Rozdział 2

Mój twardy i spokojny oraz zasłużony po dość ciężkim dniu sen przerwał dziwny chłód na moim prawym policzku. Skrzywiłam się i mruknęłam nie zadowolona po chwili jednak nie chętnie uchylając swoje ciężkie i zmęczone powieki natrafiając na zakłopotane niebieskie tęczówki. 

- Ron? - Spytałam zachrypniętym głosem podnosząc się do pozycji siedzącej i szybko lustrując pomieszczenie wzrokiem, byliśmy sami. Ponownie spojrzałam na jego poddenerwowane oczy, chłopak podrapał się po karku z zakłopotaniem mamrocząc coś pod nosem. Uśmiechnęłam się na ten widok, znaliśmy się dopiero zaledwie kilka godzin a z rudzielcem załapałam wspaniały kontakt. Po mimo narzekań Hermiony na jego osobę byłam do niego bardzo pozytywnie nastawiona. Jego głupota i niezdarność były momentami aż urocze a wielka burza rudych niczym kolory jesieni włosów dodawała mu uroku osobistego. Moje rozmarzenia na jego temat przerwały mi drzwi które z rozmachem otworzyły się i uderzyły z hukiem o ścianę. Oboje podskoczyliśmy jak oparzeni i spojrzeliśmy z wyrzutem na Mionę która wlepiała w nas swój wściekły i pełny władzy wzrok. Szatynka o bujnych włosach i śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy ułożyła dłonie na swoich biodrach a ja ukradkiem zerknęłam na rudego który teraz płonął soczystym rumieńcem. 

- RONALDZIE WEASLEY! CZY TY NIE UMIESZ ZROBIĆ NAJPROSTSZEJ RZECZY?! - Warknęła i odpychając go od mojego łóżka energicznie zrzuciła ze mnie kołdrę odrzucając ją daleko na podłogę.

- Kate wstawaj, za godzinę jest śniadanie. - Wytrzeszczyłam na nią oczy i chwyciłam za poduszkę ciskając nią w jej w miarę ułożone loki. Zerknęłam na speszonego Rona i prychnęłam podnosząc się nie chętnie z miękkiego łóżka i kierując się w stronę szafy.

- Zemszczę się. - Warknęłam pod nosem kiedy ta wyszła zamykając za sobą drzwi od dormitorium. No bo kto to widział wstawać dwie godziny przed rozpoczęciem zajęć? Kiedy odwróciłam się z gotowym kompletem ubrań przewieszonym przez ramię on nadal tam stał, wpatrzony we mnie jak w obrazek analizując każdą część mojego ciała. 

- Was też tak obudziła? - Zapytałam po dłuższej chwili wpatrywania się w jego zamyśloną twarz. Chłopak jak by wybudzony z transu otrząsnął się i i uśmiechnął się do mnie nieśmiało chowając swoje jak zdążyłam się już przekonać lodowate dłonie do kieszeni spodni. 

- Co?.. A tak, czasami jest nie znośna, i straaasznie się rządzi. - Mruknął na co zaśmiałam się perliście, chłopak słysząc mój chichot spiął się i powoli zaczął kierować się do drzwi. 

- Do zobaczenia na śniadaniu. - Rzuciłam mu na odchodne i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi. Kiedy już wyszedł pokręciłam głową w geście załamania i ruszyłam w stronę łazienki.

- Kupa wariatów. - Mruknęłam z rozbawieniem spoglądając w swoje odbicie w lustrze opierając się przy tym o umywalkę. - Ale mimo to ich lubię. - Dodałam po czym narzuciłam na siebie mundurek Gryffindoru i rozczesałam swoje ciemne, krótkie i delikatnie pofalowane wywijające się we wszystkie strony włosy. Kiedy zeszłam na dół w pokoju wspólnym zastałam jedynie pół przytomnego Harrego siedzącego na kanapie i tępo wpatrującego się w podręcznik od Transmutacji. 

- Cześć Harry. - Chłopak najwidoczniej nie usłyszał moich kroków i przestraszony drgnął lekko na co uśmiechnęłam się delikatnie. Widząc że to tylko ja odetchnął z ulgą zupełnie tak jak by się kogoś spodziewał. Usiadłam obok niego starając się nawiązać temat, co było trudne gdyż chłopak ledwie kontaktował. 

- Ciężka noc? - Spytałam kładąc mu nie pewnie rękę na ramieniu, czarnowłosy spojrzał na mnie zaspanymi i małymi oczami ziewając przy tym.

- Taaa, nie czułem się najlepiej a teraz Hermiona zarządziła poranną pobudkę. - Mruknął z niezadowoleniem i dyskretnie i delikatnie oparł głowę o moje ramię, spięłam się lekko.

- Jeżeli chcesz naściemniam Hermionie że siedzisz w dormitorium i powtarzasz materiał na eliksiry. - Spojrzał na mnie wdzięcznie co wywołało falę ciepła która otuliła moje serce. 

- Jesteś wielka. - Szepnął i z jękiem podniósł się z kanapy ospałym krokiem kierując się w stronę dormitorium chłopców. 

- Śpij dobrze. - Szepnęłam sama do siebie po czym z głębokim zadowoleniem wyszłam kierując się krętymi schodami do Wielkiej Sali. Po drodze co chwilę mijałam uczniów z każdych domów zagłębionych we wspólnej rozmowie lub po prostu przechadzających się bez celu po tym wielkim i pełnym tajemnic zamczysku. Kiedy dotarłam do Wielkiej Sali usiadłam obok Hermiony i Rona nakładając sobie na talerz trochę bułeczek z dżemem śliwkowym które już wczoraj na kolacji strasznie mi posmakowały. 

- A gdzie Harry? - Spytała zaniepokojona Hermiona spoglądając na mnie pytająco, wzruszyłam ramionami i przełknęłam ostatni kęs w głowie ciągle mając obietnicę którą złożyłam Harremu jakieś kilka minut temu. Uśmiechnęłam się pod nosem wyobrażając sobie jego zmierzwione kruczoczarne włosy i delikatnie przekrzywione okulary na jego zadartym nosku który za pewnie nawet nie zdjął. 

- Powiedział że musi jeszcze powtórzyć coś z Eliksirów. - Mruknęłam i nie zważając więcej na to co mówi wróciłam do jedzenia lustrując przy tym wszystkich uczniów którzy byli w zasięgu mojego wzroku. Kiedy zatrzymałam się przy stole Ślizgonów jedzenie dosłownie stanęło mi w gardle na wspomnienie wczorajszej sceny. Jego chłodny i przeszywający głos pełny drwiny nadal dźwięczał mi w uszach a pogardliwy wzrok sprawiał że po moich plecach przechodził nie przyjemny dreszcz. Zastanawiałam się co przez te kilka lat zdołało zmienić tak troskliwego i przyjaznego Draco'na Malfoya na tak zimną i oschłą istotę jaką teraz się stał. Kiedy odszukałam go wzrokiem nasze spojrzenia się spotkały, na jego twarzy momentalnie pojawił się grymas. Chłopak odwrócił ode mnie wzrok wracając do rozmowy z ciemnoskórym chłopakiem siedzącym obok niego. 

- Słuchasz mnie w ogóle? - Spytała podirytowana Mionka wybudzając mnie tym samym z rozmyślań. 

- Chyba coś mi umknęło. - Przyznałam na co ta wykręciła oczami i westchnęła ciężko przez dobrą chwilę porównując mnie do rudego siedzącego tuż po jej prawej. 

- ... Wracając do tematu mówiłam o naszej nowej nauczycielce od Obrony Przed Czarną Magią.  Podobno przysłał ją do nas sam Minister ale nie wygląda na zbyt przyjazną. - Spojrzałam na stół nauczycielski natychmiast krzywiąc się widząc siedzącą tam kobietę o sztucznym uśmiechu i od stóp do głów ubraną na różowo. 

- Co za różowa landryna. - Całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem. 

Kiedy w końcu nastał czas na pierwszą lekcję w tym roku jakoś cała dzisiejsza energia natychmiast mnie opuściła, za to Hermiona była tak podekscytowana że przez całą drogę trajkotała o nowym materiale który tak de fakto już przerabiała. Oczywiście słuchałam jej tylko w połowie i idąc tak zamyślona trzymając kilka podręczników pod pachą poczułam jak na kogoś wpadam a wszystkie książki jakie trzymałam opadają z hukiem na podłogę, i gdyby nie czyiś refleks ja również leżałabym już na zimnej posadce po między porozwalanymi podręcznikami i fruwającymi kartkami z notatkami od Hermiony. Podniosłam swój przestraszony oraz zakłopotany wzrok i zamarłam natrafiając na stalowe tęczówki i platynowe włosy Malfoya. Głośno przełknęłam ślinę nie ruszając nawet najmniejszym palcem. Bałam się że kiedy wyczuje jakikolwiek mój ruch przestanie patrzeć się na mnie tym troskliwym wzrokiem jak za dawnych czasów. Dopiero teraz z takiej odległości mogłam dokładnie przyjrzeć się jego rysom twarzy, był całkiem przystojny a jego sylwetka była dobrze zbudowana. W pewnym momencie troskę w jego oczach zastąpiła pogarda a jego ciepłe ramiona przestały obejmować mnie w talii. Chłopak optrzepał swoją szatę przyjmując na swoją twarz jedną ze swoich masek.

- Uważaj jak chodzisz Showell. - Warknął i wymijając mnie kopnął jeden z moich podręczników pod ścianę po czym zniknął gdzieś za rogiem zostawiając mnie tak na środku w totalnym osłupieniu. Szybko pozbierałam swoje rzeczy z podłogi i ignorując palące spojrzenia innych uczniów podeszłam pod klasę opierając się o wilgotną ścianę tuż obok drzwi wejściowych do sali umiejscowionej w ciemnych i ponurych lochach. Czułam jak moje serce bije mi jak oszalałe a wszystkie moje zmysły są bardziej wyczulone niż zwykle. Dlaczego przez drobną chwilę w jego oczach widziałam troskę? I po co przyjął tę dziwną maskę? Na te pytania jak na razie nie miałam odpowiedzi, na szczęście pod klasę dość szybkim krokiem podszedł Snape dzięki czemu teraz wszyscy swój wzrok skupiali na nim a nie na mnie. Do końca tej lekcji czułam na sobie palący i przyszywający wzrok Dracona...


*******************************************

Cześć i czołem! :D Jak tam weekend? :) Oto nowy rozdział, mam nadzieję że wam się spodoba ♥ Do zobaczenia w następnym :* Z dedykacją dla :

@Martamartii ♥




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top