12
Od samego rana towarzyszył mi silny ból głowy. Skronie pulsowały mi tak mocno, jakby chciały wygrać walkę o życie. Zdziwiony byłem również faktem, że od rana nie widziałem Yukio. Żadnej wiadomości, znaku życia, jakiegoś wcześniejszego poinformowania mnie, nic. Byłem zaniepokojony. Może wyszedł do sklepu? Jeżeli jakikolwiek tutaj jest. Ból stawał się z każdą sekundą silniejszy, a ja słabszy. W końcu jednak nie wytrzymałem i schodząc po schodach w dół, bezwładnie opadłem na zimną i niewygodną ziemię.
Obudziłem się na bardzo twardym i niewygodnym łóżku. Leniwie otworzyłem oczy, które po chwili zamknąłem. Znajdowałem się w białym pomieszczeniu.
Kolejne deja vu... Błagam nie!
Przeraziłem się. Czułem, że do mojej ręki było coś przywiązane, ponieważ nie mogłem nią poruszać.
To kroplówka, idioto...
Zacząłem się denerwować.
Yukio? Co jeżeli dalszy ciąg snu też się sprawdzi. Mimo wszytko wolałem nawet o tym nie myśleć. Czekałem tylko, aż to wszystko się skończy i wrócę do normalności.
Ponownie otworzyłem oczy, ukazując tym sobie gromadkę ludzi zebranych nad moim łóżkiem.
Boli.
Bez żadnych emocji wlepiali we mnie swój wzrok. Poczułem się nieswojo. Kiedy miałem zamiar wstać i zapytać, o co w tym wszystkim tutaj do cholery chodzi, nie mogłem.
Najgorzej jest wtedy, kiedy mimo dobrych i szczerych chęci, nie jesteś w stanie nic zrobić. Boję się.
Chciałem coś powiedzieć, nie mogłem. Czy jestem w jakieś jebanej śpiączce, czy jak?
Nie wiem.
-Yukio już się nie obudzi.- odparł beznamiętnie jeden z lekarzy,
Y-yukio? Gdzie jesteś...?
jednocześnie patrząc na mnie. Dlaczego on powiedział "Yukio"?
Potrzebuję go.
-Na pewno sobie poradzi, tam na górze.- powiedział nieznany mi głos.
Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że będzie mi go, aż tak brak.
-Biedny chłopak, był taki uzdolniony.
Kochany.
-Zostanie w naszych sercach.
On jeszcze żyje i żyć będzie. Nie pozwolę, by było inaczej.
-Mam nadzieję, że znajdzie sobie jakiegoś podopiecznego.
Czy da się oszukać przeznaczenie?
Cz ja jestem częścią Yukio?
Teraz już wiem, że tak.
Nagle przeniosłem się do zupełnie innego miejsca.
Cholera.
Znajdowałem się teraz w lesie, który wydawał mi się taki znajomy, nie licząc tego, że wszystkie rośliny były w tym miejscu kolorowe. Wstałem z zimnej ziemi, ale tak szybko, jak wstałem, upadłem.
Dlaczego?
Wszystko mnie bolało. Czułem się bardzo dziwnie.
Nie chcę dalej tego ciągnąć... Błagam, niech ktoś mi powie, że to jeden wielki żart, sen, cokolwiek, tylko nie rzeczywistość.
Byłem skołowany i nie wiedziałem co robić. W pewnym momencie usłyszałem głośny płacz i nawoływania o pomoc.
Boję się. To nie może być prawda. Yukio...
Mimo bólu podniosłem się i skierowałem się do tego miejsca, z którego dobiegały głośne odgłosy.
Nie chcę tego widzieć...
Szedłem powoli, ale pewnie.
Zaraz zejdę na zawał.
W końcu moim oczom ukazał się straszny widok.
Czy moje serce właśnie zaczyna pękać? Rusz się i uratuj go, idioto!
Do drzewa przywiązany był Yukio.
Kurwa. To nie może być prawda. Czy to tłumaczy jego brak obecności w domu? Teraz oficjalnie oświadczam wszem i wobec- jestem potworem. Dlaczego on, a nie ja?
Otaczali go ludzie w maskach.
Przypierdolę Was zaraz tymi maskami.
Jeden z nich trzymał nóż.
Japierdole.
Wolnym krokiem zbliżał się do chłopaka.
Wara od mojego Yukio? M-mojego?
Chciałem się ruszyć i go uratować, ale byłem zbyt sparaliżowany.
Dlaczego w takich chwilach jestem taki bezradny. Nie chce tego oglądać, wiedząc jaki będzie tego koniec. Tak bardzo chcę go uratować, przytulić, pocałować, już nigdy nie puścić. Przez cały ten czas okłamywałem tylko i wyłącznie siebie. Kocham Cię Yukio... Dziękuję, że pokazałeś mi, że największy powrót też ma serce.
Dosłownie. Żadna część mojego ciała nie chciała mnie słuchać.
Prach, ciach i...?
Bałem się, ale chciałem, by Yukio wyszedł z tego cały.
Wyjdzie z tego cały! Nie pozwolę mu odejść!
Ale było już za późno. Ostatnie co zobaczyłem, to krew rozlewająca się z ciała Yukio. Był to dla mnie taki cios w serce, że nagle straciłem nad sobą panowanie. Pobiegłem do zabójców, choć cieknące z oczu łzy, nie pozwalały mi na to. Obraz z każdą minutą, sekundą, stawał się coraz to bardziej rozmazany. Nagle wszyscy zniknęli, oprócz mnie i martwego Yukio. Podszedłem do niego i złapałem za jego zimną już dłoń.
-Kocham Cię, Yukio- powiedziałem, nie powstrzymując już kompletnie łez. Objąłem go i marzyłem, by kiedyś jeszcze raz się z nim spotkać i tym razem powiedzieć mu to w twarz. Żywą twarz.
Bo życie bywa okrutne i pełne tajemnic. Uważajcie na siebie.~Akira
KONIEC, DZIĘKUJĘ SERDECZNIE ZA UWAGĘ.
Płakałam, pisząc ten rozdział.
Dlaczego nadałam takie, a nie inne zakończenie? Chciałam spróbować czegoś innego. Zawsze w moich książkach pojawiały się happy endy, a dobrze wiemy, że nie tylko tak kończą się książki. Nie wiem, czy jeszcze kogoś z Was poruszyła ta historia. Mimo wszystko przepraszam za to, w jaki sposób zostało zakończone te opowiadanie, ale uznałam, że tak będzie ciekawiej i najlepiej. Co sądzicie o opowiadaniu? Podobało Wam się? To moje pierwsze pisane fantasy ( a przynajmniej, tak mi się wydaje), więc mam nadzieję, że choć trochę przypadło Wam to do gustu. Pozdrawiam i ściskam ciepło.
~Truskawka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top