Samobójstwo...

Milion powodów, żeby odejść.
Tysiąc, żeby nie wrócić.
Jeden, żeby zostać.
Czy łatwo jest odejść? Czy można po prostu porzucić wszystko i zniknąć? Czy samobójstwo boli? Czy ktoś będzie po mnie płakał? Czy będzie pamiętał, a po jego policzku będą kapały łzy, gdy będzie o mnie myślał?
Na te pytania szukałam odpowiedzi. Nie chciałam żyć. Miałam ochotę zniknać, umrzeć, odejść, byle tylko nie trwać na tym świecie.
Wszyscy mi mówili, że życie jest takie cudowne, że nie warto się poddawać i należy iść dalej pomimo problemów. I może tak właśnie jest, ale co z tego, jeśli się nie ma dla kogo żyć. Nie ma się celu. Nie ma się, po co rano wstawać.
Nie ma się nic.
Tak się właśnie czułam. Pustkę, nicość, a pomimo to, musiałam się uśmiechać.
Dlaczego?
Żeby nie było zbędnych pytań, na które pewnie i tak nie umiałabym odpowiedzieć.
Nawet nie wiem, kiedy zaczęły się moje problemy. Po prostu się pojawiły.
Ale wszystko zaczęło się, tak mi się wydaje, tamtego dnia...
- Będziesz miała siostrzyczkę. - oznajmiła mama wchodząc do mojego pokoju. Ja dwunastoletnia jedynaczka, będę mieć rodzeństwo. Nie mieściło mi się to w głowie. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tak się stało, ale na początku się cieszyłam.
Jeździałam z rodzicami na zakupy. Opowiadałam koleżanką o wszystkim. I było w porządku, aż do tamtego dnia, kiedy nowa istotka pojawiła się w naszym mieszkaniu.
Cieszyłam się, że mogę być starszą siostrą.
Miesiące mijały, a ta mała istotka powoli odgradzała mnie od rodziców. Miałam wrażenie, że tylko ona się dla nich liczy. I tak też było. Rodzice nie poświęcali mi uwagi. Nie zauważali, że miałam problemy.
Nie umiałam sobie radzić ze słowami. Nie słowami krytyki. Te przyjmowałam dobrze. Sugerowały mi, że miałam się zmienić na lepsze.
Słowa, które najbardziej mnie bolały to te nieświadome lub często wypowiedziane w gniewie.
,,Jesteś nikim"
,,Co ty wiesz, gówniaro"
,,Zejdź mi z oczu, nie mogę na ciebie patrzeć" 
,,I patrz co zrobiłaś, to twoja wina"
,,Lepiej byłoby bez ciebie"
,,Po co tu jesteś? Nikt cię nie potrzebuje" ,,Jesteś nieważna"
,,Nie liczysz się"
,,Mam nadzieję, że umrzesz"
A tego było więcej. Ludzie nie liczyli się z tym, że mnie to boli.
Te słowa wypowiadali moi bliscy. Przyjaciele, których nie miałam,
rodzina...
Zapominali, że mi też jest ciężko. I nie,  nie użalam się nad sobą, ale jeśli ktoś tak myśli, to proszę, przecież nie mogę mu zabronić.
Jedyną osobą, która mnie rozumiała i kochała, oraz poświęcała mi swój czas, był dziadek. Ale śmierć przyszła za szybko. Odszedł, a ja znowu zostałam sama.
Chyba do dzisiaj nie pogodziłam się z jego śmiercią. Był jak światło w tunelu. I chociaż miał niewiele, dla mnie miał wszystko. Zawsze uśmiechnięty, potrafił słuchać, a kiedy było trzeba rozśmieszał. Po moim policzku przetoczyła się jedna łza i spadła na podłogę. Za nią były kolejne. Kapały jedna, po drugiej.
Wtedy pierwszy raz wyciągnęłam żyletkę. Kilka nieśmiałych kresek. Bolało, ale ból wewnętrzny i tęsknota wszystko zagłuszały.
Następnego dnia zawiązałam na ręce bandamkę. Nie chciałam pytań, na które i tak nie umiałabym odpowiedzieć. Zresztą i tak nikt nie pytał.
Nikt się nie interesował.
Nikt nie był.
Miesiące mijały, a ja dalej nie potrafiłam przestać się ciąć. Pewnie uznacie mnie za głupią i nazwiecie tchórzem, ale jeśli nigdy nie znaleźliście się w takiej sytuacji, to nie mówicie, że robię źle, bo nie macie pojęcia, o czym mówicie.
Wtedy zaczęły się myśli samobójcze. Najpierw nieśmiałe, a potem coraz odważniejsze.
Pamiętam, co powiedziała mi kiedyś bardzo bliska osoba.
,,Samobójcy to tchórze. Nie potrafią poradzić sobie z problemami, dlatego uciekają i zostawiają bliskich. A my później musimy radzić sobie z tym syfem".
Nie miała racji. Może z jednej strony tak, ale ile odwagi musi mieć człowiek, który chce sobie odebrać życie. To ktoś odpowie, ale jaki głupi musi być, żeby odebrać sobie to, co najcenniejsze.  Ale nikt nie pomyśli, jak zdesperowany musi być, żeby to zrobić. Wszyscy mówią głupiec. Nic nie warty tchórz. Wolał odejść niż zmierzyć się z problemami. Ale nikt tak naprawdę nie zastanawia się, co go do tego skłoniło. To nie jest akt zwrócienia na siebie uwagi. Dla niego jest za późno. Oczywiście nie na ratunek, ale go już to nie obchodzi.
Nie obchodzi go nic. On chce odejść i zapomnieć. Nic więcej.
Ma dość. Nie wytrzymuje. A później...umiera.
Nie da się tutaj napisać wszystkiego, ale myślę, że każdy wyciągnie odpowiednie wnioski i zastanowi się nad tym. Każda myśl jest ważna. Może to ona w przyszłości zaważy na szali ,,życia i śmierci".
Nigdy nie wiemy, w jakiej znajdziemy się sytuacji.
Pamiętacie o kuzynce? Wspomniałam o niej. No cóż... kiedyś miałyśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Pomimo dzielących nas kilometrów, byłyśmy sobie bliske. Wakcje i święta spędzałyśmy razem. Tysiące prześmianych godzin i setki przepłakanych. Wszystko się zmieniło któregoś lata. Tak po prostu zerwała kontakt. Bez żadnego wyjaśnienia. Bez niczego.
Pyk i już jej nie było.
,,Co się stało? " Napisałam jej któregoś dnia.
,,Nic" Odpisała.
,,Dlaczego się nie odzywasz? Jesteś zła? "
,,Nie"
,,To o co chodzi? "
,,O nic"
,,Powiedz"
,,Możesz się odczepić?"
To były jej ostatnie słowa. Więcej do niej nie pisałam, a i ona się nie odezwała. Z tym również nie mogłam się pogodzić. Nie rozumiałam, dlaczego tak jest. Miałam dość.
Pewnego dnia po prostu wyszłam z domu. Jakby nigdy nic. Poszłam do pobliskiego lasu. Usiadłam pod drzewem. Z kurtki wyjęłam lśniący kawałek metalu. Wiedziałam, co muszę zrobić. Wiedziałam, co chcę zrobić.
Przyłożyłam metal do poranionego nadgarskta i zrobiłam kilka cięć. Takich głębszych.
Popatrzyłam w niebo i uśmiechnęłam się. Widziałam dziadka.
Z poranionej ręki leciała krew. Skapywała na spodnie i miękkie podłoże. Wspominałam życie. Swoje, udane, chociaż nieszczęśliwe życie.
Nie miałam żalu do mojej siostry. Ona była niewinna. W jej szafce zostawiłam list. Prosiłam, żeby otworzyła go, jak będzie miała 14 lat, tyle co ja teraz. Napisałam jej swoją historię kilka rad, oraz to, dlaczego postanowiłam popełnić samobójstwo.
Prosiłam, żeby zawsze rozglądała się dookoła i sprawdzała, czy ktoś nie potrzebuej pomocy. Nie mogłam dopuścić do tego, żeby ktoś cierpiał, kiedy ona będzie obok. Wiedziałam, że moja siostra będzie inna. Lepsza, odważniejesza i co najważniejsze miałam nadzieję, że słowa nie będą do niej trafiać. Nie będą jej ranić.
Rodzicom też zostawiłam listy. Wszystko w nich wyjaśniłam i przeprosiłam, za wszystko.
Coraz głębiej odpływałam w sen, a wszystkie momenty się ze sobą zlewały. Usłyszałam głos, ostatni raz otworzyłam oczy. Kucała przy mnie jakaś dziewczyna. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Już na zawsze.
Jestem. Byłam Riss.
Czternastoletnią dziewczyną, którą słowa raniły tak bardzo, że nie umiala sobie poradzić. Nie miałam nikogo bliskiego. Byłam Riss, dziewczyną, która odeszła, bo nie było dla niej miejsca. Wróciłam do domu. A dziadek już na mnie czekał.
Samotność
Samookaleczanie
Samobójstwo
I zawszs SAM

*************
Nie czekajmy, aż dojdzie do tego, żeby ktoś odebrał sobie życie. Wiele osób ma problemy. I większość potrafi sobie radzić, ale są też tacy, którzy nie potrafią, mają za mało siły.
Rozejrzycie się! Może ktoś czeka, aż go zawuażycie. Nie czekajcie do ostatniego momentu. Nie czekajcie,  aż będzie za późno.
Nie czekajcie, bo możecie nie zdążyć.
Ta krótka historia nie ma was zachęcić do samobójstwa. Absolutnie nie. I chociaż nie potępiam takich osób (sama miałam myśli samobójcze i jestem niedoszłą samobójczynią. Już wszystko dobrze. To były stare czasy) to nie "polecam" takiego rozwiązania.  Przemyślcie to. Najlepiej z kimś pogadajcie. Chociażby z drzewem. Naprawdę. To pomaga.
Odezwijcie się do kogolwiek.
Pluszaka, poduszki, psa, chomika, jakiejś osoby na czacie, kogoś z rodziny.   Ale nigdy nie podejmujcie tego ostatniego kroku, jeśli wcześniej tego nie przemyśleliście.  To decyzja, która zostanie z wami i waszymi rodzinami. Wiem, gadam jak ci psycholodzy, ale wiem, co mówię.
Jeśli ktoś ma wątpliowści, co do tego, czy ktokolwiek będzie za nim tęsknił to przeczytajcie ,,What if i'm dead?"
Zawsze możecie do mnie napisać.
Priv, komentarz.
Odpowiem. Pomogę. Wysłucham.
I rozejrzyjcie się. Nie czekajcie. Może właśnie ktoś czeka na waszą wyciągniętą dłoń.
To kosztuje niewiele, a pozwla ocalić jedno życie, czyli to, co najcenniejsze.
Czasem trzeba tylko trochę poczekać, żeby docenić to, co dostaliśmy...
claire1902

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top