dziewiętnaście
Podróż, która rzeczywiście trwała zaledwie pół godziny, dłużyła jej się niemiłosiernie. Dziwne uczucie w żołądku - wywołane stresem - sprawiało, że nie mogła nawet spokojnie oddychać. Ręce pociły jej się jak w młodości przed naprawdę trudnym sprawdzianem. Po raz kolejny wzięła drżący oddech i kątem oka spojrzała na kierowcę. Luke wydawał się w pełni zrelaksowany, kiedy przekomarzał się z Holly siedzącą w foteliku na tylnym siedzeniu.
- Proszę pogłośnij tą piosenkę! - zdenerwowana ciągłym proszeniem dziewczynka, kopnęła mocno w fotel przed nią, sprawiając że Luke skrzywił się nieznacznie.
- Dobra, już dobra.
Piosenka z Frozen zabrzmiała głośno w samochodzie, a Holly i Luke zaczęli ją śpiewać. I o ile dziewczynka jedynie ją nuciła, tak Hemming śpiewał ją całym sobą. Stella naprawdę wątpiła w jego dojrzałość.
Kiedy samochód zatrzymał się pod sporym, drewnianym domem, Luke wyskoczył z auta i otwierając tylne drzwi, zaczął wyciągać Holly z fotelika. Dla Stelli to był znak, że własnie dojechali. Drżącą ręka odpięła pas bezpieczeństwa i powoli wyszła na żwirową drogę. Luke szybko znalazł się tuż obok niej z Holly na jednej ręce i jej zabawkami w drugiej. Szybko odebrała od niego torbę z zabawkami dziewczynki i przewiesiła ją sobie przez ramię, dzięki czemu Hemmings mógł chwycić jej rękę. Uśmiechnął się do niej zadowolony, poprawiając dziewczynkę na swoim biodrze, pod czas kiedy ona z zaciekawieniem bawiła się jego kolczykiem.
- Naprawdę się stresuje. - Mruknęła, kiedy chłopak otwierał bramkę.
- Naprawdę nie ma czym. - powiedział, przedrzeźniając jej zestresowany ton i zanim zdążył ponownie chwycić jej drżącą ze stresu dłoń, uderzyła go lekko w ramię.
- Nie nabijaj się ze mnie!
- Teraz, kiedy mnie uderzyłaś, to ja wątpię, że mama cię polubi, prawda Ho?
Dziewczynka pokiwała głową energetycznie.
- Ho? - Stella nie ukrywała konsternacji.
- To moje przezwisko, mamo! - wyjaśniła dziewczynka.
- Wyjątkowo dziwne. - mruknęła Stella na tyle cicho, aby żadne z nich jej nie usłyszało.
Chłopak otworzył furtkę i przepuścił w niej Stellę. Zamknął z nimi i razem ruszyli kamienną ścieżką. Drewniany dom, otoczony masą kwiatów, robił na niej ogromne wrażenie.
Z każdym krokiem stawianym na kamiennej drodze, głosy dobiegające z tyłu domu stawały się głośniejsze, a zapach grillowanego jedzenia intensywniejszy. Narastał również jej stres, dlatego mocniej chwyciła dłoń chłopaka, na co on kojąco przejechał swoim kciukiem po jej dłoni.
- Nie stresuj się tak. Oni czują że się boisz. - Powiedział, konspiracyjnym szeptem, prawie tak, jakby występował w dokumencie przyrodniczym, a zamiast jego rodziny, do czynienia mieli z dziką zwierzyną.
Stella postanowiła, że nie da się sprowokować po raz kolejny, wiec tylko westchnęła przeciągle i ruszyła do przodu. Kiedy tylko wyszli zza zakrętu, jej oczom ukazał się obraz naprawdę szczęśliwej rodziny, tak inny od wspomnień z jej dzieciństwa. Nie pamięta, żeby na jakimkolwiek grillu zorganizowanym przez jej rodziców, panowała tak swobodna atmosfera. Siwy mężczyzna stał z butelką piwa i doglądał mięsa, równocześnie uczestnicząc w dyskusji z dwoma innymi mężczyznami. Trzy kobiety siedziały przy stole i głośno się śmiały, podczas gdy chłopczyk w wieku Holly, siedział na kolanach jednej z nich, malując coś przy tym kredkami. Całe podwórko zapełnione było różnego rodzaju zabawkami. Piłkami do skakania, dużymi autkami, huśtawkami, a nawet piaskownicą i dmuchany basenem, zaraz obok tego dużego, wbudowanego w ziemię.
Widząc uśmiechy na twarzach tych ludzi, zrozumiała jak wielką przyjemność odczuwali ze spędzania czasu razem. I nagle poczuła się o wiele spokojniej. Kiedy zrobili jeszcze jeden krok w przód, wychodząc z cienia wielkiego drzewa, oczy dosłownie wszystkich skierowały się prosto na nią, następnie na Holly, aż ich wzrok padł na ich splecione ręce. Luke wywrócił oczy kiedy na twarzach każdego, niemal w tym samym czasie, pojawił się ogromny uśmiech. Hemming wymamrotał coś o dziwakach i podszedł jeszcze bliżej.
- Stello i Holly, poznajcie moją rodzinę. - Powiedział, wskazując po kolei na osoby. - To moja mama Liz, jej mąż Ben, mój brat Jack i jego żona Trish, mój drugi brat Ben i jego żona Veronica oraz ich syn, Tommy. - zakończył, uśmiechając się do małego. - A to jest moja dziewczyna Stella i jej córka Holly.
Stella niemal zadławiła się powietrzem. Jego dziewczyna?
___________________________________________________________________________
Następny pojawi się w czwartek, bo jutro jadę na koncert Violetty do Krakowa.
Jeśli ktoś chce być informowany, niech napisze o tym w komentarzu.
ZMIENIŁAM USER na instagramie (czujcie się wolni do dania mi follow i ja pewnie dam wam backa XD) : fabssy
ask // snapchat // : carmellkowelove
instagram : fabssy
Twitter @noellkid
ZAŁOŻYŁAM TEŻ TUMBLR, więc jeśli chcecie (bo ja chce) możecie dać mi follow, a ja dam wam backa! : http://noellkid.tumblr.com/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top