Rozdział 35

Nagle nie wiadomo skąd w dróżynę wstąpiła nowa energia. Roberto nie mógł tego pojąć, ale był zachwycony.
- To wielki dzień - powiedział po przekazaniu chłopcom ostatnich wskazówek - To wasz dzień.
Dróżyna wybiegła na boisko i każdy zajął wyznaczone miejsce.
- Zero rezerwowych, zero szans - zakpił Alejandro, gdy czekali na sędziego.
- Masz rację- odparł Francisco- zero szans, że nas pokonacie.
Chłopak tylko prychnął.
- Orzeł - powiedział Velazquéz  i wyszło, że zaczynają jastrzębie.
- Powodzenia kurczaki - zawołał jeszcze za nim kapitan piorunów- Przyda wam się. 
Rozległ się gwizdek i jastrzębie ruszyły do ataku zaskakując od razu swoich rywali. Malaspina wymierzył i
...
...
...
...
Słupek.
To była ostatnia akcja Jastrzębi w pierwszej połowie, która zakończyła się wynikiem 1:0 dla piorunów. W drugiej połowie ich przeciwnicy grali o wiele agresywniej i prawie posłali Chawiera i Malaspinę do szpitala.
- Uspokój ich trochę! - warknął Roberto do trenera piorunów, ale ten tylko się uśmiechnął.
W końcu jastrzębie tak bardzo skupiły się na tym by strzelić bramkę i nie dać sobię złamać nogi, że całkowicie zapomniały o obronie. Alejandro zrobił zwód, przerzucił piłkę nad głową jednego z bliźniaków i biegł dalej. Chłopcy próbowali go blokować, ale ich starania spełzły na niczym i kapitan przeciwnej dróżyny znalazł się sam na sam z Pulpo. Kopnął i...
Cały świat jakby się zatrzymał czekając na to kto wygra: bramkarz czy piłka, ale na nieszczęście IRS-u Carlos był za wolny.
- Nie przejmuj się - powiedział Francisco pomagając mu wstać.
- Strzel im - jęknął tamten otrzepując ubranię.
Brunet pokiwał głową i rozpoczął akcję. Piłka trafiła do Diego, który zaraz oddał mu piłkę biegnąc pod bramkę. Velazquéz  sprawnie wyminął jednego z obrońców, ale drugi zagrodził mu dostęp do czarnowłosego przez co był zmuszony strzelać sam. Wyminął go, przekopując piłkę pomiędzy nogami pioruna i strzelił.
- Goal! - krzyknęły trybuny.
Po tej akcji szybko wyrównali dzięki pięknej główce Diego i tak oto zostało 10 minut do końca meczu.
Alejandro przedostał się na przód i teraz biegł szybko na bramkę rywali. Wszyscy wstrzymali oddech, bo dobrze wiedzieli, że jeśli strzeli to będzie koniec. Gevara jakby dostał skrzydeł, rzucił się pendem za dawnym prześladowcą podsycany adrenaliną i furią, a w głowie nie przestawał słyszeć kpiącego głosu przeciwnika.

Jesteś dobry Diego, ale ja jestem lepszy.

Nie byłbyś w stanie nikogo sfaulować w obawie, że tatuś będzie zły.

Obaj wiemy, że wygramy ten mecz.

Wiem dostatecznie dużo.

Czarnowłosy przyspieszył jeszcze bardziej i zrobił mocny wślizg wyżucając Alejandro w powietrze. Usłyszał gwizdek sędziego i zobaczył czerwoną kartkę.
- Zwariowałeś?! - krzyknął Francisco popychając go - Teraz będzie karny! Co ci strzeliło do głowy?!
- Zrobiłem co musiałem - odparł chłopak zimnym jak lód głosem i odszedł uśmiechając się pod nosem gdy wynosili na noszach kapitana piorunów.
Brunet tymczasem przypomniał sobie jego słowa na początku sezonu.
To agresywny sport. Przyzwyczajcie się.
Przeszedł go dreszcz i w jednej chwili poczuł, że już nie zna tego chłopaka. Diego stał się kimś zupełnie innym. Kimś bezwzględnym. Pioruny tymczasem wysłały swojego reprezentanta, który miał zmierzyć się z Pulpo. Kibice modlili się w duchu o pomyślność, a piłkarze odwracali wzrok jakby w obawie, że przez patrzenie pomogom piłce trafić w siatkę. Zawodnik piorunów rozpędził się i kopnął. Piłka poszybowała w stronę bramki i...

Polsat 😚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top