Rozdział 24

Francisco wrócił do domu po treningu i bardzo się zdziwił widząc tatę na kanapie w salonie o tej porze. Powinien jeszcze godzinę być w pracy. Mama za to stała oparta o framugę w kuchni z lekko napuchniętymi i zaczerwienionymi od płaczu oczami. Chłopak zaczął się poważnie niepokoić.
- Czy coś się stało? - wychrypiał.
- Usiądź - polecił Enrico chłodno.
Brunet wykonał polecenie, ale wiercił się na fotelu podejrzewając co się stało i modląc się w duchu o pomyłkę.
Jego modlitwy nie zostały jednak wysłuchane.
- Dlaczego złamałeś mój rozkaz? Kazałem ci iść do szkoły handlowej, a ty gdzie byłeś?
Mówił spokojnie, ale głosem tak zimnym, że chłopaka przeszedł dreszcz.
Milczenie.
- Powtarzam. Gdzie byłeś?
Znowu nic.
- Francisco! - ojciec podniósł głos, a brunet skulił się i zaczął dygotać.
- Ja...ja tylko chcę grać - wychrypiał.
- Nie będziesz! - warknął mężczyzna- Już nigdy nie będziesz.
- Nie możesz...
- Nie mogę?! Do pokoju! Już!
Francisco zerwał się z kanapy z oczami pełnymi łez i wbiegł po schodach. Rzucił się na łóżko i zaniósł się szlochem. Miał ochotę krzyczeć i rwać sobie włosy z głowy, ale tylko skulił się jeszcze bardziej i płakał.

***
W tym samym czasie Diego dopiero opuszczał instytut. Po raz pierwszy od dawna nie musiał się śpieszyć, bo jego tata wyjechał na tydzień by szkolić nowe nabytki armii. Chłopak kochał gdy tata wyjeżdżał i gdy nie musiał ciągle chodzić spięty, że go zdenerwuje.
O murek szkoły stał oparty około 25-letni mężczyzna. Był szczupły, miał jasnobrązowe włosy i piwne oczy, a między palcami trzymał niedopalonego papierosa. Wypuszczał dym nie spuszczając oczu z chłopaka.
- No co? - warknął czarnowłosy.
- Spokojnie młody - zaśmiał się - Tylko patrzę. To moja praca.
- Jak to? - zdziwił się.
Brunet nie odpowiedział tylko ponownie zaciągnął się dymem.
- Jak się nazywasz? - spytał niepewnie Diego.
Od zawsze nie potrafił mówić per pan do kogoś między kim nie miał przynajmniej 20 lat różnicy.
- Malaface - odparł mężczyzna podając mu wizytówkę.
- Złodziej piłkarzy - mruknął chłopak.
- To tylko interesy.
- Uhm.
- Czuję, że jeszcze się zobaczymy Diego - powiedział mężczyzna.
- Skąd ty...? - uniósł wzrok, ale bruneta już nie było.
Zaskoczony rozejrzał się dookoła, ale nie mogąc namierzyć nieznajomego zagryzł tylko wargę i ruszył dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top