Rozdział 32

Chłopcy czuli się dość niezręcznie w swoim towarzystwie, po wczorajszym dniu. Niby Francisco obiecał, że się nie wygada, ale Diego dalej patrzył na niego podejrzliwie.
- Nic nie powiem - mruknął poirytowany Velazquéz gdy siedzieli razem w czytelni.
Gevara uniósł brwi.
- Oj nie udawaj Diego. Śledzisz mój każdy krok, odkąd przyszedłem do szkoły.  Nie ufasz mi.
- To chyba normalne w mojej sytuacji- burknął tamten przerzucając stronę.
- Wcale nie. Obiecałem to obiecałem, a ja zawsze dotrzymuje słowa.
Diego przewrócił oczami.
- Wiesz, że to zdanie mówi przynajmniej raz 3/4 populacji? Aż połowa tylko kłamie.
- Słuchaj. Jesteś inteligentny. Nie uważasz, że jakbym chciał komuś powiedzieć to już bym to zrobił?
Czarnowłosy zastanowił się przez marszcząc przy tym czoło w zabawny sposób.
- No dobra. Niech ci będzie - mruknął.
- Nareszcie!
Francisco wyżucił ręce w górę, a Gevara tylko przewrócił oczami.
- Lepiej zajmij się wreszcie tą matmą - poradził i zaśmiał się widząc męczeńską minę kolegi. 
- Ty to wiesz jak zepsuć człowiekowi nastrój- mruknął brunet ponownie wlepiając wzrok w książkę.

***
Francisco zaznaczył kolejną odpowiedź drżącymi dłońmi. Wiedział, że jeśli nie zaliczy to nie zagra w meczu, bo poprawy były dopiero po skończeniu sezonu. Bał się mimo, że naprawdę dużo się uczył, a Diego praktycznie nie dawał mu ani chwili wytchnienia. Propo czarnowłosego, oddał już dawno swoją kartkę uśmiechając się przy tym. Jednego nie można było mu zarzucić, jego pewność siebie nie brała się znikąd.
Gevara uśmiechał się pokrzepiająco, a brunet dzięki temu poczuł się trochę lepiej. Jeszcze raz sprawdził wszystkie odpowiedzi po czym wstał i położył swój test na biurku nauczycielki.
- Jak poszło? - zagadnął Pulpo.
- Chyba dobrze.
W końcu czas na pisanie się skończył, pozostali oddali kartki i wszyscy opuścili klasę.
- Chyba podołałeś zadaniu - zaśmiał się Gevara.
- Dalej się martwię, że coś pomyliłem i nie zdam.
- Hej spokojnie. Powtarzaliśmy materiał tyle razy, że to niemożliwe żebyś coś pomylił.
- Dzięki Diego.
Uśmiechnął się i zaraz dołączyli do nich Pulpo i Miguel.
- Coś za dobrze się ostatnio dogadujecie- mruknął ten pierwszy.
- Znając życie to nie potrwa długo - zaśmiał się czarnowłosy.
- Jutro dowiemy się czy zdaliśmy, a puki co muszę się odstresować. Idziemy do Hat Tricka- zaproponował Velazquéz.
- Odstresować? - prychnął Gevara - Jeśli pioruny będą tam świętować swoje zwycięstwo to z pewnością się nie odstresujesz.
- To tylko kilku idiotów- zauwarzył Pulpo.
- To zło wcielone.
- Mówisz tak bo nie chcesz spotkać Alejandro- mruknął Francisco.
- A ty chcesz?
- Nie, ale mam gdzieś czy tam będzie, bo i tak spotkamy go na boisku.
- Uhm.
- To Idziemy?
- Ja na pewno- zawołał Carlos.
- Ja też - dodał Miguel.
Diego westchnął.
- No dobra - mruknął- Chodźmy tam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top