Jak Fnets poznał Gustawa
Gdy weszli do sali, uwagę Fnetsa natychmiast przyciągnął stół operacyjny, a raczej to co znajdowało się na nim, skrzętnie przykryte białym prześcieradłem.
– Co to jest? – zapytał Fnets, przeczuwając najgorsze.
– Jakby to ująć? To jest coś z czym będziesz musiał mieć do czynienia, przez większość czasu tutaj. Coś czego dziecko, jak ty, nie powinno oglądać.
– A mianowicie?
– A mianowicie zwłoki. Dzisiaj będziemy zajmować się martwym, ludzkim ciałem. Wolałbym truchło zwierzęcia, ale tylko tych ludzkich mamy tutaj pod dostatkiem.
– Więc naprawdę chce mnie pan uczyć?
– Ależ oczywiście. I nie ukrywam, że jestem do tego zmuszony.
Fnets skrzywił się słysząc tę uwagę.
– Nie, żebym sam był tu na ochotnika.
– Wiem. W końcu sam cię do tego wybrałem – stwierdził, okrążając stół.
Fnets otworzył szeroko oczy.
– Nigdy mi pan tego nie powiedział. Zawsze myślałem, że ta kobieta mnie panu przydzieliła.
– Sam o ciebie poprosiłem, moje dziecko. I proszę, mów mi po imieniu. W końcu po coś mi je nadałeś.
– Dobrze, Niski.
Jego nauczyciel uśmiechnął się i zaczął sprawdzać narzędzia. Fnets zauważył, że mutant uśmiechał się cały czas. Nieważne, jak bardzo był obity i czy akurat obok kręciła się Ordynatorka, przy której nawet brat Arina stawał na baczność. Poza tym, blondyn nigdy nie uśmiechał się szczerze. Robił to z pogardy.
Fnets zdecydował się nadać mu najbardziej prześmiewcze imię, jakie tylko wymyśli. Póki co, nie wpadł na nic wystarczająco dobrego.
– Wolałbym, żebyś nie miał dzisiaj do czynienia z czymś tak makabrycznym – stwierdził Niski.– Przepraszam.
– Nie masz za co. Nie ma nic bardziej makabrycznego niż widok ogołoconych z ciała kości. Moich własnych kości – podkreślił. – Myślę, że cokolwiek tam zobaczę, nie wywoła gorszej traumy od tego co już mi zgotowano.
– Niech i tak będzie – zgodził się Niski. – Ale bez pośpiechu. Nie jadłem nic od rana, a poprosiłem o dodatkowe racje żywieniowe. Spędzimy tu dzisiaj parę chwil.
Fnets pokiwał głową i usiadł na krześle. Nogami nie dotykał podłogi, więc zaczął machać nimi z braku lepszego zajęcia. Obserwował, jak szczur pośpiesznie otwiera srebrne opakowania z jedzeniem. Dopiero teraz zauważył pod futrem wystające żebra. Nie bacząc na nic, przygotował sobie zupę w laboratoryjnym moździerzu, podśpiewując cicho.
Złamał przy tym siedem punktów regulaminu.
– Nie jesteś zwykłym mutantem, prawda Niski? Jest pan naukowcem? – zapytał Fnets.
–Najbliżej prawdy jest stwierdzenie, że „byłem" naukowcem. Mmm!– Spojrzał rozmarzonym wzrokiem znad swojej zupy. – Obecnie jestem szczurem laboratoryjnym.
– Dlaczego tak się stało?
–Z podobnego powodu, dla którego ty jesteś szkieletem. Złamałem parę punktów regulaminu i takie tam.
– A długo tak pan wygląda?
Niski podrapał się po czole, jakby faktycznie próbował sobie przypomnieć moment w którym pozbawiono go człowieczeństwa. Spuścił wzrok, zamieszał w swoim improwizowanym talerzu i stwierdził:
– Wystarczająco długo, abym się już do tego przyzwyczaił.
Zapadła cisza, w czasie której było słychać tylko ciche pobrzękiwanie łyżki o porcelanę. Fnets gapił się to na ciało, to na Niskiego. W końcu spojrzał na swojed łonie i wyszeptał:
– Ja jakoś nie potrafię... – przyznał cicho. – Przyzwyczaić się.
Niski popatrzył na niego smutno.
– Kiedyś ci się to uda.. Zobaczysz. – Otarł dłonią pyszczek i wskazał na ciało. – Jeżeli chcesz, idź się przypatrzeć ciału. Zaraz zaczniemy.
Fnets niechętnie zeskoczył z krzesła i podszedł do prześcieradła. Ściągnął je po chwili zawahania. Gdyby tylko mógł, wstrzymałby oddech. Przed nim leżał młody mężczyzna, lecz Fnets nie był nawet do końca pewny czy patrzy na człowieka. Jego brzuch był otwarty, ukazując narządy wewnętrzne, a w klatce piersiowej brakowało dwóch żeber. Wzdłuż ciała bezwładnie leżały trzy pary rąk, a zakrwawioną twarz naznaczały liczne otwory ze spoglądającymi na niego tępo gałkami ocznymi. Całą skórę pokrywały krwiaki, blizny, szwy i metalowe zszywki, trzymające przeszczepioną skórę na miejscu. Nie wyobrażał sobie przez co musiał przejść ten mężczyzna, nim w końcu umarł.
Kiedy pierwszy szok minął, Fnets podszedł bliżej i zaczął uważnie badać zranienia. Przybliżył twarz do dziury w klatce piersiowej. Wycięte żebra odsłaniały wnętrze ciała: kości, tkankę tłuszczową, mięśnie i organy. Poczuł, że ogarnia go fascynacja tak głęboka, że zawstydził się intensywności tego uczucia. Ludzkie ciało było tak niezwykłe. Pod skórą, krył się oddzielny świat, który nagle zapragnął poznać. Jednak jego ciekawość szybko zastąpił strach.
–Niski... – zaczął niepewnie Fnets. – Czy to tutaj powinno się tak ruszać?
Szczur odpowiedział z pełnymi ustami, nie przerywając nawet jedzenia:
– To skurcz pośmiertny. Mięśnie zaczynają tężeć jakiś czas po śmierci organizmu. Zaraz wyjaśnię ci dlaczego.
– Ale to naprawdę się rusza! – zaprotestował.– Cały czas. Ja nie kłamię!
Niski westchnął, po czym odszedł od podpieranej ściany. Przyjrzał się zmasakrowanemu ciału i spoglądającemu na niego z klatki piersiowej sercu
– Dobry Boże... – wyszeptał, widząc delikatne drgnięcie. Miska uderzyła o ziemię i roztrzaskała się, jednak nie zwrócił na to uwagi..–Te przeklęte potwory... Przecież on żyje!
– Mówiłem,mówiłem! – Fnets krzyknął triumfalnie. – Co z nim zrobimy?
Niski wyrwał się z odrętwienia i rzucił w kierunku szafek,opróżniając je z zawartości.
– Ratujemy – odparł bez wahania.
– Ratujemy? – Oczodoły Fnetsa zrobiły się zupełnie okrągłe. – A czy nie lepiej, gdybyśmy pozwolili mu odejść?
– Jeśli jest szansa by przeżył, nie zamierzam mu jej odbierać. A teraz odsuń się. – Odepchnął Fnetsa na bok i założył gumowe rękawiczki. – To będzie bardzo niemiły widok.
Fnets patrzył, jak Niski wkłada dłoń w klatkę piersiową mężczyzny. Nie poczuł obrzydzenia, a na nowo odżywającą fascynację. Dłonie mutanta zacisnęły się na sercu obiektu,wprawiając je w ruch. Po chwili stół zaczęła pokrywać czerwona posoka, na co Fnets wzdrygnął się. W takiej ilości wyglądała i pachniała jak substancja, w którą go wrzucono.
– Będziemy potrzebowali krwi – stwierdził Niski. – Naprawdę dużo krwi.
.
.
.
Witojcie
Ha ha! Kto się spodziewał, że jeszcze coś się tutaj pojawi?
Żyję, a jak widać race nad potworkami ciągle trwają. Plany co do wydania ich pomału stają się rzeczywistością, kiedy razem z Arhim poprawiamy i dopisujemy nowe rozdziały. Jeśli będziecie chcieli być na bieżąco z powstawaniem potworków 2.0 To za jakiś czas pojawi się link do naszej strony na fb.
A tak swoją drogą... Uważacie, że nasz styl się poprawił?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top