Rozdział 4

Diego szedł zaciskając i otwierając pięści. Próbował się uspokoić.
- Do niczego się nie nadajesz - mamrotał pod nosem - Powinieneś zachowywać się jak mężczyzna, a nie jak dziecko...Ja ci jeszcze pokażę. Zobaczysz, że będę najlepszy i mam gdzieś, że...
Stanął jak wryty, gdy zobaczył przypatrującego mu się Francisco.
- W porządku? - spytał brunet.
Chłopak zamknął oczy i wziął głęboki oddech.
- Tak - powiedział- Wszystko gra.
- A nie wygląda.
- Pokłuciłem się z tatą. To nic takiego - zapewnił.
- Skoro tak mówisz.
- Czemu nie jesteś w klasie? - zmienił temat.
Chłopak skrzyżował ręce na piersi.
- Mógłbym spytać cię o to samo.
- Zaspałem.
- Ta, akurat! - prychnął.
- Coś ty się mnie tak uczepił? Czemu się spóźniłeś?
- Mama nie mogła mnie podwieść i musiałem iść na piechotę.
- Dobra. Chodźmy już, bo znowu nas okrzyczą.
- Chyba ciebie. Ja się jeszcze nie spóźniałem.
- Tak, tak. Idziesz, czy będziesz dalej mnie drażnił?
Francisco zaśmiał się i ruszył za nim.
Weszli do klasy, a nauczycielka zgromiła ich spojrzeniem.
- Diego, znowu? - mruknęła.
- Przepraszam- wymamrotał.
- Zacznę myśleć, że w ogóle ci nie zależy. Siadajcie.
Posłusznie zajęli swoje miejsca i lekcja mogła trwać dalej. Francisco nie specjalnie uwarzał, ale pani tym razem tego nie zauwarzyła.
- Nie rozumiem po co mamy się tego uczyć skoro to nam się nie przyda - powiedział gdy zadzwonił dzwonek - Chcemy być piłkarzami, a nie historykami, czy czymś tam.
- A nie pomyślałeś, że nie wszystkim nam może się to udać? - mruknął Miguel.
Francisco się zaśmiał.
- Jesteśmy świetni. Skąd ten pomysł?
- Słyszeliście, że znowu ktoś odszedł? - spytał Carlos, żeby zmienić temat.
- Tak, ten chłopak z długimi włosami...jak mu było?
- Chyba Leon - podpowiedział chudzielec - To już 4 chłopak, który odszedł. Jak tak dalej pójdzie to nikt nie zostanie.
- Dajcie spokój! - wtrącił się Diego podchodząc do nich - Przecież to mięczaki. Zostaną tylko najlepsi.
- A skąd pewność, że tych najlepszych nie zostanie na przykład 5 co? - prychnął brunet - Wtedy nie będzie dróżyny.
Chłopak zamilkł.
- Tak myślałem- mruknął Francisco.
- Idziemy po treningu zobaczyć ten nowy lokal co otworzyli nie dawno? - spytał Carlos.
- Nie chcę mi się za bardzo - powiedział Miguel- a po treningu to już na pewno nie będzie nam się chciało nawet 2 kroków przejść.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top