Rozdział 17
- A więc? Kto pierwszy? No już, śmiało. - Z lekkim przerażeniem spojrzałam na ogromną szafę, to coś co było teraz w środku miało przeobrazić się w to czego najbardziej się boję? Tyle że ja sama nie wiedziałam co przerażałoby mnie aż w taki brutalny sposób, strach w cale nie dodawał mi adrenaliny i pewności siebie jak niektórym śmiałkom, dla mnie strach zawsze był po prostu strachem. Niezauważalnie czmychnęłam trochę na ubocze aby móc co najwyżej poobserwować sobie to wydarzenie z bezpiecznej odległości nie musząc brać w nim większego udziału.
- Malfoy, podobno jesteś bardzo odważny! Zapraszam! - Widziałam że gdyby mógł tu i teraz rzuciłby zaklęcie niewybaczalne na prof. Lupina nawet przy obecności nas wszystkich aby tylko nie musieć brać udziału w tym przedstawieniu. Dumnym krokiem wyszedł na środek klasy przyjmując pozycje bojową trzymając różdżkę w gotowości. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech a czas jakby na chwilę obecną stanął i za nic nie chciał ruszyć do przodu. Kiedy zobaczyłam w szarych oczach Draco zniecierpliwienie uśmiechnęłam się delikatnie, szczerze bardzo mnie ciekawiło czego nasz Pan " nieustraszony " się boi. Kiedy pierwsze skrzydło delikatnie się uchyliło moje serce na chwilę się zatrzymało, miałam wrażenie że przeżywam to jeszcze bardziej niż on. Nagle oślepiający blask rozbłysnął po pomieszczeniu, pośpiesznie zakryłam twarz w dłonie chroniąc się przed rażącym światłem. Gdy to wszystko ustało a ja uchyliłam powieki zaniemówiłam, z szeroko otwartymi oczami przypatrywałam się sobie samej, tylko o kilkanaście lat młodszej.
~
- Kocham cię Kate.
- Nie martw się Dracuś. Spotkamy się jeszcze.
~
Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam, gdybym nie była w tak wielkim szoku najprawdopodobniej skakałabym do sufitu z radości, ale teraz? Spojrzałam na blondyna w którego oczach zaczęły szklić się łzy, podniosłam się gwałtownie zwracając na siebie uwagę wszystkich tam zgromadzonych. Chłopak nawet nie był w stanie spojrzeć mi w oczy, po prostu wybiegł z klasy z całej siły zatrzaskując za sobą drzwi. Spojrzałam błagalnie na Lupina który tak jak reszta Gryfonów i Ślizgonów przyglądał mi się, posłał mi delikatny uśmiech i ledwie zauważalnie przytaknął, nie musiał powtarzać dwa razy, jak strzała wybiegłam z klasy rozpaczliwie starając się odnaleźć go wzrokiem. Chęć powiedzenia mu tego co czuję narastała we mnie z sekundy na sekundę a korytarze tego ogromnego samego w sobie zamku wydawały się o wiele dłuższe niż zazwyczaj.
- Draco! - Wrzasnęłam łamliwym głosem kompletnie nie kontrolując łez które jedna za drugą swobodnie spływały mi po policzkach. Zachłysnęłam się powietrzem kiedy z opuszczonej łazienki dziewcząt na piątym piętrze usłyszałam donośny szloch, ile sił w nogach puściłam się w tamtą stronę aby po prostu jak najszybciej wpaść mu w ramiona. Stał tam oparty o jedną z umywalek drżąc lekko, w tamtej chwili coś po prostu we mnie pękło, cała ta tęsknota do tego człowieka wróciła jak boomerang z podwójną siłą uderzając w moje rozszalałe od emocji serce. Nie obchodziło mnie co pomyślał o mnie Potter i cała jego banda, nie myślałam nawet o tym jak bardzo mogę zranić Louisa, po prostu po raz pierwszy od dawna zaufałam głosowi swojego serca który tłumiłam gdzieś głęboko w sobie. Zapłakałam cicho sprawiając że blondyn wykonał szybki obrót patrząc na mnie z ogromnym żalem i przerażeniem zaszklonymi oczami. Podeszłam nie pewnie kilka kroków zatrzymując się dosłownie kilkanaście centymetrów od niego. Mimo że nadal nie wiedziałam czego tak konkretnie się bał wiedziałam że ta sytuacja strasznie nas do siebie zbliży.
- Powinnam powiedzieć ci to już dawno temu... - Szepnęłam zachrypniętym głosem nie spuszczając swojego przenikliwego wzroku z jego szarawych tęczówek. - Nigdy nie pogodziłam się z utratą tak bardzo ważnej dla mnie osoby. I nawet nie masz pojęcia jak bardzo cieszyłam się kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy po tych wszystkich latach. Tęskniłam, każdego dnia.. - Odebrało mi mowę kiedy twarz Ślizgona diametralnie przybliżyła się do mojej, wstrzymałam na chwilę oddech i przeniosłam swoje zmieszane spojrzenie na jego wargi które delikatnie się rozchyliły. Moje ciało oszalało i dostało niekontrolowanych dreszczy kiedy jego pełne usta o przyjemnym słodkim smaku z ogromną czułością dotknęły moich. Z o wiele większą pewnością oddałam pocałunek przenosząc swoje dłonie na jego chłodne i wilgotne od łez policzki gładząc je delikatnie. Musiałam przyznać że to nie było to co z Louisem, nic nie mogło równać się z tym co czułam do tej tlenionej fretki..
- Kocham cię Kate. - Szepnął wprost w moje wargi dysząc lekko kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie. Złączyłam nasze czoła z ogromnym odprężeniem przymykając swoje powieki.
- Nie martw się Dracuś, spotkamy się jeszcze. - Odparłam na co uśmiechnął się do mnie promiennie łapiąc mój rytm.
- I wtedy za mnie wyjdziesz? - Spytał posyłając mi ten swój łobuzerski uśmieszek wprawiając mnie tym pytaniem w osłupienie.
- T- tak. - Szepnęłam drżącym głosem a kiedy ten przyciągnął mnie do siebie z ogromną przyjemnością zatopiłam się w jego ramionach łapczywie wdychając zapach wody kolońskiej oraz alkoholu...
***************************************
Tak wiem krótki... Ale chyba w tym momencie wypadałoby skończyć prawda? :D Obiecuje że następny będzie o wiele dłuższy i pojawi się jeszcze w tym tygodniu bo mam do końca wolne :)
Tak że do następnego kochani :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top