cz2.5
Pov Harry
Jechałem do domu mojej córki, obchodziło mnie to co mówiła Claudia ani Paula. Ja wiedziałem swoje, może i Horan jej nie uderzył, ale pewnie popchnął. A ja już go kiedyś ostrzegłem, że jak podniesie na nią rękę to go zamorduje. Postanowiłem, że o jego losie zdecyduje to co mi powie. Nie wykluczałem tego, że skończy się jedynie na obiciu mu mordy.
Wszedłem do ich domu bez żadnego pukania. Oni rzadko kiedy zamykali drzwi na klucz. A byłem już w salonie to dostrzegłem jego, siedział na kanapie i pił wódkę. Najwyraźniej dotarło do niego to co zrobił.
Szybkim krokiem do niego podszedłem i od razu zderzyłem swoją pięść z jego szczęką. Zrobiłem tak jeszcze kilka razy, a następnie zacisnąłem mu ręce na gardle. Od bardzo dawna miałem ochotę to zrobić. Najdziwniejsze było to, że nie zrobił nic żeby się bronić.
- Pozwoliła ci mnie zabić? - powiedział słabym głosem. Nie miał możliwość pobierania powietrza.
- A miała ku temu powód?
- Nie chciałem żeby upadła, sam jestem na siebie zły, że to się stało - kurwa, ich wersje się zgadzały. Czyli jednak nie powinienem go zabijać. Niechętnie puściłem jego szyję. Nie mogłem tego zrobić ani mojej córce ani wnuczce.
Pokasłał trochę i podniósł się.
- Jest bardzo na mnie zła? - spytał. Nie znosiłem go, ale zależało mu na Claudii.
- Niestety cię broniła. A ja już ci kiedyś mówiłem, że masz prawa nawet na nią krzyknąć. A z twojej winy, ona ma ogromnego siniaka. I co ja powinienem ci za to zrobić?
- Możesz nawet i mnie zabić, wszystko mi jedno - mruknął. Chyba wypił o wiele za dużo.
- Nie przesadzasz trochę, Claudia zamierza wrócić do ciebie jutro, a może nawet dziś. Macie dziecko, nie masz prawa umierać za nim Nadia nie będzie miała osiemnastu lat. No chyba, że coś porządnie spieprzysz, bo wtedy to sam cię zamorduje - ostrzegłem go. Byłem gotów to zrobić.
- To ty sprowadziłeś tu Ryana? - spytał. No i kolejna osoba się mnie o to pyta. Po tym co wydarzyło się dwa lata temu kazałem mu wyjechać. Sądziłem, że wykonał moje polecenie.
- Nie, stwierdziłem, że jednak nie pasuje do mojej córki.
- Szkoda, że wcześniej, uniknęlibyśmy wielu nieporozumień - westchnął i się podniósł. Otarł też ręką krew ze swojego nosa.
- Lepiej późno niż wcale, i zrób coś ze sobą, bo jak cię córka zobaczy to się ciebie przestraszy - naprawdę wyglądał jak z jakiegoś horroru. Pół twarzy we krwi i jeszcze czerwone ślady na szyi.
Oby Claudia mnie zrozumiała.
Pov Claudia
- Gdzie tata? - spytała już któryś raz Nadia. Niestety posiadała aż za dobrą pamięć i ciągle czekała aż Niall się z nią pobawi. On spędzał z nią bardzo dużo czasu, więc jak go nie widziała przez dłuższy czas to zaczynała tęsknić.
- Tata został sam w domu, dziś zostaniemy tu - wytłumaczyłam jej.
- Chce tate.
- Jedź do Nialla i się z nim pogódź. Tak naprawdę będzie lepiej - powiedziała mama już nie pierwszy raz. Trzymała jego stronę.
Nagle do salonu wkroczył tata, nie wyglądał na tak wkurzonego jak wcześniej. Podszedł do mojej córki i wziął ją na ręce, okręcił ją wokół siebie.
- A czemu to moja księżniczka jest taka smutna?
- Chce do taty - powiedziała znowu to samo.
- No to zrobimy tak, pobawisz się trochę ze mną, a ja później zawiozę cię do taty. Zgadzasz się?
- Tak! - odpowiedziała z radością. A ja poczułam się zdezorientowana. Nigdy nie sądziłam, że tata sam mnie będzie namawiał żebym wróciła do mojego męża, a tak wynikało z tego co proponował.
- Najpierw musimy pogadać - podeszłam do taty. On podał Nadie mamie i razem przeszliśmy do jego gabinetu. - O co ci chodzi słońce?
- Dopiero co uważałeś, że mnie pobił, a teraz sam chcesz mnie do niego odwieść. Co takiego się zmieniło przez te kilka godzin?
- Pojechałem do niego porozmawiałem i doszedłem do wniosku, że może ci nic takiego nie zrobił - usiadł na swoim fotelu.
- A jak wyglądała ta wasza rozmowa? - miałam nadzieję, że mój mąż jest cały i zdrowy.
- Obiłem mu troszkę szczękę i odrobinę poddusiłem. Nic wielkiego, to jest forma pewnego zadośćuczynienia za to co mi zrobił kiedyś - pamiętałam o tym jak Niall potraktował tatę gdy ten przyjechał po mnie do hotelu. Lecz nie powinien mu też tego robić.
- Nic mu nie jest? - spytałam dla pewności.
- Nie, po tym sobie nawet porozmawialiśmy - podniósł się ze swojego miejsca. - Lecę do Nadii pewnie już na mnie czeka - oznajmił i opuścił pomieszczenie. Miałam iść za nim, ale powstrzymał mnie dźwięk nadchodzącego smsa. Wyjęłam telefon z kieszeni.
Od Nieznany
Musimy porozmawiać, odezwij się. Ryan
Im większa wasza aktywność tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top