34. Sygnał

Fnets ponownie rozejrzał się dookoła, nadal nie wierząc w to co widzi. To miejsce bardziej przypominało mu kopułę, niż zwykły ośrodek badawczy. Potężne budynki sięgały paneli zastępujących niebo. Spojrzał na swoje dłonie, które teraz były idealnie śnieżnobiałe, następnie przed siebie, przypominając sobie świat w jakim spędził dzieciństwo. Bez kolorów, bez emocji i bez uczuć. Wszędzie widoczne jedynie różne odcienie bieli i głęboka czerń. 

- Przepraszam, sir? - powiedział mężczyzna ubrany w czarny garnitur, zwracając na siebie uwagę mutanta. Jego ubiór nie przypominał munduru strażnika, lecz u jego boku ostrzegawczo błyszczała kabura pistoletu. - Czy coś się stało?

- Nie - odparł szybko Fnets, zaplatając ręce za plecami. - Zamyśliłem się. To ze zmęczenia...

Pracownik nie wydawał się być zadowolony z tej odpowiedzi. Odchrząknął, poprawiając czarny krawat, po czym lekko westchnął.

- Czyli jest pan zmęczony podróżą? Staraliśmy się zapewnić panu najlepsze warunki...

Niespodziewanie Bary podniósł wspólną dłoń, przerywając pracownikowi i dając Fnetsowi jasny znak, że to on teraz będzie mówić. 

- Nie prosiłem o tłumaczenie, szczególnie, że nie złożyłem żadnych uwag - zrobił krótką przerwę, jakby się zamyślił, po czym kontynuował: - Jestem jedynie lekko zmęczony - dodał po chwili.

- Mam nadzieję, że nie przeszkodzi to panu w pracy. Wszyscy już na pana oczekują.

Mutant zamilkł, analizując usłyszane słowa. Zacisnął delikatnie dłoń, skubiąc kciukiem końcówkę palca wskazującego.

- Podaj najnowsze informacje - rozkazał w końcu.

- Oczywiście, sir. Pański eksperyment rozwija się wręcz idealnie, obiekty dają wyniki, które są więcej niż obiecujące. Spełniły się jednak pana najgorsze oczekiwania. Zgodnie z podejrzeniami jeden osobnik padł z przyczyn nam nieznanych. Na wieść o pańskim rychłym powrocie zostało wydane rozporządzenie o rozmrożeniu zwłok i przygotowaniu sekcji. Połowa naukowców rangi A została zaproszona na to wydarzenie, natomiast góra jest bardzo zadowolona z wyników pańskiej pracy, dlatego rozważa ponowne przyznanie panu wyższej rangi. Gratuluję sukcesów, sir. - Ukłonił się delikatnie. - Mam nadzieję, że pańskie dokonania, jak i oddanie zostanie wynagrodzone i przyczyni się do dalszego rozwoju ludzkości.

- Wspaniale - odparł Bary. - W takim razie odstawię rzeczy do moich kwater i od razu udam się na sekcję. 

- To niemożliwe, sir. Góra kazała panu stawić się niezwłocznie. Bagażami zajmą się ochroniarze.

Jak na zawołanie przy naukowcu stanął zamaskowany ochroniarz. Kiwnął lekko głową, po czym spojrzał na mutanty. Bary szybko rozpoznał Niemego i westchnął jakby ze zmęczenia.

- Dobrze. A więc ruszajmy - powiedział w końcu, zostawiając za sobą znajomych.

~~.~~

Niemy odprowadził wzrokiem odchodzących ludzi. Gdy zniknęli za śnieżnobiałymi drzwiami, podszedł w stronę czarnego auta i z boku i obserwował jak pracownicy wkładają do pojazdu kolejne pudła. Kiedy skończyli, usiadł za kierownicą. Przywitały go zupełnie nieznane mu mechanizmy. Nie wiedząc jak prowadzić maszynę, zmiażdżył kawałek plastiku i włamał się do panelu sterowniczego. Po krótkiej chwili silnik ożył, a zaraz potem cała maszyna ruszyła powoli po białej nawierzchni.

- Chyba mój wspaniały plan się lekko komplikuje - powiedział Air, śmiejąc się cicho. Nikt mu jednak nie odpowiedział.

Niemy nie wiedział gdzie znajdują się kwatery naukowców. A tym bardziej kwatera ojca Fnetsa. Zaczął krążyć po mieście, wjeżdżając w przypadkowe uliczki i przyglądając się mijanym widokom. Pokrywa była tutaj niższa niż we właściwej kopule, jednak budynki znacznie wyższe. Niektóre sięgały wręcz samego sklepienia i podejrzewał, że mają połączenie z tym osobliwym dachem. Fabryki i laboratoria. W ich wnętrzach dostrzegał ludzi, którzy przemieszczali się pomiędzy obiektami za pomącą szklanych mostów nad ulicami. Naukowcy, strażnicy i sprzątający. W dłoniach trzymali teczki lub przenosili najróżniejsze pakunki. Wszyscy mieli ten sam obojętny wyraz twarzy. Zero radości, smutku, znudzenia czy nawet zmęczenia. Obojętni, milczący i podporządkowani. Tacy jacy powinni być...

Poza ludźmi, czuł też obecność innych urządzeń i odbierał rozmaite sygnały. Świat widziany z tej perspektywy był zupełnie inny. Sygnały przenikały się, ich siła rosła lub spadała. Jedna sieć wiodła ku drugiej. Niektóre maszyny były zupełnie osamotnione, jeszcze inne wciąż komunikowały się. Zwykłe komputery, systemy bezpieczeństwa czy nawet roboty. Szukał w ich bazach danych czegoś, co okazałoby się przydatne, skrupulatnie maskując się przed wykryciem. W jego systemy trafiały dziesiątki zdjęć, plików tekstowych i tych zupełnie zaszyfrowanych informacji. Starając się je odczytać i połączyć dane by odnaleźć wśród tej łamigłówki odpowiedź na swoje pytanie, wykrył dziwny sygnał. Był zbyt słaby, lecz jednocześnie niezwykle jednolity. Postanowił jednak  na tę chwilę go zignorować.

- Jeżeli będziemy tak jeździć w kółko, ktoś w końcu zacznie coś podejrzewać. - Głos Nory brzmiał na przyduszony. - Niemy? Masz jakiekolwiek pojęcie dokąd powinniśmy jechać? - przerwała jakby nad czymś się zastanawiając. - Przyhamuj, jeżeli wiesz.

Pojazd przyhamował, po czym znacząco przyśpieszył, by znów spowolnić.

- Nie spodziewałam się niczego innego - odpowiedziała z niesmakiem.

Niemy zatrzymał się. Wciąż analizował wydobyte dane, jednak rozchodzący się po całym ośrodku jednolity sygnał intrygował go. Zaczął szukać jego pochodzenia, dając swym przyjaciołom krótką chwilę na złapanie oddechu, otwierając ich pudła. Z najwyższego punktu w mieście widok mógł oszołomić. Miejsce zajmowało tak duży obszar, że zajęło nawet niewielką górkę, której nikt nie postanowił usuwać. Pod nią znajdywały się pewnie labirynty tajnych przejść i laboratoriów. Nad powierzchnią znajdowała się jednak zwykła droga i szeroka kolumna z krystalicznie czystego szkła, która najwidoczniej stanowiła podporę dla kopuły w tym miejscu. Gdzieś w odległej części kompleksu, Niemy dostrzegł błysk koloru i zatrzymał się tuż pod kolumną. Oświetlenie kopuły sprawiało, że wszelkie kolory stawały się niewidoczne. Jednak w tym jednym miejscu musiało padać światło słońca. Skupił na nim swój wzrok, powiększając obraz. Jego mechaniczne ciało zdolne było do rzeczy niemożliwych dla zwykłego człowieka... Czy nawet mutanta.

Zobaczył setki osób kłębiących się przy śluzie, a kolejnych ciągle przybywało. Jakże inny był ich wygląd i zachowanie. Zmęczeni i brudni, ale... pełni kolorów... Brąz ziemi i zieleń trawy. Nawet wysoki mur, który odgradzał tamto miejsce  na chwilę oblała czerwień zachodzącego słońca.

Ale tylko na jedną chwilę. Wraz z zamknięciem drzwi, świat znów stał się... 

IDEALNY

Obca myśl zagościła w umyśle Niemego. Czuł, jak nieznana obecność rozgląda się po jego świadomości. Czuł jej ciekawość i jak zagłębia się w to, czym on sam był. W panice zaczął zrywać wszystkie ustanowione połączenia, lecz nie mógł usunąć tego jednego. W końcu zrozumiał skąd pochodziła. Poszukiwał źródła tajemniczego sygnału, ale i ono odnalazło jego. Natychmiast odciął się i usunął wszystkie ślady wtargnięcia. Wiedział jednak, że cokolwiek go odnalazło, teraz będzie zaciekle go szukać.

- Niemy? - Głos Nory drżał. - Wiem, odpowiesz mi zapewne tylko wzruszeniem ramion, ale nie zostało nam wiele czasu. Czy wiesz co zrobić?

Robot, jak zwykle bez słowa, chwycił za kierownicę i zaczął sprowadzać samochód ze wzgórza, kierując się ku celowi ich podróży. Spojrzał na swoich przyjaciół, których spowijała bezduszna szarość i na tę jedną chwilę, błękit jego oczu przebił się przez nią, by znów skryć się pod idealnością.

~~.~~

- Musieliśmy zebrać wszystkie wyniki i przesłać je do grupy szesnastej.

Trójka mężczyzn szła przez wyłożone białą ceramiką korytarze. Tuż za nimi podążała znacznie większa grupa osób - zarówno naukowców, jak i strażników. Podróż samochodem do tego miejsca była zaskakująco długa i dorzucając do tego niedawną przejażdżkę pociągiem, Fnets był zadowolony, że może rozprostować kości, chociaż jego towarzysze budzili w nim co najmniej niechęć. Do tego ciągle musiał polegać na Barym w kwestii etykiety zachowań, jednak dobrze już rozumiał w jaki sposób komunikowali się ci ludzie.

- Szesnastej? Myślałem, że tamci mają już wystarczająco dużo zadań. - Naukowiec idący obok mutantów brzmiał na zaskoczonego.

- A żebyś wiedział, do szesnastej. To pewne zaskoczenie, biorąc pod uwagę, że zanim tu trafili prowadzili badania na pustkowiach - oburzył się pierwszy z mężczyzn. - Przecież to zupełnie nie pasuje do profilu ich pracy. A pan - zwrócił się do Barego i Fnetsa. - Co pan o tym sądzi? JZ1410B?

- Myślę, że to był całkiem trafny wybór - odpowiedział po chwili Fnets, przypominając sobie, że właśnie przywołano numer jego ojca. - Obiekty z trzynastki zostały poddane wpływowi tak wysokiego poziomu promieniowania, że w przeciągu tygodnia nastąpił ich zgon - mówił, przywołując ostatnio usłyszane informacje. - Skoro szesnastka pochodzi z terenów, dla których mamy w wagonach przyciemniane szyby, to jestem pewien, że wiedzą wystarczająco dużo na temat uszkodzeń powodowanych przez warunki symulowane w trzynastce.

- Och. - Mężczyzna wyraźnie się zasmucił, co nie uszło uwadze mutanta. - Chyba ma pan rację.

- Coś cię gryzie, FK4513B? 

- Och... Nic takiego - zmieszał się, lecz zaraz dodał: - Po prostu długo pracowałem nad tym projektem. Teraz, gdy został mi odebrany nie...

- Zapominasz po co tu jesteśmy - przerwał mu Fnets. - Mamy rozwijać i poszerzać horyzonty ludzkiego ciała i umysłu. Nasze osobiste ambicje nie powinny wchodzić na pierwsze pole.

Przez chwilę zastanawiał się nad sensem własnych słów i obserwował zmianę na twarzy mężczyzny. Mógł przysiąść, że zbielała jeszcze bardziej.

- A... Ależ tak... Ma pan całkowitą rację. Proszę mi wybaczyć ja...

Fnets podniósł dłoń, na co ten zamilkł.

- Ciężka i przykładna praca zawsze przynosi owoce, FK. Góra docenia tych, którzy mają swój wkład w doskonalenie ludzkości. Nie zostaniecie zapomniani. - powiedział, po czym poklepał mężczyznę po ramieniu. - Jak mają się moje pozostałe obiekty. - Zmienił temat na ten, który bardziej go interesował. Nad jaką nową potwornością pracował jego ojciec... I dlaczego wszyscy zdają się być tak bardzo podekscytowani efektami jego badań? - Nie dostałem jeszcze ich nowych wyników. Cóż za niekompetencja...

- Och! - krzyknął milczący do tej pory mężczyzna, zrównując się szybkim krokiem z fałszywym naukowcem. Od dłuższego czasu gładził łysinę, co poważnie irytowało Fnetsa. - Nie znam oczywiście dokładnych danych, ale Adam przeszedł w imago około dwóch tygodni temu. Ewa natomiiast przeszła swoją ostatnią wylinkę mniej więcej w momencie śmierci trzeciego obiektu. Wczoraj wypuszczono ją z komory inkubacyjnej.

"Wylinkę? Do jasnej cholery, staruszku. Co ty tam jeszcze, poza mną, zmajstrowałeś?"

- Słyszeliście o PS1717A? - Przerwał łysiejącemu jegomościowi wcześniejszy rozmówca Fnetsa. -Wczoraj powiadomił o postępie swoich prac. Nie ma jeszcze wystarczająco wydajnego sposobu na walkę ze skrajną dehydratacją. Podobno prosił górę o wgląd w akta obiektu 5225-317.

"Moje akta..." - pomyślał. 

- Jeżeli góra da mu takie pozwolenie... - zaczął Fnets.

- Wcześniej nie był pan z tego względu zadowolony - wtrącił łysy, ciągle drapiąc się po czubku głowy.

"Dalej nie jestem."

- Nie będę powstrzymywał postępu... - odparł, zatrzymując się przed wejściem do prosektorium.

- Wiesz co, JZ? Zazdroszczę Ci czasem idealizmu - wyszeptał FK. - Wpadnij dziś wieczorem. Będzie GM - powiedział, wskazując na mężczyznę obok. - Nie wiem co z FL i DS, ale LD na pewno też zajrzy. Dawno Cię nie widzieliśmy... Stęskniliśmy się za tobą chłopie, wiesz? Usiądziemy. Napijemy się i porozmawiamy. Bez tej całej szopki. Co ty na to? - zapytał z nieukrywaną nadzieją w głosie.

- Chciałbym... Ale chyba będę dzisiaj zbyt zajęty - powiedział szczerze. Nawet jakby chciał to i tak miał misję do wykonania.

- Szkoda... Ale wiesz gdzie teraz mieszkam, gdybyś zmienił zdanie. Przepracowujesz się.

- FK? - Fnets pochylił się nad uchem mężczyzny. - Nie wiesz co stało się z moim poprzednim obiektem? 1315... Nie mam o niej żadnych informacji...

Drzwi do sali otwarły się z cichym szmerem potężnych zawiasów ukazując tłum obserwujących

- Nawet to miejsce ma przed nami tajemnice, JZ. Chciałbym Ci pomóc, ale jeżeli ty nic nie wiesz, to co może wiedzieć takie niewiele znaczące B jak ja? - Obdarzył Fnetsa smutnym uśmiechem po czym zmienił ton na poważny: - Panie JZ1410B, czy jest pan gotów rozpocząć badanie przyczyn śmierci obiektu?

- Jestem.

Drzwi zamknęły się za nim bezgłośnie.

~~.~~

Pojazd Niemego zatrzymał się przy jednym z wielu białych budynków. Wyciągnął z małej ciężarówki skrzynie z przyjaciółmi, ustawiając je na wózku. Dostanie się do wnętrza kwater było dla robota prostym zadaniem. Tak samo łatwo przyszło mu wyciągnąć ze stojącego w głównym korytarzu terminalu informacje o mieszkaniu ojca Fnetsa.

Robot zawahał się kiedy wychodząc z wiodącej na najwyższe piętro windy, dostrzegł, że drzwi szukanego mieszkania były otwarte. Natomiast najgorszą w tym wszystkim okazała się obecność w salonie dwójki naukowców oraz pięciu ochroniarzy, którzy na widok Niemego gwałtownie wstali z zajmowanych krzeseł. 

- Nareszcie! No ileż można?! - krzyknął jeden z naukowców, widocznie podenerwowany całą sprawą. - Co spowodowało takie opóźnienie? A z resztą nieważne, odsuń się - rozkazał, podchodząc w stronę pudeł. 

Niemy jednak stanął mu na drodze, krzyżując ręce na piersi.

- Co jest? - spytał mężczyzna, po czym uśmiechnął się wrednie. Podwinął rękaw, ukazując opaskę z numerem i wielką literą "A" - Nie widzisz z kim masz do czynienia, wymoczku? Jesteś głupi czy po prostu głuchy? W takim razie spójrz. - Wyciągnął z kieszeni kawałek papieru, który podał maszynie. - Góra przyznała mi wgląd w akta oraz oddała truchło szkieletu pod moją jurysdykcję, więc jeśli nie chcesz stracić, i tak marnego stanowiska, to radzę się odsunąć. 

Przez chwilę robot stał w bezruchu i pozwolił przejść mężczyźnie, a kiedy ten miał już otwierać pierwszy pakunek, zgniótł dokument. Natomiast naukowiec odchylił pokrywkę, po czym zamarł w bezruchu. 

- Co to ma znaczyć... - spytał, obserwując półnagiego, skulonego mężczyznę z skrzydłami. - Wygląda jak wczesny projekt...

Niespodziewanie Air otworzył oczy i  uśmiechnął się uwodzicielsko.  

- No część - powiedział, wyjmując spod pachy niewielki pistolet, celując w pracownika. - I pa. - Rozległ się huk i zwłoki naukowca upadły na podłogę, brudząc ją szarymi śladami krwi. W mieszkaniu uruchomił się alarm, a zaraz za nim odezwały się kolejne syreny.

- Air! - krzyknęła Nora. - Nie możesz tak po prostu strzelać do ludzi!

- Nie? - Mężczyzna wydawał się zaskoczony. - Jak to nie mogę, jak mogę? - Wyszedł z pudła i rozciągnął się porządnie.

Piątka ochroniarzy sięgnęła w tej chwili po broń. W tej samej chwili też, dwóch z nich po prostu upadło na ziemię. Robot wyrwał broń trzeciego i uderzył go w kark, ogłuszając przy tym też i następnego. Kierował się w kierunku piątego, gdy rozległ się kolejny strzał i głowa ochroniarza odskoczyła do tyłu. Niemy obrzucił Aira swoim pustym spojrzeniem i pokręcił głową.

- No co? Przecież i tak już wiedzą, że ktoś wypalił z broni. - usprawiedliwiał się.

- Ale wcześniej moglibyśmy próbować wmawiać strażnikom, że komuś broń wystrzeliła przypadkowo. - Dłonie Nory drżały ze złości. - Nikt nie strzela przypadkowo dwa razy.

- Ja tak - odparł z uśmiechem obserwując, jak Niemy podchodzi do trzęsącego się naukowca i wpycha mu do ust kawałek szmaty, po czym robi to samo z nieprzytomnymi i wiąże ich ręce.

Nagle rozległo się donośne dobijanie do drzwi.

- Cholera... - powiedziała Nora, wychodząc z pudła. - I co teraz geniuszu?

Niemy zdjął przebranie, wyjął z jednej ze skrzyń swoją broń,  spojrzał na Norę i ku jej irytacji uniósł dłonie do góry. Jednak zamiast wzruszać ramionami sięgnął za plecy i wyciągnął swoje krótkie miecze.

- Otwierać! - Od drzwi dobiegł donośny głos i odgłosy uderzania pięścią.  Niemy przywarł plecami do ściany obok i nasłuchiwał.

- Otwierać - powtórzył głos - albo je wyważymy!

Zostali jednak ubiegnięci. Robot wziął krótki rozbieg i potężnym kopniakiem wybił drzwi, wraz z framugą, na korytarz, wgniatając stojących za nimi ludzi w ścianę. Przy akompaniamencie jęków rannych, drzwi z hukiem uderzyły o podłogę.

- Jeszcze jakieś wspaniałe pomysły na ściągnięcie na nas uwagi całego, przeklętego ośrodka? - wrzeszczała Lwica.

- Za chwilę przyjdą następni. - Kundel sięgnął do skrzyni po zabrane wcześniej uzbrojenie. - Radzę się jak najszybciej stąd wynosić - dodał, podając im ich rzeczy. 

- A niby dokąd? Od tej pory cały ośrodek wie o intruzach. - Wyjrzała przez okno. - A na pewno wkrótce będzie. Musimy jakoś odwrócić ich uwagę, inaczej wszyscy jesteśmy martwi.

- Może wyrzucimy ich stąd na ulicę? - Air wskazał na związanych, którzy zaczęli się właśnie budzić. - Myślę, że ich rozmarmoladowane po upadku z dziesiątego piętra ciała będą stanowić świetny odwracacz uwagi.

- Zabraniam Ci brać udział w dalszych obradach. Jeszcze jakieś pomysły?

Niemy popatrzył na Norę i bez słowa ruszył ku klatce schodowej.

- A mogłam zostać w domu - westchnęła.

.

.

.

Witojcie.
Coraz więcej akcji, a w następnych rozdziałach będzie jej jeszcze więcej... jednak na razie znikam i zostawiam jedynie jeszcze wasze prace, za które bardzo dziękuję :D Żegnom.

(Air i Roksana autorstwa: DesireTenebris

(Wykonała: JuliaSito)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top