cz2. 36
Pov Claudia
- A jak coś ci się stanie? - spytał po raz kolejny Niall.
Siedziałam na nim okrakiem i próbowałam go namówić na seks. On jednak ciągle próbował się wykręcić twierdząc, że może tym skrzywdzić dziecko. Jak byłam w ciąży z Nadią to nie miał co do tego jakichś wielkich problemów.
- Nic mi nie będzie, dziecku też - zapewniłam go. Przeniosłam dłonie na jego nagi tors.
- Ale... - znowu chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam jego usta krótkim pocałunkiem.
- Dziś jest ostatni wieczór, w którym to mama się zajmuje Nadią. Jutro już nie będziemy mieli tyle czasu dla siebie - użyłam ostatniego argumentu, który przyszedł mi do głowy.
Najwidoczniej na niego podziałał, bo jego dłonie spoczeły na moich biodrach, zaczął tam kreślić jakieś wzorki.
- Na pewno to jest bezpieczne dla dziecka?
- Oczywiście kochanie - nie było mu tego trzeba już powtarzać, bo przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.
***Sześć miesięcy później.
Byłam w ósmym miesięcu ciąży, a już z całej siły pragnęłam żeby było po wszystkim. Może to jedynie jakieś złudzenie, ale wydaje mi się, że pierwszą ciąże lepiej znosiłam. Dodatkowo każda nawet najmniejsza rzecz potrafi mnie zdenerwować.
- Paula pojechała do Ethana, a Harry jest dziś bardzo zajęty i nie może opuścić domu. Pomyślałem, że może i tak cię do niego zawioze. Zawsze to lepiej niż miałbyś siedzieć sama w domu - akurat mój mąż to miał doskonały talent do wyprowadzenia mnie z równowagi.
Zaczęłam się zastanawiać czy on to robi specjalnie czy jest aż takim idiotą, że robi to nieświadomie.
- Ile ja mam lat? - spytałam go, bo może zdążył zapomnieć.
- Dwadzieścia - odpowiedział niepewnie. Może wreszcie zaczął rozumieć, że znowu mnie wkurzył.
- No właśnie. Mam dwadzieścia lat i umiem się zająć sobą i Nadią! - podniosła głos, chociaż starałam się nie krzyczeć, bo nasza córka była w tym samym pomieszczeniu. Nie chciałam jej wystarczyć.
- Dobrze kochanie, nie denerwuj się - po tych jego słowach wypuściła widelec z ręki. Przez niego odechciało mi się jeść.
- Nie mów do mnie jak do dziecka - wysyczałam przez zęby. Po prostu nie znosiłam jak się tak do mnie zwracał.
On zamiast mi coś odpowiedzieć tylko się uśmiechnął. Wstał od stołu, obszedł go i przysiadł najbliżej mnie.
- Nasz synek znowu daje ci się we znaki? - spytał kładąc dłoń na moim sporym brzuchu.
- Tak. Prawie całej nocy nie spałam przez to, że się wiercił - z Nadią się to nie zdarzało, więc nie byłam na to przygotowana.
- Mogłaś mnie obudzić, razem byłoby nam raźniej - palcami chwycił moją szczękę i nakierował moją twarz bym spojrzała mu w oczy. - To jest także i moje dziecko. Jeśli ty nie śpisz to ja też nie powinienem. Jesteśmy w tym razem.
Uspokoiło mnie to co powiedział. Niall był bardzo wyrozumiały i że spokojem znosił moje humory chociaż czasem widziałam, że ma ochotę mi coś zrobić.
- Przepraszam - powiedziałam, bo poczułam, że muszę to zrobić.
Moje zmiany nastroju zaczęły nawet mnie samą irytować.
- Ja też przepraszam - zdziwiły mnie jego słowa.
- Za co?
- Czasem mam ochotę cię udusić - to akurat nie było bardzo dziwne.
- Jak urodze i dalej będę taka podła to masz prawo to zrobić, zezwalam ci.
Oboje roześmialiśmy się na moje słowa.
***
Byłam zbyt zmęczona na zabawę, więc ogladałyśmy z Nadią jej ulubione bajki.
- A kiedy będzie braciszek? - spytała.
- Powinien niedługo.
- A będzie mnie lubił?
- Oczywiście kochanie - wzięłam ją na kolana. Obiecałam sobie, że moje dziecko nie poczuje się nigdy nie kochane.
Po chwili usłyszałam trzaśniecie drzwiami, po kilku sekundach zobaczyłam brata mojej mamy.
- W prawdzie spodziewałem się Nialla ty także możesz być. Przydasz mi się.
Nie zabrzmiało to zbyt dobrze.
Liczę na waszą opinie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top