7. Obawa i koszmar

Rudowłosa przykucnęła przy dziewczynie, obawiając się, czy coś się stało, lecz gdy o to spytała, ta od razu wstała jakby nigdy nic i z udawanym uśmiechem na twarzy, stwierdziła :

- Nic nie mogło mi się stać... nikt mnie nie widzi, nie słyszy , nie wyczuję, bo tylko ty potrafisz mnie ujrzeć,  usłyszeć i wyczuć... choć nie, to ostatnie nawet ciebie się tyczy.

Te fakty nie zaskoczyły Orihime.
Ktoś nagle zapukał do drzwi. Emihiro znikła dziewczynie z oczu, chwilę przed tym, jak w progu stanęła Tatsuki.

- Tatsuki? Czy nie za późno na odwiedziny?

- Możemy pogadać? - nie przejmowała się jej pytaniami i weszła.

Usiadły przy małym stoliku.

- O co chodzi? - zapytała Orihime, myśląc, że coś się stało jej najlepszej przyjaciółce.

- Powiedz mi, co jest.

Nie zrozumiała pytania, więc tym razem  Arisawa zapytała wolniej.

- Orihime, wiem ,że ciś się stało.  Dlaczego mi o nie powiesz?

- Tatsuki... ale mi nic nie jest! - rudowłosa uśmiechnęła się szeroko.

- Kłamiesz...

- Co?

- Orihime, kłamiesz. Nie chodzisz do szkoły, jesteś zamknięta w sobie, nie uśmiechasz się już prawie wcale! Przecież wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć!

Inoue patrzyła na Arisawe z niepokojem . Oglądała łzy płynące po jej twarzy. Nie wiedziała co powiedzieć - była kompletnie zmieszana.

Pozwól, że ci pomogę, okey?

Po usłyszeniu tego pytania, była pewna, że to była ONA. Choć nie chciała pomocy z jej strony, nawet nie zdążyła odpowiedzieć, a ona momentalnie... ją opętała.
Poczuła pustkę w środku. Straciła czucie w całym ciele. Próbowała ruszyć ręką - nic. To samo z nogami. Jakby... została właśnie marionetką.

- Nie przejmuj się, Tatsuki - chan. Nic naprawdę mi nie jest. - Mimo, że Orihime chciała coś twraz powiedzieć, Emihiro jej na to nie pozwalała. - Po prostu ... czuję się trochę samotna... ale nie martw się! Niedługo przyjeżdża moja ciocia, więc będzie lepiej! Naprawdę !

Za pomocą jej ręki, przetarła łzy Tatsuki. Obie się uśmiechnęły do siebie.

- O ja cie ! Która to godzina!  Dziewiętnasta ! A przed chwilą wybijała osiemnasta! Jak ten czas szybko leci!

- Więc ja już pójdę...

- Dobrze.

Pożegnały się ze sobą. Po wyjściu gościa z mieszkania, Emihirro ponownie przewróciła siebie do poprzedniej formy.
Gorszy skutek był dla Inoue. Z jej ust zaczęła wypływać krew, głowa i brzuch momentalnie ją zabolały... ogólnie stała się bardzo słaba. Czarno - biała dziewczyna powoli zaprowadziła ją do toalety, gdyż dopadły ją i mdłości, a gdy już skończyła, zaprowadziła ją do łóżka,  a Orihime momentalnie zasnęła.

Tym razem w śnie nie była w pokoju, lecz... na łące. Pośród wielu różnorakich kwiatów i błękitnego nieba, które nie zostało zakryte przez najmniejszą chmurkę, stała, wpatrując się w dal. Ubrana w jasnozieloną sukienkę, z wiankiem na głowie , który prawdopodobnie składał się z stokrotek... ale stokrotki chyba nie są żółte. Nie wiedziała , dokąd zmierza, więc cały czas, idąc boso przed siebie, co chwilę się odwracała. W końcu, po chyba pół godzinnym spacerze ujrzała zwięrzę, którym okazał się mały, żółty króliczek. Podeszła na tyle spokojnie, by nie wystraszyć zwierzaczka. Gdy był dosłownie obok jej stóp, ten wyciągnął przednie łapki. Orihime sądząc, że chce, by go podniosła,  posłusznie wykonała polecenie. Króliczek zaczął mówić coś,  lecz dziewczyna tego nie mogła usłyszeć.

- Jesteś w niebezpieczeństwie! Posłuchaj mnie ! Proszę!

- Przykro mi , ale ja ledwo słyszę...- w końcu dotarła do niej wiadomość od zwierzaczka- ale... jak to?

- Posłuchaj! Aizen pla...

Króliczek nagle stracił głos. Wydawał z siebie tylko ciche piski.

Cały otaczający ją krajobraz stał się czarno - biały i ponownie stał się pokojem grozy. Usłyszała tylko cichy, przerażający śmiech za sobą, lecz gdy odwróciła się, stało tylko lustro,  a na nim wypisane prawdopodobnie krwią "Nie jesteś nikomu potrzebna". Zanim zdążyła zauważyć,  że króliczek zniknął,  ktoś  albo coś złapało ją za ramiona i prowadziło ku ciemności.

*świat realny*

- Nie przykro mi. Ten mały za dużo gada. Nie cierpię gaduł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top