Joerick part. 7

Joel pov:

    Stwierdziłem, że skoro to Erick trzy dni temu postanowił zrobić ogromny krok, który zadecydował o naszej dalszej relacji, ja muszę wykonać drugi.
Postanowiłem zaprosić młodszego na randkę.

Gdy dojechałem pod jego dom, zapukałem.
Otworzył mi Chris.
A ten co tu robi??

- O, Joel, chodź, Erick jest u siebie.- minął mnie w drzwiach I wyszedł a ja poszedłem do pokoju Ericka.

Zapukałem I wszedłem.
Uniósł głowę znad telefonu.

- Hej, Joelo.- wstał I podszedł do mnie, zarzucając mi ręce na szyje.

Musnąłem delikatnie jego usta, po czym postanowiłem przejść do rzeczy:

- Ubieraj się. Mam dla ciebie niespodziankę. Jedziemy gdzieś.

- Ale gdzie?- spytał zdzwiony.

- Przecież to niespodzianka. Nie mogę ci powiedzieć.

- Nie lubię niespodzianek.- burknął

- Ta ci się spodoba.- mrugnąłem do niego.

Młodszy westchnął głęboko, odsunął się ode mnie, po czym ruszył w stronę swojej szafy. Wyjął bluze I dresy.

- Odwróć się.- nakazał.

- Po co? Nieraz widziałem cię półnagiego.

O nie, nie, moj drogi, takie rzeczy to tylko po ślubie.- zażartował, a ja już dla świętego spokoju odwróciłem się.

Po chwili siedzieliśmy już w moim samochodzie.
Gdy ruszyliśmy przypomniała mi się jedna rzecz I nie mogłem o nią nie spytać.

- Co robił u ciebie Chris??

- Spał u mnie. Wczoraj wrócił całkowicie pijany. Nie chciał, żeby Richi na niego krzyczał, więc przenocował u mnie..... a co ty..... jesteś zazdrosny o Chrisa?!- wybuchnął głośnym śmiechem.

- Ja?! No coś ty..... nigdy w życiu.  Ja w ogóle nie jestem zazdrosny.- oburzyłem się. Przecież tak się go tylko spytałem, tak o, bez najmniejszego powodu.

- Jasne jasne.- zachichotał tylko I położył swoją dłoń na moim kolanie, po czym zaczął je gładzić.

- Joel, daleko jeszcze.....??

- Przecież dopiero wyjechaliśmy.

- Wiem, ale chcę jeść.

- Gdzieś po drodze na pewno będzie Mc.

Erick pov:

    Wpatrywałem się w mojego chłopaka, który bardzo uważnie prowadził I wyglądał jak taki ojciec, którego nie można rozpraszać.

Dla zabawy zacząłem go całować po szyi I obojczyku.
Chłopak spojrzał na mnie, po czym mruknął seksownym zachrypniętym głosem:

- Nie rób tak, bo będę musiał zatrzymać się na poboczu.

Specjalnie zacząłem prowokować go jeszcze bardziej. Gładzić po włosach, robić malinki.

- Daleko jeszcze??- spytałem przesłodkim głosem.

- Już pytałeś, a minęło dopiero piętnaście minut.

- No dobrze, tatusiu.- zaśmiałem się, a on spojrzał na mnie cały czerwony.

- Erick..... nie prowokuj..... to moje ostatnie ostrzeżenie.....

Wtem usłyszałem donośny huk, poczułem przeszywający ból w całym ciele, poczułem jak oczy same mi się zamykają I robi się coraz ciemniej I ciemniej, aż odpłynąłem.....

Joel pov:

    Ocknąłem się, leżąc na czymś twardym, chyb jakichś noszach. Wszystko mnie bolało, a moje oczy odmawiały posłuszeństwa, kolory same się mieszały I rozmazywały
Obok mnie ktoś kucał, były to dwie osoby, tyle mogłem rozpoznać.

- Odzyskał przytomność!!- krzyknęła jedna z nich, po głosie rozpoznałem, że to facet.

- Ki-kim jesteście?? I co się stało??- zdołałem wyszeptać.

- Jesteśmy ratownikami. Mieliście wypadek. Uderzył w was samochód ciężarowy, któremu pękła opona, kierowca stracił panowanie I wjechał na was pas ruchu.- odpowiedziała mi druga z postaci.

Powoli wszystko zaczęło do mnie docierać..... ciemność, ból, rozpędzone światła. Nagle w mojej głowie powstało najważniejsze z możliwych pytań..... co z Erickem?! Gdzie on jest?!

- Gdzie on jest..... gdzie Erick?!- poczułem jak moje oczy stają się wilgotne.

- Przykro mi, nie mamy dla pana dobrych wiadomości na temat pańskiego kolegi.....

******************************
Kurde, ciężko mi było to napisać, ale mam pomysł I wene I ten wypadek był konieczny, to dlatego..... nie zabijajcie mnie, tylko czekajcie do nexta, pls.....

   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top