7

-C-co to było?- zapytałem szeptem. Chłopak jednak nie odpowiedział. Tępo wlepiał swój wzrok w jakiś odległy punkt przed sobą. Czekałem na jakąkolwiek reakcję z jego strony, ale najwyraźniej nie miałem na co liczyć. Udając odważnego, wstałem z krzesła. Kiedy miałem już kierować się w stronę kuchni, Yukio złapał mnie za dłoń i powiedział.
-Nie idź tam.- na jego twarzy malował się smutek, tak jakby wiedział kto jest sprawcą tego chałasu. Pokręciłem głową na "nie" i wyrwałem się z jego objęć. W drodze do pomieszczenia, nagle bardzo mocno rozbolała mnie głowa. Złapałem się za bolące miejsce, delikatnie je rozmasowując. Obraz coraz bardziej mi się rozmazywał, aż w końcu straciłem całkowity kontakt ze światem i bezwładnie opadłem na podłogę.

Sen
Obudziłem się na bardzo twardym i niewygodnym łóżku. Leniwie otworzyłem oczy, które po chwili zamknąłem. Znajdowałem się w białym pomieszczeniu. Przeraziłem się. Czułem, że do mojej ręki było coś przywiązane, ponieważ nie mogłem nią poruszać. Zacząłem się denerwować. Ponownie otworzyłem oczy, ukazując tym sobie gromadkę ludzi zebranych nad moim łóżkiem. Bez żadnych emocji wlepiali we mnie swój wzrok. Poczułem się nieswojo. Kiedy miałem zamiar wstać i zapytać, o co w tym wszystkim tutaj do cholery chodzi, nie mogłem. Chciałem coś powiedzieć, nie mogłem. Czy jestem w jakieś jebanej śpiączce, czy jak?
-Yukio już się nie obudzi.- odparł beznamiętnie jeden z lekarzy, jednocześnie patrząc na mnie. Dlaczego on powiedział "Yukio"?
-Na pewno sobie poradzi, tam na górze.- powiedział nieznany mi głos.
-Biedny chłopak, był taki uzdolniony.
-Zostanie w naszych sercach.
-Mam nadzieję, że znajdzie sobie jakiegoś podopiecznego.

Cz ja jestem częścią Yukio?

Nagle przeniosłem się do zupełnie innego miejsca. Znajdowałem się teraz w lesie, który wydawał mi się taki znajomy, nie licząc tego, że wszystkie rośliny były w tym miejscu kolorowe. Wstałem z zimnej ziemi, ale tak szybko, jak wstałem, upadłem. Wszystko mnie bolało. Czułem się bardzo dziwnie. Byłem skołowany i nie wiedziałem co robić. W pewnym momencie usłyszałem głośny płacz i nawoływania o pomoc. Mimo bólu podniosłem się i skierowałem się do tego miejsca, z którego dobiegały głośne odgłosy. Szedłem powoli, ale pewnie. W końcu moim oczom ukazał się straszny widok. Do drzewa przywiązany był Yukio. Otaczali go ludzie w maskach. Jeden z nich trzymał nóż. Wolnym krokiem zbliżał się do chłopaka. Chciałem się ruszyć i go uratować, ale byłem zbyt sparaliżowany. Dosłownie. Żadna część mojego ciał nie chciała mnie słuchać. Bałem się, ale chciałem, by Yukio wyszedł z tego cały.

-Akira? Akira? Akira? Wszytko dobrze? Obudź się.

Dodaję dzisiaj kolejny, bo mogę. (;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top