szesnaście

Wysiadając pod znanym jej budynkiem, Stella poczuła dziwny ucisk w żołądku. Nie wiedziała czy jest on spowodowany ekscytacją przed koncertem, czy może wspomnieniami jakie miała z owym budynkiem. Ostrożnie zamknęła drzwi od auta, wiedząc, że niektórzy faceci mają wręcz hopla na punkcie swoich maszyn i nie chciała niepotrzebne denerwować Hemmngsa. Chłopak spojrzał na nią niezadowolony, widząc że poradziła sobie bez niego. To zaskakując, że ktoś taki jak on, był aż takim dżentelmenem.

- Dlaczego przyjechaliśmy pod twoje mieszkanie? - zapytała, chcąc odwrócić jego uwagę. - Myślałam, że mamy iść na koncert.

- Bo idziemy. Po prostu stąd, do kluby w którym gramy jest jakieś pięć minut spacerkiem, a wole nie ryzykować, parkując auto pod klubem.

- Mogłeś powiedzieć, to spotkalibyśmy się na miejscu.

- Jaki byłby ze nie mężczyzna, gdybym kazał dziewczynie dojeżdżać na randkę?

Stella gwałtownie stanęła, nie wiedząc, czy przypadkiem się nie przesłyszała. Szybko zamrugała oczyma, patrząc na niego z konsternacją.

- Luke, ustaliliśmy chyba, że to nie jest...

- Cii. - uciął jej wypowiedź, przykładając jej palec do ust. - Nie analizuj tak wszystkiego Dzisiaj się po prostu baw. Na chwile zapomnij o tym, że jesteś feministką z dzieckiem i zachowuj się jak zrelaksowana dwudziestolatka.

Stella chciała mu powiedzieć, że nie da się tak po prostu zapomnieć, że jest się matką. I że wcale nie jest feministką. Ale jego wzrok skutecznie ją od tego odwiódł. Postanowiła więc przemilczeć całą sprawę. Chłopak oplótł ją swoją ręką, przyciągając jej ciało bliżej i razem ruszyli przez niego prowadzeni.

Do klubu szli w kompletnej ciszy i faktycznie droga zajęła im około dziesięciu minut, tak jak mówił chłopak. Przed budynkiem wiła się naprawdę sporych rozmiarów kolejka i Stella była pewna, że spędzą w niej wieczność. Kiedy zobaczyła stroje większości dziewczyn, nagle poczuła się niezwykle nie na miejscu. Przez sukienkę wyglądała prawie jak zakonnica, jeśli porówna się to z mikroskopijnych rozmiarów materiałem w który owinięta jest większość tych dziewczyn. Widząc wzrok niektórych, przysunęła się bliżej blondyna. Dopiero kiedy podeszli do drzwi, Stella zrozumiała dlaczego tak na nią patrzą i przypomniała sobie tym samym, po co dokładnie tutaj przyszli. Na drzwiach klubu, zaraz obok dwóch, napasionych bramkarzy, wisiał sporych rozmiarów plakat. Czwórka chłopaków - w tym jej dzisiejszy partner - stała na nim z instrumentami i głupimi minami. Więc jednak jej obawy co do tego, że zespół może być naprawdę rozpoznawalny przez lokalnych klubowiczów, jednak się potwierdził, czego dowodziła ciągnąca się w nieskończoność kolejka.

Luke bez większej krępacji, zabrał rękę z jej ramion i szybko zamienił to na trzymanie jej dłoni. Uśmiechnął się do niej.

- Gotowa na prawdziwego rocka?

- Na tym plakacie wyglądacie raczej jak banda przytulanek, uciekająca z Tęczolandi.

- Nie bądź taka uszczypliwa!

Wywracając oczyma, dała się pociągnąć w stronę ochroniarzy. Gdy jeden z nich zobaczył Hemmingsa, natychmiast pomógł im się przedrzeć przez tłum i wprowadził ich do środka klubu.

Dudniąca muzyka i dym, sprawił, że na chwilę zakręciło jej się w głowie, ale na szczęście umięśnione ramię blondyna znalazło się na jej talii, pomagając jej odnaleźć się w migających światłach klubu. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu, wcale nie ruszyli do sekcji, gdzie wydzielone zostały stoliki, ale w stronę baru. Tam skinieniem głowy przywitał barmana i pociągnął ją dalej w stronę dużych, metalowych drzwi. Puścił jej rękę, kiedy stanęli dokładnie przed nimi i zaczął grzebać w kieszeniach. Z tryumfem wypisanym na twarzy, wyciągnął klucz, którym otworzył drzwi. Pchnął je, przepuszczając ją jako pierwszą.

- Wow! - mruknęła, zasłaniając oczy przed jasnym światłem z jarzeniówek.

Luke zaśmiał się cicho i poprowadził chwilowo zaślepioną dziewczynę przez korytarz. Otworzył kolejne drzwi, a zaraz gdy przekroczyli próg, na szyję rzuciła jej się rozchichotana Annabella. Hemmings spojrzał na uśmiechającego się Caluma z powątpiewaniem. 

- Czy ona jest pijana? - zapytał, na co sama zainteresowana, zachichotała jeszcze głośnej. 

- Wypiła dwa piwa. - Wyjaśnił Hood, wstając aby objąć swoją dziewczynę ramieniem, asekurując ją tym samym. Dziewczynie najwidoczniej wcale to nie pasowało, bo gdy tylko dłonie Caluma zbliżyły się do jej bioder, ta pacnęła je zdecydowanym ruchem. 

- Nie jestem pijana, po prostu witam się z moją przyjaciółką. 

- Stworzyłeś potwora. 

- Ciii. - uciszyła go, przytulając Stellę ponownie, tym razem jeszcze mocniej. - Będziesz dzisiaj moją randką?

- Oczywiście, że będę. - zapewniła, śmiejąc się cicho.

- Hej! - Luke próbował udawać urażonego, ale widząc ją w takim stanie, naprawdę trudno mu było powstrzymać się od śmiechu.

- Weź sobie Caluma. 

- Ej! - Krzyknął Hood, starając się ponownie oderwać swoją dziewczynę od Stelli, ta jednak ponownie odepchnęła jego ręce, kierując się w stronę kanapy, w dalszym ciągu przytulając dziewczynę.

________________________________________________________________


Wszyscy tak bardzo chcieli Annę, więc macie. Z jakiegoś powodu pijana Bella ostatnio bardzo wam spasowała, sooo jak wam się podoba?



ZMIENIŁAM USER na instagramie (czujcie się wolni do dania mi follow i ja pewnie dam wam backa XD)  :  julia.gaj

ask // snapchat // : carmellkowelove

instagram : julia.gaj

Twitter @noellkid

ZAŁOŻYŁAM TEŻ TUMBLR, więc jeśli chcecie (bo ja chce) możecie dać mi follow, a ja dam wam backa! : http://noellkid.tumblr.com/


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top