Epilog

Pov Niall

Chodziłem mocno zdenerwowany po szpitalnym korytarzu czekając na narodziny mojego syna. Niestety nie było nikogo kto mógłby się zająć moją córką więc nie mogłem być z Claudią. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie ma prawa nic jej się stać, bo jest pod opieką najlepszych lekarzy w całym kraju, ale i tak wszystko się we mnie trzęsło.

- Chcę do domu! - powiedziała już któryś raz Nadia. Nie dziwiłem się jej, bo byliśmy już tu od czterech godzin, a poród trwa dopiero od dwóch.

- Musimy jeszcze pojechać kochanie - powiedziałem do niej i usiadłem na krześle, a następnie posadziłem ją sobie na kolanach.

- Długo jeszcze?

- Niestety nie wiem kochanie.

***
- Jest piękny - powiedziałem do Claudii gdy tuliła naszego nowonarodzonego syna. Naprawdę należał do najśliczniekszycj dzieci, oczywiście oprócz Nadii.

- Nie widziałeś go godzinę temu sinego i ubrodzonego krwią. To już jest nasze ostatnie dziecko i nawet nie chce słyszeć słowa sprzeciwu - powiedziała wyraźnie zmęczona.

Ten poród zniósła dużo gorzej niż pierwszy.

- Jak odpoczniesz to zmienisz nastawienie - już chciała mi coś powiedzieć, ale przeszkodziło jej otwarcie się drzwi.

Wszedli przez nie Harry i Paula.

- Jak się czujesz? - spytała Paula i podeszła do mojej żony, Harry zrobił to samo.

- Teraz już jest dobrze.

- A jak go nazwiecie?

- Darren - szybko odpowiedziałem na zadane przez Harry'ego pytanie.

Spojrzał na mnie z dziwną miną.

- Od razu widać, że to ty wymiśliłeś - i tak lepiej niż jego imię które zamierzała nadać naszemu synowi Claudia.

*** Sześć lat później.
Siedziałem przed telewizorem i oglądałem telewizję. Korzystałem z każdej chwili spokój którą dawał mi los, a przy dwójce dzieci które za sobą nie przepadały nie miałem ku temu wielkiej możliwości.

Nagle jednak usłyszałem głośne trzaśniecie drzwiami.

- Zabiję cię ty idioto! - dotarł do mnie głośny krzyk Claudii, a po chwili zobaczyłem ją mocno zdenerwowaną, a tak naprawdę to wściekłą.

- Co ja znowu zrobiłem?

Wyciągnęła z torebki jakiś papier i rzuciła we mnie nim. Zacząłem go czytać i uśmiech sam wpezł mi na usta.

- Znowu jesteś w ciąży.

- Tak! Mam dwadzieścia sześć lat i trzecie dziecko w drodze, a to wszystko twoja wina!

Jakoś nie protestował jak robiliśmy to dziecko.

Powoli się podniosłem i do niej podszedłem, a następnie wziąłem ją w swoje ramiona.

- Poradzimy sobie - powiedziałem jej i jeszcze mocniej objąłem.

- Kochasz mnie? - spytała jakby od wczoraj coś miało się zmienić.

- Najbardziej na świecie i to się już nigdy nie zmieni - zakomunikowałem i załączyłem nasze usta.

Czyż można być szczęśliwszym człowiekiem niż ja?

To już definitywny koniec tego opowiadania. Chyba, że zrobię cześć o kimś innym. Nadal nie wiem czy dobrze zrobiłam pisząc drugą część, ale dzięki niej miałam dużo weny.

Jeśli chodzi o Zakazną to niedługo zacznę ją pisać.

Proszę każdego o szczerą opinię na temat całego tego opowiadania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top