cz2.22


Pov Claudia

Po mimo protestów mojej mamy i tak zeszłam na dół, chciałam mieć wszystko pod kontrolą, a tym bardziej zobaczyć swoje dziecko. Nie obchodził mnie też ból, który atakował moje ciało gdy stawiałam choć jeden krok.

Po schodach starałam się schodzić bardzo powoli, nie patrzyłam też na Nialla, jego widok działał na mnie bardzo rozdrażniająco.

- Nie powinnaś wstawać - powiedział mi tata i do mnie podbiegł. Pomógł mi też zejść z ostatnich czterech schodków. Możliwe, że sama nie dałabym rady.

Jak rzuciłam wzrokiem na Nialla to dostrzegłam, że on też nie wygląda za dobrze. Bardzo chciałam odgonić od siebie te uczucie, ale było mi go bardzo szkoda.

- Możemy chwilę porozmawiać? - spytał, ale ja nie zaszczyciłam go nawet jednym spojrzeniem, mój wzrok był wpatrzony w Nadię, którą przejął mój ojciec.

- Nie - odpowiedziałam dalej na niego nie spoglądając. Bałam się, że mogłabym mu ulec. Odwróciłam się i wróciłam na górę, Nadia była już bezpieczna, nie musiałam się już o nią martwić.

Pov Niall

Moje najczarniejsze myśli właśnie się sprawdzały, Claudia poszła na górę nawet na mnie nie spoglądając. Straciła mną już całkowite zainteresowanie, nie liczyłem się już dla niej.

- Pozwolisz mi chociaż czasem odwiedzać Nadie? - Harry był moją jedyną deską ratunku, byłem pewien, że w obecnej sytuacji Paula by mi nie pomogła.

- Leć do salonu - postawił Nadie na podłodze, a ona pobiegła tam gdzie jej kazał. Następnie zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. - Najpierw musisz naprawić swój błąd, zabij tę sukę przez, którą tak teraz cierpi moja córka - rozkazał.

Szczerze to mnie samemu ciągle przychodziły takie myśli. Przez tą idiotkę moje życie się zawaliło, powinna za to zapłacić.

- A jeśli sam tego nie zrobisz to ja cię osobiście wyręczę - ostrzegł i zniknął z pola mojego widzenia. Nie było innego wyjścia, Amy musiała zginąć.

***

Jak wracałem do domu to zahaczyłem o sklep i kupiłem sobie kilka butelek wódki. Teraz jak już nie miałem dla kogo żyć to nie pozostało mi nic innego jak zapić się na śmierć. Nic nie stało na przeszkodzie.

Jak wróciłem do domu to postawiłem swoje zakupy na stoliku w salonie i poszedłem do kuchni po kubek. Nie było sensu się bawić w kieliszki, chciałem jak najszybciej się upić. Obiecałem sobie też, że jutro, a najpóźniej po jutrze pozbawię życia tą cholerną opiekunkę. Nie było sensu z tym czekać.

Po opróżnieniu jednej butelki usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi. Przez myśl przeszło mi to, że to Claudia postanowiła do mnie wrócić, ale jak zobaczyłem brązowooką blondynkę to moje marzenia gwałtownie się przerwały. Ta idiotka przyszła mnie jeszcze dobijać.

- Po cholerę tu przyszłaś? - warknąłem do niej. Jej widok działał na mnie bardzo denerwująco.

- Claudia nigdy nie była ci wdzięczna za to co dostawała, ja byłabym dużo lepsza - roześmiałem się na jej słowa. Ona naprawdę miała czelność porównywać się do mojej ślicznej żony. Była bardzo bezczelna.

- Claudia nie była ze mną dla pieniędzy, a tobie co, nie wystarczała kasa za opiekę nad moją córką?

- To nie o to chodzi - podeszła bliżej mnie. - Ja naprawdę się w tobie zakochałam - zapewniła mnie. Była tak bardzo głupia, że sądziła iż zamienię moją żonę na nią. Miałem rację, ona była idiotką.

- Szkoda, że ja nic do ciebie nie czuję poza obrzydzeniem. Kompletnie nic nas nie połączyło, pocałowałem cię tylko dlatego, że myślałem, iż przyszła do mnie Claudia. Gdybym wiedział, że to ty, to nigdy bym cię nie tknął. Niestety wtedy przyszła moja żona i wszystko się spierdoliło.

- No i bardzo dobrze! Ona na ciebie nie zasługuje! - tych wrzasków to już nie mogłem słuchać. Gwałtownie się podniosłem, wplątałem swoją dłoń w jej włosy i mocno za nie pociągnąłem przez co upadła na podłogę.

- Zamknij się!

- Ale to prawda, specjalnie zaszła w ciążę by cię usidlić! - tym stwierdzeniem ta suka przesadziła, uderzyłem ją z całej siły przez co upadła na kanapę. Szkoda, że nie na podłogę, bardziej by ucierpiała.

- Nie masz pojęcia jak cię nienawidzę! - wysyczałem i kolejny raz ją uderzyłem.

Nie było już sensu dalej zwlekać z zabiciem jej, pragnąłem jak najszybciej zakończyć jej żywot, a że nie byłem sadystą to nie chciałem pobić jej na śmierć. Nie byłem zdolny do takiego okrucieństwa.

Chwyciłem, więc poduszkę i przycisnąłem jej do twarzy. Sama sobie zgotowała ten los.

_______________________

Liczę na waszą opinię


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top