(32) Wizyta u Chloe.

Po przemianie powiedziałam Adrienowi, żeby mocno się trzymał. Oplótł ręce wokół mojej szyi i uniosłam się w góre. Pożegnaliśmy się z Mistrzem i polecieliśmy do Chloe. Droga do hotelu Chloe nie była długa, jakieś dwie minuty i już byliśmy na miejscu.

- Adrien, mam pomysł jak Chloe może się przyznać do kradzieży.
- Jak?! Ona ci nigdy nie powie.
- Mi może i nie, ale Biedronce tak. Duusu, detransformacja.

Przemieniłam się by znowu pokryć swoje ciało lateksem.

- Tikki kropkuj. Teraz możemy ruszać. Niech sprawiedliwości stanie się zadość.

Pobiegliśmy do Chloe pokoju. Zapukałam i czekaliśmy aż mam otworzy.

- Biedronka! Adrien! To najlepszy dzień w moim życiu! Zróbmy sobie zdjęcie.

Wyjęła telefon, obieła mnie ramieniem i zrobiła zdjęcie.

Adrien się tylko na to patrzył.

- Chloe nie przyszliśmy tutaj abyśmy sobie robili zdjęcia. Mam do ciebie sprawę.

- Do mnie? Słucham.

- Chloe, czy byłaś w ostatnich dniach na obrzeżach miasta?

- Tak, a czy coś się stało?

- A czy byłaś w ostatnich dniach u pewnego staryszka w hawajskiej koszuli? - zapytał Adrien.

- Tak była, ale jego nie było.

- Ostatnie pytanie. Czy to ty ukradłaś miraculum pszczoły?

- Nie. Ja nigdy nic nie ukradłam!

- Chloe, to jest ważne. Musimy wiedzieć kto to zrobił. A wszystko wskazuje na ciebie.

- Ale... - zaczęła płakać.

- Chloe, nie płacz. Nie będziemy źli jeśli się okarze, że to byłaś ty. Będziemy źli bo nie powiedziałaś prawdy. - powiedział Adrien przytulając ją. Popatrzyłam się na nich i podeszłam, aby dołączyć do przytulania. Po pięciu minutach Chloe przerwała ciszę.
- To ja wzięłam to miraculum, bo chciałam być taka jak ty Biedronko. Przepraszam!

- Chloe nie musisz mieć miraculum, żeby być dobrą dziewczyną. Szerz dobro wokół siebie, a dostaniesz nagrodę.

- Naprawdę? To znaczy, że mi wybaczacie?

- Tak. Wybaczamy, ale pamiętaj. Bądź dobra, a świat może stanie się lepszy. Na pewno nie gorszy. - powiedziawszy to wzięłam jo-jo, złapałam Adriena za rękę i powiedziałam:
- My już musimy iść. Pa Chloe!
- Pa Biedronko! Dziękuję ci!

Żuciłam jo-jo i "poleciałam" nad Paryżem do jakiejś uliczki, aby się przemienić.
- No M'Lady jedna misja wykonana.
- A jaka jest druga?
- Musisz oddać miraculum Pawia właściciele.
- No tak! Zapomniałam! Dzięki Adrien. - powiedziałam już po przemianie. - Muszę biec! Pa.
- Pa.

Pobiegłam do domu Asi najszybciej jak mogłam.
- Och... zapomniałam! Przecież Melodi myśli, że nadal jestem w łazience. Nie to! Dobra i tak już to Noe jest ważne.

Weszłam do środka przez drzwi.
- Czy ty musisz być zawsze tam gdzie ja? - zapytałam się Feliksa.
- Ja nic nie robię.

Spojrzałam na niego jak na trupa i poszłam do salonu.
- Monika! Gdzie byłaś? - zapytała mnie się Melodi.
- Ja... ymm... Byłam na spacerze! Ale teraz muszę uciekać do pracy. Asiu dzięki, że mi ją pożyczłać. - powiedziałam podając broszkę Asi. - Pa dziewczyny!

Wybiegłam z domu i ruszyłam w stronę agencji.
- Która godzina? - zapytałam sama siebie. - Czternasta trzydzieści (14:30), a do pracy na piętnastą piętnaście (15:15). Spory kawałek jest do roboty, ale zdążę jak nie będę się guzdrać.

Poszłam spacerkiem do pracy. Byłam na miejscu o piętnastej (15:00). Poszłam do bufetu po ciastka dla Tikki i jakąś przekąskę dla siebie. Następnie poszłam do swojego biura odłożyć rzeczy i do przełożonej. Pokazałam się jej, pochwaliła mnie i poszłam robić swoją robotę.

Godzinę później...

Właśnie kończyłam płaszcz ozdabiając go drobiazgami gdy zadzwonił mój telefon. Odłożyłam szpilki i odebrałam go.
- Halo.
- Moniko, co tym na wspólne wyjście w sobotę?
- Jasne! Mam akurat wtedy wolne.
- Do zobaczenia wieczorem.
- Pa.

Odłożyłam telefon i wróciłam do pracy. Ten płaczyk wyszedł mi cudownie! Czerwony z koralikami na pasku i pięknymi guziczkami. Przetarłam oczy i zaczęłam szyć następny ciuszek. Tak mi zeszło do wieczora. Gdy na zegarze wybiła dziewiętnasta (19:00) przeciągnęłam się i zaczęłam sprzątać swoje stanowisko pracy. Zajęło mi to pół godziny. Gdy skończyłam zebrałam rzeczy takie jak telefon, torebka i poszłam się ubierać. Wyszłam tak za dwadzieścia dwudziesta (19:40) z agencji i ruszyłam w stronę mojego domu.

Na tym zakończę ten rozdział. Jak myślicie z kim rozmawiała Monika przez telefon? Zgadnijcie.
Jeśli się rozdział spodobał zostawcię gwiadkę i komętarz, a ja lecę pisać dalej! Życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych!
Paa!

Ruda789

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top