Rozdział 33

Wokół tablicy zebrało się mnustwo uczniów sprawdzających swoje wyniki i dlatego ani Francisco, ani Pulpo, ani Miguel nie mogli przecisnąć się do przodu mimo usilnych prób. Diego natomiast stał oparty o framugę i patrzył na nich z nieukrywanym rozbawieniem.
- Co cię tak bawi? - mruknął Miguel.
- Nie możecie po prostu poczekać, zamiast pchać się na chama?
Zaśmiał się i przejechał ręką po włosach.
- A ty nie jesteś ciekaw? - zdziwił się Pulpo.
- Już sprawdziłem. Trzeba było przyjść wcześniej - wzruszył ramionami.
- I nie mogłeś sprawdzić za nas? - jęknął Francisco.
- Spokojnie. Zdaliście.
Chłopcy odetchnęli.
- Ale to jedyne dobre nowiny.
- Co masz na myśli?
- Trzech naszych oblało. Będzie nas raptem dwunastu.

***
W szatni panowała prawdziwa burza. Chłopcy przekrzykiwali się nawzajem,  a Francisco bezskutecznie próbował ich uspokoić. Wszyscy strasznie się martwili, bo jeszcze nigdy nie byli tak osłabieni.
- Starczy tego! - krzyknął poirytowany Diego i jastrzębie natychmiast umilkły.
Żaden z chłopców nie wiedział dlaczego, ale w młodym Gevarze było coś upiornego co nie pozwalało się  mu sprzeciwić.
- Rozumiem. Boicie się i tak dalej, ale litości! Może będzie nas mało, ale to nie powód żeby tak łatwo się poddawać. Jesteśmy jastrzębie czy przestraszone pisklaki?
- Oni będą grać agresywnie - wtrącił Chawier.
- To my zagramy uczciwie - mruknął Roberto wchodząc do szatni.
- Ale trenerze.. - zaczął Diego, ale mężczyzna mu przerwał.
- Żadnych dyskusji. Poradzimy sobie. Zaszliśmy już bardzo daleko i nikt nie zasługuje na ten puchar bardziej od was, dlatego wyjdziecie na boisko w osłabionym składzie, ale zejdziecie z niego jako zwycięscy. Zrozumiano?
- Tak jest trenerze- wymamrotali.
Trener przyjrzał się im. Nie był zachwycony, że ich determinacja tak osłabła, ale jedyne co mu teraz pozostało to zmusić ich by na chwilę zapomnieli.
- Dobrze - mruknął - a teraz na boisko.
Chłopcy skinęli głowami i opuścili szatnię. To nie był jednak koniec problemów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top