powiedziałem do chłopaka, trzymając go za bark.
- Co... - odpowiedział zmieszany chłopak - Czekaj... - dodał po chwili, siadając na kanapie i jakby się nad czymś zamyślając.
- Jak masz na imię? - spytałem, spoglądając na nogę chłopaka.
- Izuku Midoriya - powiedział, rozglądając się po mieszkaniu.
- Okej Izuku, pamiętasz coś przed tym jak znalazłeś się tu? - usiadłem obok chłopaka.
- Ta... nie - Izuku złapał się za kark, wzdychając.
Stracił pamięć? Chyba nie, bo przecież pamięta swoje imię i nazwisko.
- A boli Cię coś jeszcze oprócz nogi? - spytałem dość poważnym głosem.
- Jakiej nogi? - odparł chłopak, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
Czy on ma alzheimera…
- Ach, no tak... Tylko lekko głowa - powiedział nieco rozbawiony Midoriya, zerkając na swoje stopy.
-Dziwny jest - pomyślałem.
- Mieszkasz w miasteczku? - spytałem trochę skrępowany.
- W mo... Tak! - odpowiedział, wykrzykując ostatnie słowo.
- Spoko, to ja może wezwę ratowników - powiedziałem, sięgając telefon ze stoliczka.
- Nie, nie trzeba, nic mi nie jest! - odparł chłopak, śmiejąc się nerwowo.
- Trzeba, jesteś ranny - powiedziałem, wybierając numer alarmowy.
- Proszę, nie rob tego - powiedział, łapiąc mnie za rękę, w której trzymałem telefon.
- Centrum pomocy ratowniczej, w czym mogę pomóc? - usłyszałem głos operatorki w słuchawce telefonu.
Izuku spojrzał na mnie ze strachem w oczach, nie wiedziałem czy zgłosić to, czy się rozłączyć.
Wziąłem głęboki wdech i przyłożyłem słuchawkę do ucha, zastanawiając się co powiedzieć.
- Dzień dobry... - przywitałem się z kobietą.
- Dzień dobry, z tej strony operatorka numer 14, w czym mogę pomóc? - kobieta powiedziała skupionym głosem.
- Czy... - spojrzałem na przerażonego Izuku, który miał już zalane łzami oczy - Przepraszam za kłopot - powiedziałem do kobiety, rozłączając się.
- Dziękuję... - westchnął chłopak drżącym głosem, wycierając oczy od łez.
- Nie ma sprawy...
Co ja robię?! Przecież to może być jeden z tych przestępców!
- Jesteś może głodny, albo chcesz coś do picia? - spytałem po chwili ciszy.
- Nie dzięki, nie jestem głodny - lekko zdenerwowany chłopak przyglądał się znowu swoim stopom.
- A może chcesz się przebrać... - powiedziałem, wskazując na jego bluzkę - Jesteś mokry... - spuściłem wzrok na podłogę, zagryzając wargę.
Boże, co on sobie o mnie pomyślał?! A było go o to nie pytać...
- No... - chłopak zarumienił się i okrył leżącym obok kocem.
- Dobra, to ja pójdę po jakąś bluzę - powiedziałem szybko, kierując się do mojego 'pokoju'.
Ustałem na piętrze, zamyślając się na chwilę co ja wyrabiam. Nadal nie wiedziałem skąd się wziął... A jeśli on naprawdę jest z tego gangu?
Jeśli tak, to wpakowałem się w niezłe bagno!
Zabrałem moją starą bluzę i jakieś szorty, po czym zszedłem na dół. Wchodząc do kuchni zauważyłem jak Izuku bawi się pilotem od telewizora.
- Co robisz? - spytałem, podchodząc do chłopaka.
- Ja? Nic! - chłopak pospiesznie odłożył pilot na stolik.
- Okej, masz tu jakąś bluzę i spodnie na przebranie - powiedziałem, podając mu ubrania.
- O, dzięki... - mruknął Izuku, przyglądając się przez chwilę szortom.
- Łazienka jest u góry - dodałem, opierając się o framugę drzwi.
- Dobra... - chłopak wstał niepewnie z kanapy, ale szybko znowu na nią opadł.
- Wszystko ok? - podszedłem i klęknąłem przed zielonowłosym.
- Noga... - wymamrotał Izuku, z bólu trzymając się za nogę.
- Kazałem mu iść na górę z ranną nogą... BRAWO JA! - pomyślałem, poprawiając bandaż na jego nodze.
- Dobra, to ja wyjdę, a ty się przebierz - westchnąłem, wychodząc z kuchni.
- Mhm... - mruknął chłopak, spoglądając na mnie.
Usiadłem się na werandzie i utkwiłem wzrok w morzu. Wpatrywałem się w mewy lecące nad wodą i na nieskazitelnie czystą wodę.
To chyba mój ulubiony widok...
Rozmarzyłem się przez chwilę, wspominając szkolne czasy, wszystkie olimpiady, rywalizację, głupoty, wnerwianie Aizawy, zakończenia i rozpoczęcia roków szkolnych, imprezy, kłótnie oraz bójki...
Tęsknię za tamtymi czasami i mimo wszystko tęsknię za tymi debilami z klasy...
Moje przemyślenia przerwał dźwięk tłuczonego szkła. Natychmiast wbiegłem do pokoju, wpatrując się w Izuku który opasał się bluzą w pasie, a szorty próbował ubrać na głowę.
- Wszystko ok? Co ty robisz? - spytałem ze zdziwioną miną.
- Ja... Próbuję... - Izuku zaczął się jąkać.
- Czekaj, pomogę ci! - spojrzałem na zbity wazon i ominąłem jego potłuczone kawałki, by dotrzeć do chłopaka.
To było dziwne... Izuku zachowywał się jak kilkuletnie dziecko, które nie potrafi się nawet ubrać.
Podszedłem do niego, lekko rozbawiony jego wyglądem. Złapałem go za ramiona, śmiejąc się i chwyciłem nogawkę spodni, która zasłaniała mu lewe oko.
Chłopak widocznie się zawstydził, bo jego twarz poczerwieniała, dodając mu jeszcze więcej uroku.
Po kilku minutach tłumaczenia chłopakowi jak ubiera się bluzę i skarpetki zadał mi dziwne pytanie.
- Po co nosić skarpety? - spytał mnie chłopak, zdejmując skarpety z nóg.
- Żeby było ciepło w stopy? - odpowiedziałem lekko zdziwiony pytaniem chłopaka.
W między czasie zacząłem zbierać kawałki potłuczonego szkła i przez chwilę nastała strasznie krępującą cisza.
- I co teraz? - wyszeptał chłopak, odkładając skarpety na bok.
- Hm? - zaskoczony spojrzałem na widocznie zmartwionego Izuku - Zobaczymy... - uśmiechąłem się, rozluźniając nieco atmosferę.
- A... - mruknął chłopak, drapiąc się nerwowo za uchem - Co stało Ci się w oko?- spytał mnie chłopak, przyglądając się lewej stronie mojej twarzy.
Nie znoszę, gdy ludzie mnie o to pytają.
- Wiesz... - westchnąłem, odkładając na bok miotełkę i szukając sensownej wymówki.
- Wybacz, nie chciałem… - odparł chłopak, machając rękami - Nie musisz odpowiadać! Widzę, że przesadziłem z tym pytaniem! - dodał po chwili, zasłaniając twarz rękami.
- Spoko... - odpowiedziałem skrępowany jak nigdy dotąd - Nie lubię o tym opowiadać... - odparłem, powstrzymując się od krzyku.
Nie wiem co we mnie się zebrało, że chciałem krzyczeć. Może to przez to nagłe pytanie? Dla mnie to był mocno drażliwy temat.
..............................................................................
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top