Rozdział 23
- Jesteśmy w półfinale! - krzyknął Pulpo.
Francisco zamrugał.
To naprawdę się dzieję?
Nawet nie zauwarzył kiedy to się stało. Mecz za meczem wygrywali, wprawdzie czasem było ciężko, ale jednak się udawało. Zaszli tak daleko, a brunet miał wrażenie, że dopiero zaczynają. Jeszcze tylko 2 mecze do finału. Nie mogą teraz popełnić żadnego błędu.
- Niezła bramka - powiedział Diego miarowo - Chyba sukces na teście cię zmotywował?
- Trochę. Dzięki za lekcje.
- Wporządku.
- Zmieniłeś się wiesz?
- W jakim sensie?
- Długo by tłumaczyć- zachichotał brunet.
Wiwatom i oklaskom nie było końca, a trener w końcu dał za wygraną w próbach uspokojenia swojej drużyny i z rozbawieniem wymalowanym na twarzy opuścił szatnię. W końcu chłopcom udało się względnie opanować i wspólnie ustalili, że muszą to uczcić, dlatego wybrali się do nowootworzonego lokalu: Hat Tricka. Tam jednak czekała ich niezbyt przyjemna niespodzianka.
- Co tam kurczaki? - odezwał się z kpiną kapitan piorunów.
- Alejandro- warknął Diego - Co tu robicie?
- Świętujemy wygrany mecz.
- Przecież graliście wczoraj - zauwarzył Miguel.
- I co z tego? Podobno wygraliście tak?
- Owszem.
- Musiało dopisać wam szczęście. Oby na następnym meczu też wam sprzyjało, bo chcielibyśmy się z wami zmierzyć w finale.
- Skąd pewność, że sami do niego dojdziecie? - prychnął Francisco.
- Oj dojdziemy z pewnością. Miło było pogadać, ale zaraz mamy trening. Powodzenia jastrzębie i...do zobaczenia Diego - mrugnął i razem z resztą dróżyny opuścili budynek.
- Jak ja go nienawidzę - wysyczał czarnowłosy.
- Skąd w ogóle się znacie? - spytał Velazquéz.
- To...długa historia - odparł chłopak.
***
- Diego zaczekaj! - zawołał brunet doganiając kolegę.
- Mam cię już powoli dość - westchnął Gevara.
- Nie dziwię się. Powiec skąd znasz Alejandro? Wyglądało jakbyście znali i nienawidzili się od zawsze.
- Bo tak jest.
Francisco uniósł brwi.
- Chodziliśmy razem do szkoły - wyjaśnił - do podstawówki. Zawsze go nie znosiłem. Jest, arogancki, zadufany w sobie i myśli, że jest najlepszy.
- Chyba znam kogoś takiego.
Diego spojrzał na chłopaka groźnie.
- Wiem, że jesteśmy podobni - warknął - ale on jest gorszy.
- To znaczy?
- A nie ważne.
- No powiec!
Czarnowłosy westchnął przeciągle.
- Zawsze wszystkich krytykował, albo chwalił ze swoim ,,ale " i doprowadzał do szału.
- Nie rozumiem.
- W sensie: Dobrze ci idzie, ale ja zrobiłbym to lepiej; świetnie podajesz, ale nie pchaj się na atak i tak dalej. Po jakimś czasie zaczyna to irytować i to bardzo.
- Mówił ci tak?
- Mówił tak wszystkim.
- Nie pytam o wszystkich.
- Mi szczególnie- wyznał- Nie wiem czemu, ale od pierwszego dnia się na mnie uwziął.
- Ja wiem czemu.
Gevara spojrzał na bruneta pytająco.
- Jak to?
- Widział w tobie zagrożenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top