Rozdział 34
Miguel rzucił się za piłką. Nie uważał. Jego tata miał być na meczu i za wszelką cenę chciał zagrać zamiast Pulpo, dlatego wciąż ćwiczył i próbował bronić każdy strzał. To nie było dobre myślenie.
- Jak tam? - spytał zmartwiony Francisco siadając na brzegu łóżka.
- To tylko lekki wstrząs mózgu- zapewnił - Przepraszam. Przeze mnie zostało was jedenastu.
- Poradzimy sobie.
- Musicie, inaczej poczucie winy nie da mi spokoju.
- Nie zadręczaj się - powiedział Pulpo.
- Obecaj mi coś.
- Słucham.
- Obroń każdą piłkę jaką będziesz w stanie.
- Tak jest!
Chłopak zasalutował i razem z Francisco wyszli z pokoju. Od razu po wizycie u kolegi ruszyli na trening, który był znacznie cięższy niż dotychczas. Miało ich być tylko jedenastu więc nic dziwnego, że piłkarze wykazywali raczej niewielki zapał. Roberto bardzo to martwiło, ale wierzył w swoich chłopców i robił wszystko, żeby jak najlepiej przygotować ich do trudnego finału.
- Przegramy ten mecz - mruknął Malaspina biorąc wodę.
- Nie mów tak - warknął Pulpo - Nie wolno nam się teraz poddać.
- Mecz już jutro - zauwarzył Chawier - A nas jest tylko jedenastu.
- Dość tego marudzenia - mruknął Diego- Idziemy do Hat Tricka.
- Po co? - zdziwił się Francisco.
- Przyda im się impuls - wyszeptał Gevara z tajemniczym uśmiechem - Zaufaj mi.
- Od pierwszego dnia mam z tym problem- westchnął brunet.
***
Weszli do budynku i od razu zacisnęli pięści widząc dróżynę piorunów w pełnym składzie.
- To jest twój plan? - warknął Francisco.
- Cierpliwości - powiedział Diego i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- Kogo ja tu widzę - Alejandro obdarzył ich kpiącym uśmiechem- przyszliście błagać o fory?
Jastrzębie spojrzały na Gevarę, który zawsze był pierwszy do kłutni z kapitanem ich rywali, ale tym razem czarnowłosy tylko rzucił mu znudzone spojrzenie i przymknął oczy rozkoszując się chwilą wytchnienia. Zarówno pioruny jak i ich przeciwnicy były w niemałym szoku. Pierwszy ocknął się Pulpo, który szybko zrozumiał taktykę kolegi.
- Ciągle to samo - prychnął- Nie nudzi wam się to ciągłe powtarzanie? Jastrzębie nie potrzebują ulg. Pod koniec meczu to wy będziecie o nie błagać.
Reszta dróżyny przytaknęła jego słowom.
- To się jeszcze okaże- mruknął Alejandro i razem z kolegami opuścili lokal.
- Teraz rozumiem - Francisco usiadł obok Diego - Chciałeś, żeby się bronili.
Czarnowłosy przytaknął.
- Teraz nie mogą się wycofać.
- Później się tego wyprę, ale jesteś genialny.
Gevara wyszczerzył się w uśmiechu.
- Uwierz mi, wiem o tym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top