4. Morderca
W następnym dniu Orihime została wypisana ze szpitala. Dzisiejszy dzień był dosyć słoneczny ,lecz chłodny. Mundurek dziewczyny nie posiadał długich rękawów , przez co trochę zmarzła. Choć na słońce było wysoko na niebie , nikogo nie było (oprócz dzieci w parku ale to pomińmy) , prez co czuła się jakby przebywała w horrorze bez Happy End'u.
Była już przy drzwiach swojego mieszkania. Spokojnie szukała w swej torbie kluczy i otworzyła .
To co zawsze... - pomyślała , lecz po chwili zauważyła postać , która ją nawiedza , siędzącą jak gdyby nigdy nic na małym stoliku po turecku.
Dziewczyna wpatrywała sięw nią pustymi oczami . Powoli na jej twarzy pojawił się przyjazny uśmiech.
- Jesteś ! - krzyknęła , podbiegając do Orihime i ją tuląc - nie martw się. Nikt mnie nie słyszy i nie widzi oprócz ciebie.
Na słowo "ciebie" dotknęła palcem czubka nosa rudowłosej.
- C-Co tu robisz? - cała się trząsła ze strachu - T-Ty byłaś w moje głowie !
Postać zaśmiała się. Orihime bardzo to zdziwiło . Czyżby się myliła?
- Orihime - chan ... -pokręciła głową - jestem częścią ciebie... ale to nie znaczy ,że jestem tylko w twej głowie. Jestem i częścią twojej duszyczki ! - widziała ,że Inoue nie pojmuje - Ehh... jak Shinigami mają Zanpakuto i każdy z nich ma swoją duszę i rozum i jest podobne do właściciela... nie . Do partnera. Ze mną jest inaczej. Jestem... jak właściwie ci to wytłumaczyć? Najpierw usiądź. To może potrwać...
Orihime usiadła , lecz białowłosa chodziła po całym pokoju .
- Nie znasz mnie. Przynajmniej mnie nie widziałaś . Jestem... częścią ciebie. Może to być niezrozumiałe , ale to prawda. Popatrz na swoją rękę . Widzisz tak wiele kolorów... a teraz na moją - uniosła dłoń- widzisz biel. Niby taki nic nie znaczący kolor, a taki potrzebny. To tak jak ty. Nie potrafisz walczyć, choćby nawet zadrasnąć przeciwnika, lecz twoje Shun Shun Rikka potrafią sprawić, by nawet zmarły powstał. Bez ciebie niektórych twoich przyjaciół czekała by śmierć. Widzisz ? Czasem obwiniasz się za to, że jesteś bezużyteczna. A teraz pomyśl, co by się stało z - przez chwilę nie mogła przypomnieć sobie imion- na przykład Ichigo. Czy teraz, ten , którego kochasz całym swym sercem, żyłby?
Przez chwilę dziewczyna stanęła , wpatrując się w sufit.
- Niech to! Miałam ci powiedzieć kim jestem dla ciebie , ale znów się rozgadałam! - zaczęła gadać sama do siebie , ale po chwili spojrzała na Orihime , która patrzyła na nią jak na wariatkę. - No dobra . Na początku... jestem Emihiro. Wiem dziwne imię... lecz to Orihime od tyłu. Po drugie ... nie jestem Hollowem . Jestem po prostu przeciwieństwem ciebie. Popatrz na siebie - jesteś cała w różnych barwach... ja posiadam czerń i biel... no i kolor szary , ale to teraz nie istotne... a tak naprawdę co jest istotne? - zapytała z głosem prawdziwego 18 - wiecznego filozofa.
- Mogę cię o coś zapytać? - w końcu przerwała jej myśli Inoue.
W końcu powróciła na ziemię. Czernią wypełnione oczy wpatrywały się w młodą twarzyczkę.
- Jeśli masz potrzebę... naturalnie.
Wstała i otworzyła torbę . Wyjęła z niej ostrze.
- Po co mi ta katana?
Emihiro otworzyła usta , lecz niczego nie wypowiedziała . Stała wciąż jak wryta , wpatrując się w ostrze. Po 5 minutach wreszcie zawarła głos.
- Przyda ci się. Przyszłosć jest nieprzewidywalna.
Rozpłynęła się w powietrzu. Rudowłosa znów stała się samotna. Ruszyła ku swojemu pokojowi i padła na łóżko. W jej dłoni wciąż znajdowała się broń , a ona sama swymi srebrnymi oczami wpatrywała się w biały sufit. Spojrzała ostatni raz na katanę - kolista tsuba była przyozdobiona Shun Shun Rikka . Nawet nie zauważyła, kiedy jej spinki zniknęły z jej włosów.
Wiem ,że nie cierpisz mnie za to ,że ciągle mój głos wędruje po twej głowie. Wybacz mi za to. Ale jest jeszcze jedna rzecz, o której nie wiesz. To , że mnie mogą zobaczyć niektórzy... ale tylko ci ,których poziom Reiatsu jest równy kapitańskiemu. Czyli tu , w Świecie Ludzi ci to nie grozi.
A co z Ichigo? - pomyślała , lecz w jednej chwili zasnęła.
Pojawiła się w tym samym pokoju , co parę dni temu. Ponownie ujrzała lustro , lecz odbicie przedstawiało ją siedzącą na krześle ( lecz ona stała) cała we krwi , a z jej oczu wylewała się czarna maź.
- Czy już czujesz się przystosowana do tego horroru? - usłyszała cichy głos , przyprawiając ją o ciarki.
Nie zdążyła się obrócić. Ostrze przebiło serce. Padła bezwładnie na podłogę. Kałuża szkarłatu pobrudziła jej mundurek. Nie czuła już nic. Ostatnimi siłami spojrzała na swojego mordercę. To nie była Emihiro. Nie. To ktoś inny. Lecz obraz był zbyt rozmazany , by cokolwiek ujrzeć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top