2. Nie zapominaj
- Hej! Młoda, muszę ci coś powiedzieć! - Dziesięciolatek wydawał się być bardzo podekscytowany swoim najnowszym odkryciem. - Wiesz, że kiedyś każdy człowiek miał imię! To musiało być fajne!
- Imię? A co to? - Dziewczynka popatrzyła na swojego przyjaciela z zaciekawieniem.
- No coś jak nasze numery, ale imiona były fajniejsze! Na przykład ty zamiast być RA1315, to mogłabyś nazywać się Karina, Ania, Terasa albo Toster!
- Ale ja nie chcę być Tosterem! Już wolę mój numer! - Oburzona wystawiła język.
- No dobra. To ty nie musisz mieć imienia jeśli nie chcesz. Ale wymyśl jakieś dla mnie. Proszę.- Chłopczyk dotknął ramienia pięciolatki. - Dajesz, młoda.
- Skoro, aż tak ci na tym zależy. Niech pomyślę... Grubasek? Leniuszek?
Dziecko odeszło od koleżanki i machnęło na nią ręką. Czasami była taka dziecinna.
- Nie zgrywaj się! To poważna sprawa.
- No dobra. No to może Bruksel? Somes? Reksio? Friskus? O, już mam! - Dziewczynka aż podskoczyła i klasnęła w dłonie. - Będziesz Fnets!
- Fnets? - Chłopak powtórzył imię i uśmiechnął się od ucha do ucha, a po policzkach popłynęły mu łzy wzruszenia. - To mi się podoba! Piękne imię... Dziękuję.
~~.~~
Dziewczyna powoli wstała z łóżka. Spojrzała na swój wygląd i przypomniała sobie, że wczorajszego dnia nie brała udziału w czynnościach higienicznych, więc czym prędzej skierowała się w stronę łazienki. Dokładnie i idealnie wyczyściła swoje ciało, uczesała idealnie swoje włosy, jednocześnie dochodząc do wniosku, iż za niedługo będą przekraczać dozwoloną długość, gdyż już prawie sięgają za łopatki.
"Będzie trzeba iść z tym do fryzjera" - pomyślała, odkładając grzebień.
Następnie ubrała swój zapasowy idealny mundurek i wyszła z domu. Szła tą samą drogą co zawsze, pod kopułą, której lampy teraz świeciły, oznajmiając, że pora pracy już nastała. Stawiała kroki na tym samym białym chodniku, mijając białe budynki i czasami białe ławki. Wszyscy śpieszyli się do swojej pracy. Nikt nie marnował czasu, w końcu regulamin tego zabraniał.
Nawet dzieci on dotyczył i te, które ukończyły sześć lat, szły do szkoły, gdzie nie mogły się już bawić. Musiały pracować, by stać się cennym obywatelem przyczyniającym się do rozwoju ludzkości. Ale sześciolatkom to nie przeszkadzało, gdyż w tym wieku nie miało się już uczuć. Było się niczym więcej jak pustą skorupą wykonującą czyjeś polecenia. Czyli obywatelem idealnym, pozbawionym własnej osobowości, przyjaźni, zainteresowań, marzeń, wolnej woli... i wspomnień.
- Och, nie. - Dziewczyna dotknęła zamkniętej bramy szkoły. - Spóźniłam się? Ale jak to możliwe?
RA1315 już miała zawracać i w swoim domu wysłać raport z przeprosinami o zaistniałej sytuacji, ale gdy spojrzała w uliczkę prowadzącą w przeciwną stronę, jej serce zabiło szybciej, ręce zaczęły drżeć, a brzuch boleć. Ale co dziwne, sprawiało jej to przyjemność.
"Co się ze mną dzieje?" - pomyślała.
Chciała jak najszybciej odejść z tego miejsca, ale nie mogła. Czy to możliwe, że po tylu latach nadal miała uczucia? Niewiele myśląc, ruszyła przed siebie. W nieznaną dla niej cześć miasta. A emocje się nasilały, była już pewna, że to one. Ale nie mogła znaleźć dla nich określenia... zapomniała, jak się nazywały. Niespodziewanie stanęła i spojrzała w górę.
- Podekscytowanie, to się nazywa podekscytowanie - szepnęła sama do siebie i wznowiła marsz.
~~.~~
- FS5225, skąd ty to wszystko wiesz? - spytała dziewczynka, przerywając ciszę.
Chłopak powoli podniósł się z ziemi i usiadł koło swojej przyjaciółki.
- Jak dałaś mi imię, to mów do mnie po nim, a nie numerem - powiedział Fnets i oparł się o ścianę, po czym odetchnął głęboko, a jego twarz przybrała tajemniczy wyraz. - Obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję! - krzyknęła i przyłożyła palec do ust.
Młodzieniec przybliżył się do twarzy panienki. Wyglądał poważniej niż zwykle.
- Czasami włamuję się do laboratorium mojego taty... On tam ma różne ciekawe rzeczy.
- A nie boisz się, że ktoś cię przyłapie? Będziesz mieć wtedy kłopoty.
Dziesięciolatek odchylił się do tyłu, spojrzał na kopułę i wyciągnął w górę prawą rękę, jakby próbował coś złapać.
- A no, będę miał. Ale gdy tam jestem i czytam albo oglądam różne rzeczy, moje emocje powracają... a ja nie chcę ich stracić.
W tym momencie dziewczynka wstała z ziemi i tupnęła swoją drobniutką nóżką.
- Ja też nie chcę!
- Ale dorośli chcą byśmy je stracili. I stracimy, jeśli czegoś nie zrobimy.
- A właściwie dlaczego to wszystko mówisz mi, a nie swoim kolegom.
- Powiedz czy czujesz coś teraz?
- Tak, podekscytowanie i ciekawość!
- A masz jakieś marzenie?
- Chcę z tobą zobaczyć to wszystko, o czym mi opowiadałeś.
Fnets położył dłoń na głowie dziecka i rozczochrał jej włosy.
- I tym właśnie się różnisz od osób w moim wieku. Oni są już jedynie pustą skorupą, a ty masz jeszcze swoją osobowość. A z resztą, lubię cię.
~~.~~
- FS5225... co to za numer? - nastolatka spytała samą siebie. - Czemu wydaje mi się taki znajomy?
Dziewczyna szła nieprzerwanie od paru godzin. Ciągle przed siebie, a im dalej znajdowała się od domu, tym bardziej czuła, że to miejsce jest bliskie jej sercu. Wydawało jej się jakby tu była. Ale to niemożliwe. Nagle zatrzymała się pomiędzy dwoma budynkami, które oddzielała mała przestrzeń. Przez chwilę tylko wpatrywała się w to, co miała przed sobą, aż nagle jej źrenice się powiększyły. To miejsce... takie samo jak tysiące innych, dla niej było bardzo ważne... znała je. Jenak nie wiedziała skąd.
Przełknęła głośno ślinę i pomału weszła w szczelinę. Pomimo że jej waga była idealna do przyjmowanych standardów, i tak miała problemy z przejściem. Jedynie dziecko mogłoby bez problemu tędy chodzić. Gdy doszła do końca, znajdowała się w ślepej uliczce o kształcie niewielkiego prostokąta. Znała to miejsce. Teraz była tego pewna. Na ziemi leżały zabawki. Jeden kwadrat, kula i trójkąt. Kucnęła przy nich, po czym wzięła sześcian do ręki.
- On jest biały - powiedziała obracając rzecz w dłoni. - Co to biały? To kolor. Ale... co to kolory? - Zamyśliła się chwilę, próbowała sobie coś przypomnieć. - Skąd ja znam to słowo?
Gdy miała wracać, jej uwagę przykuł niewielki napis na jednej z ścian. Podeszła bliżej, by go odczytać.
- "Nigdy nie zapomnij kim jesteś" - przeczytała na głos, a po plecach przeszedł ją dreszcz.
Ewidentnie napisało to dziecko. Litery były bardzo nieczytelne i krzywe... nie były idealne. Rozejrzała się uważnie czy czegoś przypadkiem nie pominęła, ale nic więcej nie dostrzegła. Wstała więc i postanowiła czym prędzej udać się do swojego domu, z nadzieją, że nie zwróciła na siebie niczyjej uwagi. W końcu takie wycieczki były zabronione, już nie mówiąc o grzebaniu w przeszłości, której żaden człowiek nie powinien pamiętać. Obywatel idealny nie ma przeszłości, nie ma wspomnień, nie ma nadziei, nie ma marzeń na przyszłość. Po prostu żyje swoim idealnym i monotonny życiem, do starości. A co dzieje się z tymi, co nie mogą pracować? Nikt nie wie i nikt nad tym nie rozmyśla. W końcu w idealnym świecie nie ma prawa być niedoskonałości. Ale co jeśli takowe się zdarzą?
~~.~~
- Wiesz, że nie powinniśmy tutaj siedzieć? - mówiła RA1315, patrząc jak jej towarzysz pisze coś na ścianie.
- Wiem, ale w tym ślepym zaułku nikt nas nie usłyszy i możemy rozmawiać o czym chcemy. - Chłopczyk, nie przerywając czynności, poprawił spadające spodnie. - Zresztą dopóki ty nie skończysz sześciu lat, nic ci nie grozi.
- A tobie? Ty masz przecież dziesięć.
- O mnie się nie martw, lepiej posłuchaj co odkryłem! - Malec odłożył czarny flamaster i usiadł w siadzie skrzyżnym koło swojej przyjaciółki. Zapadła chwila ciszy, która miała budować napięcie. - Otóż kiedyś istnieli różni ludzie! Jedni byli czarni, inni żółci, a jeszcze inni biali! Ale nie tak biali jak my. Tamten biały miał kolor!
- A jak wygląda żółty i ten inny biały? - Pięciolatka przechyliła swoją główkę.
Fnets natomiast machnął na nią ręką i zrobił bardzo poważną minę. Czy ona w ogóle słucha?
- Mówiłem ci już. Kolorów nie da się opisać, je trzeba zobaczyć.
Pięciolatka zamilkła na chwilę, ale zaraz potem do głowy przyszło jej kolejne pytanie.
- Cały czas mówisz "kiedyś", ale to kiedyś to kiedy było?
- Przed wielką wojną - odparł automatycznie.
- Wojna? A co to?
- To okropna rzecz. Ludzie walczą ze sobą i przychodzi po nich śmierć.
- A o co walczą?
- O wszystko i o nic.
- A co to śmierć?
Chłopczyk nie odpowiedział, jedynie spuścił głowę i ze smutkiem patrzył na ziemię. Sam nie do końca to rozumiał, a tym bardziej nie umiał tego wyjaśnić. Po prostu wiedział, że to okropna rzecz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top