9. Życie było moim piekłem

Każdy szczęśliwy człowiek powie "Ciesz się życiem! To dar!" ...
"Dar"?
Czy słowo  "Dar" oznacza życie z rodzicami pijakami i matką, która pracuje jako prostytutka i jest zazdrosna o własną córkę?
Jeśli tak, życie jest porównywane z piekłem.
Ale nie u Orihime...
W wieku prawie czterech lat, Sora zabrał ją z domu...
A ja?
A ja umarłam!
Na oczach Orihime!
Nawet się nie ruszyła!
Tylko wpatrywała się w moje zwłoki i na pijaną matkę!
Zszokowana i ze łzami w oczach.
Mogła chociaż krzyknąć ,, Przestań!" ale po co?
Najlepiej wpatrywać się w rozlewającą się strumieniami krew!

Imię ,, Hitomi"  jest nadawane dziewczynkom o pięknych oczami...
I moje takie były.
Duże, srebrne i lśniące...
A matka? Była zazdrosna o nie...
Nawet Orihime takich nie miała... a jesteśmy bliźniaczkami...
Czy ja się właśnie przechwalam?
A ta zazdrość doprowadziła do kresu mojego życia...
Szczerze mówiąc, dźganie nożem boli jak diabli, ale gdy opuściła nóż, nic już nie czułam.
Właściwie byłam tylko i wyłącznie śpiąca...

Dwanaście lat temu...

- Hitomi! - matka wróciła w końcu do domu. Jak zawsze pijana i ubrana w jakąś krótką spódniczkę i stanik. - Choć tu!

Nie miałam najmniejszego zamiaru do niej podchodzić. Nawet jeśli nie byłaby pijana.

- Kurna! Choć tu! - podeszła do mnie, głośno stukając obcasami. Złapała mnie za kołnierz koszulki i podniosła do góry niczym szmatę - Mam już cholernie dość twojego nieposłuszeństwa!

Butelką, którą trzymała w drugiej dłoni, uderzyła w moją głowę. Czułam jak krew spływa po mojej twarzy. W końcu mnie puściła.

- Nie cierpię cię! - łzy napływały mi do oczu, ale miałam tego dość.

Była bardzo zła. Chwyciła mnie długie, rude włosy i poniosła mnie do kuchni. Z jednej z szuflad wyjęła nóż. Wypluła papierosa za siebie i wymierzyła we mnie narzędziem.
Najpierw pocięła mi ręcę i nogi, a potem twarz dookoła oczu. Lecz jej to nie wystarczyło.
Zaczęła mnie dźgać w brzuch, nie zważając nawet na moje krzyki i płacz, nawet na łzy, które zmieszały się z krwią.
Gdy skończyła, ja już niczego nie czułam. Tonęłam w morzu szkarłatu.
Spojrzałam po raz ostatni na swoją siostrę - ona tylko siedziała przerażona. Ledwo wykrztusiłam ostatnie ,, Pomóż mi", ale było za późno.

Nie pamiętam, co dalej się stało...
Znalazłam się na pustkowiu, gdzie panował mrok. Spojrzałam na swoje dłonie - były blade.
A ja sama byłam ubrana w białą koszulkę i spódniczkę. Wydawały się tymi samymi, co wcześniej, ale... tamte przynajmniej posiadały jakiekolwiek kolory.
Nie wiedziałam co mam robić... postanowiłam iść na przód.
Nie miałam zielonego pojęcia ile czasu minęło, ale zapewne wiele godzin. Nie obawiałam się, że ktoś będzie za mną tęsknił.  Bo kto mnie niby kochał?
Matka? Ojciec? Nie.
Brat? Siostra?
Zapewne o mnie zapomnieli. Kto niby by mnie pamiętał, taką cichą dziewczynkę, bez żadnych kolegów lub koleżanek...
W jednej chwili, przed moimi oczami pojawił się wielki potwór. Czułam paniczny strach. Nie mogłam się nawet ruszyć, by uciec.
Zakryłam oczy dłońmi i skuliłam się. Zaczęłam płakać i trząść się.
Czułam, jak potwór zbliża się, otwierając swoje wielkie usta, by mnie zjeść... zanim to uczynił... wybuchnął, a jego krew ubrudziła mnie całkowicie. Poczułam wielką ulgę, lecz nadal wpatrywałam się w jedno miejsce, gdyż nie mogłam zrozumieć, co się właśnie stało. Lecz po chwili odzyskałam siły i ponownie ruszyłam przed siebie.
Po jakimś czasie ujrzałam  postać o wielkich skrzydłach . Podeszłam do niego, a on się odwrócił.
Jego twarz była zakryta maską z dwoma rogami. Był o wiele wyższy ode mnie (wliczając to, że miałam jakiś metr wzrostu).
Wytrzeszczyłam oczy i po chwili krzyczałam, by nie robił mi krzywdy, jednak on tylko poklepał mnie po głowie.
Byłam wtedy bardzo głupiutka... odzyskałam odwagę i z lekkim uśmiechem zapytałam, jak się nazywa.
Jak teraz sobie to przypominam, to krew mnie zalewa.
Cichym głosem odpowiedział "Ulquiorra Cifer". Spojrzał mi w oczy. Był dosyć zaskoczony.  Zapytał się, czy ja się go nie boję, a ja zastanawiając się, czemu o to pyta, sama zadałam pytanie  "A czemu mam się bać?". Wtedy sobie przypomniałam, że nie przedstawiłam się.
"Mam na imię ..."
Zapomniałam swojego imienia.
Gorączkowo próbowałam sobie je przypomnieć,  lecz na nic. Znowu łzy zbierały mi się do oczu. Żeby taką ważną informację zapomnieć?
W przedszkolu uczyli, by nie iść z nieznajomymi. Ale w sumie znałam jego imię, więc go chyba znałam, prawda?
Kolejnym moim pytaniem było, gdzie się znajduję.
Westchnął ciężko. "Hueco Mundo" Brzmiało jak jakiś dziwny, fantastyczny świat czy coś. Zanim zadałam kolejne pytanie, on zniknął, lecz po chwili zauważyłam, że tylko się oddalił ode mnie. Nie wiem, jak to wtedy zrobiłam, ale w jednej chwili znalazłam się koło niego.

I tu ponownie historia się urywa...

Pamiętam,  jak wysoki mężczyzna o brązowych, lekko kręconych włosach, kucnął przy mnie.
Był ubrany w dosyć dziwny wtedy dla mnie strój, a mnianowicie długi, biały... coś, co nie wiem jak się nazywa. Ogólnie, cały był w bieli.
Pytał się mnie, jak się nazywam, ale ja nie mogłam odpowiedzieć. Poklepał mnie po głowie i rzekł:
"A co powiesz na Shiro? Bardzo do ciebie pasuje".
Ucieszyłam się i przytuliłam go ze szczęścia, lecz po chwili odsunęłam się. Wreszcie ktoś, kto mnie prawdopodobnie polubi.
Wstał i podał mi rękę.
"Idziemy?"
Pokręciłam głową na tak i ruszyła wraz z nim.
Po czasie, mogłam ujrzeć zarys pałacu. Popatrzyłam się na niego.
"To jest Las Noches. Właśbie tam będziesz mieszkała"
Nie mogłam uwierzyć. Czy to sen? Nie... a jeśli tak, to chyba jeden z tych, które nie pozwalają się obudzić.
Gdy byliśmy na miejscu, przed drzwiami stał wysoki mężczyzna o krótkich,  czarnych włosach i wielkim uśmiechu. Gdy mnie zauważył, zaśmiał się, a ja próbowałam go zabić wzrokiem.
Jak teraz o tym myślę, to cieszę się, że to pan to właśnie on po mnie przyszedł.
Zeszliśmy schodami w dół. Trochę to zajęło, ale wytrzymałam.
Na końcu znajdowały się białe drzwi. Mężczyzna otworzył je, a mnie oślepiła biel.
Pokój pokrywały białe ściany, a jedyne rzeczy, które sięna nim znajdowały, to łózko, lustro, kredki i niewielki miś o czarnym futerku. Oczywiście pluszowy.
"To będzie twój pokój"
Te zdanie odmieniły moje życie. Od urodzenia spałam w salonie... eh.
Byłam bardzo zadowolona. Zanim wyszedł, zasałam ostatnie pytanie:
"Jak się pan nazywa?"
On uśmiechnął się i odpowiedział:
"Jestem Sousuke Aizen. A teraz to jest twój nowy dom"

C.D.N

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top